Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale

Pierwsza część trzeciego sezonu Wiedźmina za nami, mamy więc dla Was świeżo wypieczoną recenzję. Przed premierą było wiele obietnic, ale czy udało się ich dotrzymać? To była długa i trudna przeprawa, ale ta ekranizacja wreszcie zaczyna nabierać sensu.

nasze opinie
Edyta Jastrzębska 29 czerwca 2023
18
Źrodło fot. Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019.
i

Bolączką netfliksowego Wiedźmina od dwóch sezonów było coraz większe oddalanie się od materiału źródłowego. Twórcy przelewali do historii coraz więcej własnych pomysłów, rozwadniając esencję opowieści stworzonej przez Andrzeja Sapkowskiego. Problem ten wielokrotnie omawiano w sieci, wytykano przez fanów sagi, dla których serial nie był pierwszą stycznością z tym światem. Wydawało się, że ich głosy są ignorowane, a twórcy będą szli w zaparte, trzymając się własnej wizji na tę produkcję. Wizji, która nie wzbudziła zachwytów u wielu, u mnie też nie do końca.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #1
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Ale kiedy ruszono z promocją trzeciego sezonu, zaczęły pojawiać się doniesienia o tym, że nowe odcinki będą wierniejsze materiałowi źródłowemu. Do tych wieści podchodzono z dystansem, tym bardziej po ogłoszeniu odejścia Henry’ego Cavilla, który znany był jako obrońca wierności powieściom. Zaczęły się spekulacje, że znów dostaniemy coś, co w minimalnym stopniu będzie dotykać sagi Sapkowskiego, a jaka okazała się rzeczywistość? Zaskakująca. Sama wątpiłam w to, że Wiedźminowi Netfliksa jeszcze uda się zawrócić na właściwe tory, ale pierwsza część trzeciego sezonu dowiodła, że to jest wykonalne i twórcy rzeczywiście się tego podjęli.

Nadchodzi Czas pogardy

Nim jednak będę kontynuować myśl o wierności, zacznę od wyjaśnienia, jaki materiał Wiedźmin ekranizuje w tym sezonie. W „trójce” podjęto się opowiedzenia historii znanej z Czasu pogardy. Trwa pościg za Ciri, którą Geralt i Yennefer starają się chronić za wszelką cenę. Początkowo działają osobno – wiedźmin poszukuje tajemniczego Rience’a, a czarodziejka zabiera księżniczkę w podróż do Aretuzy, gdzie ma przyjąć nauki. To właśnie w Czasie pogardy ma miejsce konklawe czarodziejów oraz przewrót na wyspie Thanedd. Sporo się dzieje i jest dużo ciekawego materiału do zekranizowania.

I skorzystano z tej okazji, tym razem dosyć wiernie trzymając się fabuły powieści. W pierwszej części trzeciego sezonu rzeczywiście zawarto wiele wydarzeń z książki, niektóre sceny są niemal identyczne, co zdecydowanie działa na plus. W poprzednich seriach w części odcinków ze świecą można było szukać takich scen, historie diametralnie różniły się od tego, co spisał Sapkowski, lub wątki z sagi ginęły pośród (czasem absurdalnych) pomysłów wprowadzonych przez twórców serialu. Ten problem szczególnie dotyczył drugiego sezonu, który wypadł słabo. Nie była to adaptacja, na jaką czekali fani.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #2
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Teraz jednak postarano się bardziej i choć zaufania części widzów nie uda się już odzyskać, to jednak uważam, że warto docenić to, co zrobiono w tym sezonie. Późno, ale twórcy w końcu sięgnęli po powieści i postanowili skorzystać z tego, co mieli już gotowe. A to, co było gotowe, naprawdę dobrze prezentuje się na ekranie. Historia od razu jest spójniejsza, a bohaterowie bardziej przypominają siebie.

Widać, że dzieło Sapkowskiego potrafi sprawdzić się w wersji serialowej, jeśli ktoś przyłoży się do przełożenia go i wykorzysta nie tylko jego powłokę, ale też to, co jest głębiej. Bo tak, w tym sezonie mamy wydarzenia, które można rozpoznać, dialogi niemal jeden do jednego skopiowane z kart Czasu pogardy, jest tak, jak powinno być od początku, bo w takim układzie nawet te niektóre zmiany nie są aż tak dotkliwe. Łatwiej je zignorować lub zaakceptować, gdy reszta wypada wreszcie nieźle.

