Odwiedź nas na:
Czym jest adaptacja? Na jakie odstępstwa od materiału źródłowego pozwala? Czym różni się od ekranizacji? Naprawdę warto to wszystko wiedzieć jako odbiorca. Dzięki temu seans Pierścieni Władzy można odbyć bez zbędnych uprzedzeń.
Ród smoka prezentuje stabilną, wysoką formę. Nowy odcinek też dotyczy sukcesji i wydania księżniczki za mąż, ale jednocześnie zgłębia kwestie tabu i znakomicie niuansuje postacie.
Trzeci odcinek Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy trzyma poziom poprzednich dwóch epizodów. W końcu bliżej poznajemy Numenor, ale nie oznacza to porzucenia wątków, które zostały rozpoczęte wcześniej.
365 dni to głupawy film i to jest w porządku. Taka rozrywka też jest potrzebna i nie będę tego oceniał. O jednej rzeczy w tym filmie nie mogę jednak milczeć.
Każdy ma prawo do opinii. Nie każdego opinia ma jednak znaczenie w dyskusji. Bo aby sformułować liczące się zdanie na temat dzieła kultury, należy się z nim zapoznać. Podstawowy warunek, którego nie spełnia połowa krytyków Pierścieni Władzy.
Ród smoka nie pozostawia złudzeń, kto będzie we wrześniu królował w gatunku fantasy. Trzeci odcinek jest jak do tej pory najlepszym fragmentem serialu – wspaniale rozbudowującym historię i wznoszącym rozmach na wyższy poziom.
Czekaliśmy, baliśmy się i niczym hazardziści obstawialiśmy, jaki ten serial będzie. Dobry? Wierny Tolkienowi? Pierwsze dwa odcinki Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy sporo wyjaśniają. Przede wszystkim przypominają, czym jest kino przygodowe.
Ród smoka zaczął efektownie i obiecująco, ale w paru miejscach pilota poszedł na skróty, które nie pozwoliły na pełne wybudowanie napięcia i przedstawienie postaci. Drugi odcinek nadrabia tę zaległość, a gra o tron znowu emocjonuje.
Nowym przygodom Goku i spółki (z akcentem na to drugie) dostawało się już przed premierą. Że Dragon Ball Super: Super Hero to odgrzewane kotlety, że nowe dziwne przemiany, że kreska nie taka, jak trzeba.
Netflix ma w swojej ofercie mądry serial dla dorastających widzów, aczkolwiek mogą go docenić również dorośli. To Jeszcze nigdy…, seria, która w trzecim sezonie okazuje się jedną z najlepszych rzeczy, jaka trafiła na tę platformę streamingową.
She-Hulk jest niezobowiązującym serialem, którego potrzebował Marvel. Dotychczasowe produkcje czwartej fazy zdecydowanie mocniej uderzały w poważne, a czasem i mroczne tony. Teraz pora na więcej luzu i przebijania czwartej ściany zieloną pięścią.
Better Call Saul jest dokładnie takie jak jego bohater. Błyskotliwe i cwane, a my nie potrafimy odwrócić wzroku od kolejnych sztuczek. I zwodzi nas aż do kulminacyjnych scen. Lepszego pożegnania Saul nie mógł sprezentować.
Ród smoka ma charakterystyczne cechy Gry o tron i zadatki na dobrą rozrywkę, ale do pełnego szczęścia brakuje mu jeszcze jednej rzeczy. Potrzebne są postacie, dla których warto będzie śledzić walkę o władzę w Westeros.
I am Groot to nowa seria shortów na Disney+. Serial jest przyjemny w oglądaniu i zabawny, no ale ta długość… Wiedziałem, że odcinki będą krótkie, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Dłuższe ziewnięcie może doprowadzić do przegapienia całego epizodu.
Marvel? Gwiezdne wojny? Są ok, ale nie zasługują na pierwsze miejsce wśród najlepszych seriali na Disney+. Według mnie najwyższy stopień podium zajmują perypetie lekarzy w pewnym szpitalu. Hoży doktorzy wjeżdżają na dyżur i nie można go przegapić.
Kosmici w kinie doczekali się już wielu interesujących filmowych reprezentacji, ale mało która z nich przebija to coś, co ujrzałem w Nie! Mowa o najlepszym horrorze science fiction od dawien dawna – kreatywnym, odważnym i pozytywnie dziwacznym.
Sandman pokazuje, jak powinno się robić adaptacje. Sztuka polega na trzymaniu się materiału źródłowego, a nie dokonywaniu jego swobodnej przeróbki – słyszycie, twórcy netflixowego Wiedźmina?
Animowany serial o Spider-Manie z lat 90. to prawdziwa klasyka, która udanie przeniosła świat komiksów na ekrany telewizorów. Disney mógłby się postarać i umieścić więcej sezonów na swojej platformie Disney+.
Zbrodnie przyszłości to wysoce artystyczny film SF, który nie boi się serwować obrzydliwych obrazków rodem z body horrorów. Robi to jednak w sposób tak intrygujący, że nawet grzebanie we wnętrznościach staje się doznaniem metafizycznym.
Słyszycie ten łoskot? Nadjeżdża nowy hypetrain fantasy, ciągnięty przez Pierścienie Władzy i Ród Smoka. Oby im się udało i zrobiły miejsce dla czegoś nowego. Dla świata, który na ekranach jeszcze nie gościł, a powinien. Mam świetnego kandydata.
poprzednia strona