Odwiedź nas na:
Jeśli myślicie, że tylko Dragon Ball kreował fenomeny kulturowe i społeczne, to jesteście w błędzie. Japończykom co jakiś czas zdarza się wypuścić anime, które nakręca całe pokolenie na jakieś zjawisko. Chociażby dalekie od ideału, ale kultowe Initial D.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale w przypadku sukcesu Barbenheimera – mogą nam dać w przyszłości lepsze blockbustery. Jasne, strajk dalej trwa, ale kiedy tylko scenarzystom i aktorom uda się wygrać (a uda), mogą zaszaleć na fali Barbie i Oppenheimera.
Powiedzieć, że fani książek Sapkowskiego (i gier „Redów” oczywiście) nie przepadają za ekranizacją Netflixa, to nie powiedzieć nic. Podobnie sprawa ma się z ostatnią trylogią Gwiezdnych wojen. Star Trek: Picard pokazuje, jak to rozegrać lepiej.
Barbie już w kinach, ale nie jest to jedyna zabawka, która otrzymała swoje pięć minut we współczesnym (i nie tylko) filmie.
Po obejrzeniu Oppenheimera miałem ochotę bić brawo. To genialne widowisko prezentuje wielowarstwowy portret człowieka i przepełnia lękiem na dwóch frontach – ogromu śmierci oraz psychologicznych konsekwencji, które niesie użycie bomby atomowej.
Barbie stała się prawdziwym rodzynkiem letniego filmowego repertuaru. Kto by wcześniej pomyślał, że historia inspirowana słynną lalką może być słodko-gorzką satyrą, która w jaskrawy sposób odsłoni nierówności społeczne między płciami?
Trwający strajk scenarzystów i aktorów w Hollywood może być ciosem dla branży filmowej. Na razie sytuację obserwujemy z bezpiecznego dystansu, ale odczujemy jej konsekwencje, jeśli do kin trafią gorsze produkcje – a tak już się przydarzyło.
Nie wiem, dla kogo miałby być film Pan Samochodzik i templariusze. Dla fanów serii zdecydowanie okaże się profanacją powieści, a innych widzów nie będzie raczej obchodził. Netflixowi jakoś nie bardzo wychodzą ekranizacje książek.
Tom Cruise ponownie stawia się w roli zbawiciela kin. Na nowe Mission Impossible, podobnie jak na Top Guna 2, pójdą miliony – i bardzo słusznie, bo tak widowiskowy film akcji zasługuje na obejrzenie na dużym ekranie, mimo że nie daje niespodzianek.
Akira Toriyama już na zawsze będzie kojarzony głównie z Dragon Ball. Powszechnie wiadomo, iż twórca wielokrotnie chciał zamknąć serię, żeby w końcu się od niej uwolnić. Ta wiedza może być jednak myląca – Toriyama inaczej traktował swoje dzieło.
Polowanie na Czerwony Październik to film w starym dobrym stylu. Film, który traktuje widza poważnie i nie boi się przekazywać trudnej, specjalistycznej wiedzy – bowiem oprócz postaci, w które wcieliła się plejada świetnych aktorów, widowisko miało jeszcze zestaw innych bohaterów: nieożywionych.
Serial o lekarzu, który postanawia zdecydować, kto w jego szpitalu przeżyje, a kto umrze, brzmi jak kiczowaty wymysł scenarzystów. Nic bardziej mylnego – ogląda się to naprawdę przyzwoicie!
Dajcie sobie spokój z Disneyami i HBO Maxami – dla Silosa warto wykupić Apple TV+, bo to jeden z najlepszych seriali science fiction, jakie w tym roku obejrzycie.
Z jednej strony naturalistyczny dramat rodzinny, z drugiej – dreszczowiec o gangsterskich inklinacjach. Pamfir to ukraiński film zaskakujący gatunkowo i potrafiący przybić podczas seansu swym sugestywnym tonem.
Pierwsza część trzeciego sezonu Wiedźmina za nami, mamy więc dla Was świeżo wypieczoną recenzję. Przed premierą było wiele obietnic, ale czy udało się ich dotrzymać? To była długa i trudna przeprawa, ale ta ekranizacja wreszcie zaczyna nabierać sensu.
Od jakiegoś czasu pogoda nie traktuje nas zbyt łaskawie, więc to doskonały moment, aby przypomnieć sobie najlepsze westerny – pełne wysokich temperatur, potu czy też czyhającej na każdym kroku śmierci.
Warszawianka jest tym lepsza, im mniej serio traktuje swoją fabułę, zanurzając się w fantazyjnym świecie Czułego. Świat widziany jego oczami pochłania za sprawą absurdu i mitologizowania rzeczywistości, choć nie dzieje się to od razu.
Pierwszy epizod Tajnej inwazji jest przewidywalny, ale i tak trzyma w napięciu. Nowy serial Marvela to powiew świeżości, którego marka ewidentnie potrzebowała. Tylko że jeden mały podmuch nie uczyni wielkich zmian.
Stare, ale jare – to powiedzenie spokojnie można przypisać pierwszym trzem częściom Indiany Jonesa. Piąty film z kultowym bohaterem nie odpowiada na zew przygody równie porywająco jak one, choć miewa przebłyski dobrego kina.
Duże nazwisko za dużym nazwiskiem, wizualna atrakcja za wizualną atrakcją, teatralny dialog za teatralnym dialogiem. Zmysły szaleją, ale w tym szaleństwie jest przestrzeń na refleksję o… sensie istnienia. Asteroid City to udany test broni jądrowej.
poprzednia strona
następna strona