Siła Wiedźmina leży w jego bohaterach

Wieloletni członkowie obsady, czyli przede wszystkim odtwórcy głównych postaci – Henry Cavill, Anya Chalotra, Freya Allan i Joey Batey – w tym sezonie wyraźnie bardzo dobrze czują się w swoich rolach. Widać, że wszyscy znacznie lepiej rozumieją swoich bohaterów, naturalnie poruszając się w ich skórach. Cavill od początku był bardzo dobrym Geraltem. W jego przypadku na początku dużym problemem byli scenarzyści, którzy jakby nie do końca znali tę postać. W końcu jednak dotarli do momentu, w którym widać, że lepiej ją czują, a Cavill dostał dzięki temu większe pole do popisu, mając do powiedzenia coś więcej niż rzucone od czasu do czasu przekleństwa i kolejne pomruki.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #3
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Yennefer zaś wreszcie wyraźnie dojrzała i jest bohaterką, którą znają fani wiedźmińskiego uniwersum. Nie jest już niczym nieznośna nastolatka, tylko dojrzała, zadziorna, czasem szorstka i brutalnie szczera kobieta, która w głębi kryje wrażliwość odkrywaną wyłącznie przed najbliższymi. Jej relacja z Ciri jest – moim zdaniem – jedną z mocniejszych stron tego sezonu. Czarodziejka kwitnie w swojej nowej roli, kierując buntowniczą księżniczką, dla której stała się autorytetem. Zbliżył je do siebie ważny dla nich obu mężczyzna, ale ich relacja nie ogranicza się już wyłącznie do niego – są ze sobą blisko na własnych zasadach.

Relacje bohaterów od początku były siłą tej produkcji i nic pod tym względem się nie zmieniło, te nadal są rozwijane w sposób niepozbawiony głębi i wzbudzający emocje nie tylko u samych postaci, lecz również u widza.

Nie brak jednak pewnych problemów

Nie może być zbyt pięknie, prawda? Nie jest to serial idealny. Nic się nie zmieniło, to dalej luźne fantasy, w którym ważniejsze są więzi postaci od skomplikowanej polityki. To nie Gra o tron, wbrew temu, jak próbowano sprzedać ten serial przed premierą pierwszego sezonu. Nie jest to wadą, naprowadza jednak na to, czego można od tego widowiska oczekiwać, a czego nie. To historia opierająca się na bohaterach, ich więziach, a nie polityce, która rozgrywa się w tle i nadal jest dosyć pokraczna. Dziwne decyzje i traktowanie po macoszemu – tak można skwitować polityczną stronę produkcji. Z podobnym problemem mierzą się niektóre wątki poboczne z postaciami drugoplanowymi, w których czasem trudno doszukać się czegoś interesującego, co zachęciłoby do śledzenia ich. Są to raczej sceny, które trzeba przeczekać w drodze do ciekawszych historii – tych dotyczących głównych postaci.

Choć nie wszystkie – i tu muszę wyróżnić Filippę Eilhart. Tym razem bohaterka otrzymała więcej czasu ekranowego w porównaniu z tym, co było w poprzednim sezonie, i pokazała się jako postać, którą warto będzie dalej obserwować.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #4
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

A choć twórcy postarali się o wierniejszą adaptację, nie odmówili sobie dodania kilku wątków i pomysłów od siebie, z których część jest tą słabszą stroną sezonu. Nie wszystkie są złe, to trzeba zaznaczyć. Część ciekawie uzupełnia historię i staje się spójnym elementem narracji, inne zaś były potrzebne, aby połączyć zmiany z poprzednich sezonów z fabułą Czasu pogardy. Są jednak również takie, które śmiało można by było wykreślić ze scenariusza, a historia ani trochę by na tym nie ucierpiała. Może nawet zyskałaby, bo dzięki temu odcinki czasami by się tak nie dłużyły, a przez niektóre sceny, niestety, dłużą się niemożliwie. To zaś budzi ochotę sięgnięcia po pilota lub myszkę i przewinięcia co najmniej kilku minut.

Szczególny problem miałam z jednym wątkiem, którego zupełnie nie czułam. Choć serial starał się przekonać mnie, że między dwójką pewnych bohaterów obecna jest chemia i coś ich do siebie ciągnie, poza słownym przekazem było to jakby zupełnie nieobecne. Między aktorami nie czuło się iskrzenia, które byłoby potrzebne do sprzedania tego wątku. Z drugiej strony, serial mógłby się obejść bez niego, bo póki co nie broni się ani tym, jak jest przedstawiony, ani znaczeniem dla historii. To drugie może zmieni się w drugiej części trzeciego sezonu, dlatego zupełnie go nie przekreślam, poczekam, żeby przekonać się, co przyniesie lipiec.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #5
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Na szczęście chemii nie brak między głównym trio, które w tym sezonie stało się rodziną, a to najważniejsze, w końcu to oni są sercem Wiedźmina. Po wielu perypetiach Geralt, Yennefer i Ciri wreszcie są razem. Co prawda czarodziejka ma sporo do odpokutowania, ale w tym sezonie zabiega o to, aby odzyskać zaufanie dwójki obecnie najbliższych jej osób. Ich relacje się ocieplają i choć wydawało się, że po tym, co wydarzyło się w drugim sezonie, uczynienie z nich rodziny, w dodatku w tak krótkim czasie, będzie niewykonalne, to jednak nieźle rozgrano tę kwestię.

Okazało się, że ograniczony czas wcale nie jest problemem, ponieważ wykorzystano starą filmową sztuczkę, która rozwiązuje tę kwestię. I w tym przypadku to dobre wyjście, ponieważ pozwala całkiem szybko sprowadzić opowieść na właściwe tory. W końcu to nie „Świat według Wiedźmina”, nie mogliśmy nie wiadomo jak wiele czasu spędzić na rodzinno-domowych perypetiach Geralta i spółki, niezależnie od tego, ile uroku w sobie mają (a mają go sporo). Czas pogardy czeka.

Wiedźmin wreszcie zyskał jakiś charakter

Tym, co mnie drażniło w pierwszym sezonie, były puste, kartonowe wnętrza, które nic nie wnosiły, a nawet psuły immersję. Wiedźmin wyglądał tanio, na poziomie naszej rodzimej Korony królów. Tego zarzutu nie można jednak powtórzyć w przypadku trzeciego sezonu, w którym wnętrza są pełne – widać, że ktoś w nich żyje lub wiąże się z nimi jakaś historia. Są klimatycznie urządzone, a wchodząc – przykładowo – do chatki druidki, rzeczywiście można poznać, do kogo ona należy. Tym razem więc przyłożono się do tego aspektu. Również na dworze Vizimira można poznać, że coś się tam dzieje i że to rzeczywiście królewski dwór. W scenach nie widzimy jedynie postaci, których one dotyczą, przewijają się tam dworzanie, którzy potwierdzają, że w zamku kapryśnego władcy toczy się jakieś życie.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #6
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Muzyka za to, co tu dużo mówić, jest mocną stroną tego sezonu. Zaangażowanie Percivala Schuttenbacha w tej serii było strzałem w dziesiątkę, i kiedy tylko w tle pojawiają się ich kawałki, nadają one odcinkom wyjątkowy klimat. Graczom może on być dobrze znany, ponieważ zespół nagrywał ścieżkę dźwiękową do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, zatem nie jest to ich pierwsze rodeo z tym uniwersum. CD Projekt Red miał rację, że ich folkowa muzyka idealnie wpasowuje się w opowieść ze świata stworzonego przez Andrzeja Sapkowskiego, ponieważ równie dobrze sprawdza się ona w przypadku Wiedźmina Netfliksa, który korzysta na brzmieniu Percivala.

Jeśli zaś chodzi o sceny walki i akcji, w tym sezonie za ich choreografię odpowiada Wolfgang Stegemann, którego nazwisko może brzmieć znajomo, ponieważ dużo mówiło się o tym, że był on choreografem najlepszej sceny akcji w Wiedźminie – rzezi w Blaviken. Czy i tym razem stanął na wysokości zadania? Moim zdaniem tak. Grupowe walki nie wzbudzają już takiego rozbawienia, jak przykładowo ta, która miała miejsce w szóstym odcinku pierwszego sezonu, gdy chroniono jajo smoka. Teraz wygląda to dobrze. Boli niestety używane czasami slow motion, które, mam wrażenie, kompletnie tu nie pasuje, ale przynajmniej Henry Cavill i Freya Allan (która także samodzielnie wykonuje część swoich wyczynów) odrobili pracę domową i przekonująco wywijają mieczami w dobrze zaplanowanej choreografii.

Dobra wróżba na przyszłość?

Wiedźmin od początku wzbudza wiele emocji. Po dwóch sezonach, które rozczarowały wiele osób, nadszedł czas na premierę trzeciego, wobec którego dużo sobie nie obiecywano. Dlatego niektórych może zaskoczyć to, że ta opowieść wreszcie skręciła we właściwym kierunku i wygląda w porządku. Ten sezon oglądało się przyjemnie, a ja wciągnęłam się w śledzoną na ekranie historię, z zaangażowaniem odpalając odcinek za odcinkiem. Zdecydowanie dostaliśmy Wiedźmina, a nie twór wiedźminopodobny.

Czy można więc mówić o tym, że godnie pożegnano Henry’ego Cavilla, dla którego jest to ostatni sezon? Na ten moment tak. Aktor zaś udowodnił, że jest sercem tego serialu, dlatego tym trudniejsze będzie pożegnanie go po premierze drugiej części trzeciej serii, która będzie miała miejsce w lipcu. Henry Cavill jest Geraltem. Nie wiem, jak będzie wyglądała wersja wiedźmina z Rivii w wykonaniu Liama Hemswortha, ale wiem za to, że będzie miał do wypełnienia sporą lukę po Brytyjczyku, który od początku skradł serca fanów tego uniwersum.

Wiedźmin w 3. sezonie przypomniał sobie, że jest ekranizacją książek. Lepiej późno niż wcale - ilustracja #7
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Droga była długa i wyboista, ale wreszcie dostaliśmy Wiedźmina takiego, na jakiego od początku liczyło wielu. Bohaterowie przypominają swoje pierwowzory, a historia wreszcie opiera się w dużej mierze na powieściach Andrzeja Sapkowskiego. Odwrócono więc balans, bo poprzednio przeważały pomysły ekipy Netfliksa, które pozostawiały wiele do życzenia. Teraz jednak, wyciągając z dzieł polskiego pisarza to, co najlepsze, zyskali w moich oczach i zaserwowali smakowity sezon, który nie pozostawił po sobie uczucia niestrawności. To jednak nie koniec, bo nie dostaliśmy całego trzeciego sezonu, reszta nadejdzie 27 lipca i domknie tę część opowieści. I ja nie mogę się tego doczekać.

NASZA OCENA: 7/10

Edyta Jastrzębska

Edyta Jastrzębska

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz kulturoznawstwa. W GRYOnline.pl zaczynała jako jeden z newsmanów w dziale filmowym, obecnie dogląda newsroomu filmowego, gdzie zajmuje się również korektą. Świetnie odnajduje się w tematyce filmowo-serialowej zarówno tej osadzonej w rzeczywistości, jak i w fantastyce. Na bieżąco śledzi branżowe trendy, jednak w wolnym czasie najchętniej sięga po tytuły mniej znane. Z popularnymi zaś ma skomplikowaną relację, przez co do wielu przekonuje się dopiero, gdy szum wokół nich ucichnie. Wieczory uwielbia spędzać nie tylko przy filmach, serialach, książkach oraz grach wideo, ale też przy RPG-ach tekstowych, w których siedzi od kilkunastu lat.

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi

Czy powstanie 2. sezon Shoguna?

Czy powstanie 2. sezon Shoguna?

Kiedy 3. sezon serialu Bridgertonowie będzie na Netflixie?

Kiedy 3. sezon serialu Bridgertonowie będzie na Netflixie?

Czy Rebel Moon - część 3 powstanie?

Czy Rebel Moon - część 3 powstanie?

„Największa głupota wszech czasów”. Producent z Netflixa nie jest fanem sposobu, w jaki wydano Fallouta

„Największa głupota wszech czasów”. Producent z Netflixa nie jest fanem sposobu, w jaki wydano Fallouta