Finał Better Call Saul to najpiękniejsze oszustwo, jakie zobaczycie. Moja opinia o serialu

Better Call Saul jest dokładnie takie jak jego bohater. Błyskotliwe i cwane, a my nie potrafimy odwrócić wzroku od kolejnych sztuczek. I zwodzi nas aż do kulminacyjnych scen. Lepszego pożegnania Saul nie mógł sprezentować.

nasze opinie
Hubert Sosnowski 19 sierpnia 2022
14

Better Call Saul to może nie serial dla wszystkich, ale w swojej niszy jest po prostu wyśmienity. Na tyle, że może mierzyć się z Breaking Bad, a choć korzysta z nieco innych sztuczek (mniej tu wystrzałów i wybuchów), to głębi oferuje tyle samo. Radości z obcowania z nim też nie jest mniej. Dlatego byłem ciekaw, czy Saul (rewelacyjny Bob Odenkirk), artysta wśród oszustów, król błaznów, utrzyma wysoką formę do samego końca. Nie będę Was długo trzymał w niepewności – Saul/Jimmy podołał. Co więcej, do końca miał w rękawie kilka nowych asów. W finale kantuje też nas, ale wierzcie mi – jest to oszustwo, którego chcieliście doświadczyć.

You sonuvab***h, I'm in

Ostatni sezon miał wiele zadań do wykonania. Z niemal wszystkich wywiązał się wzorowo, i to z Saulowym błyskiem w oku. Jest to domykanie wątków, podsumowanie historii Saula i spinanie jego drogi ze szlakiem trupów, jaki wytyczył Walter White w Breaking Bad. Wreszcie zobaczymy ostateczną przemianę Jimmy'ego w Saula, dowiemy się, jak stoją sprawy między nim a Kim Wexler (Rhea Seehorn), jak zakończy się rozgrywka z Howardem Hamlinem (Patrick Fabian). Swoją kulminację znajdzie tu też gangsterski dramat Mike'a (Jonathan Banks), Lalo (Tony Dalton), Nacho (Michael Mando) i Gusa Fringa (Giancarlo Esposito). Jak się okazuje, mimo że to prequel, stawka jest wysoka i trzyma nas na krawędzi fotela od początku aż do rozwiązania. Poznamy wreszcie perspektywę Saula na to, co przytrafiło mu się w Breaking Bad. I wierzcie mi, chcecie to zobaczyć oraz usłyszeć.

Finał Better Call Saul to najpiękniejsze oszustwo, jakie zobaczycie. Moja opinia o serialu - ilustracja #1

Vince Gilligan i spółka pozwolili sobie na więcej formalnego szaleństwa, a jednocześnie nie stracili realizacyjnej precyzji ani na sekundę. Żonglują wątkami jak starzy kuglarze, przeplatają trzy nurty czasowe – Jimmy’ego, Saula z czasów Breaking Bad oraz Saula żyjącego pod przykrywką jako Gene (ten ostatni wątek urósł do rangi pełnoprawnego i toczącego się swoim rytmem).

Kolejne odcinki szóstego sezonu z jednej strony błyskotliwie i z ogromną pieczołowitością domykały całą tę historię oraz przygotowywały bohaterów do stanięcia Saula na arenie Breaking Bad (cały czas pozostając samodzielną, bezbłędną historią), z drugiej zaś – urabiały nas. Zapraszały do udziału w ostatnim wielkim przekręcie Saula. A jednocześnie odwracały uwagę od faktu, że łajzowaty prawnik w ostatnim odcinku wrobi zarówno świat fikcyjny, jak i nas. I będziecie chcieli to zobaczyć. Bo kiedy Saul mówi „It's showtime!”, to faktycznie lepiej zapiąć pasy i szykować się na spektakl życia. Nawet jeśli odegra go łysiejący facet w pstrokatym garniturze przemawiający do zbieraniny w togach i garniturach.

Ostatni (?) skok

Ostatecznie Saul Goodman to wielki showman, który błyszczy, jeśli tylko ma się przed kim popisać. I, cholera, robi to. Porozrzucane elementy wskakują na miejsce w finale spektakularnym i jednocześnie kameralnym. Znajdzie się miejsce na pościg, na upadek, na zmartwychwstanie persony Saula po latach tułaczki, na domknięcie tam, gdzie wszystko się dla Saula (a może Jimmy'ego) zaczęło – na sali sądowej. To ten moment, moment szczerości ze sobą, z innymi postaciami oraz z widzem. Szczerości, której po ostatnich popisach Saula-Gene'a raczej byśmy się nie spodziewali. Zakończenie rozbraja prostotą, a jednocześnie pozostawia spore pole do domysłów, zwłaszcza epilog. Gra czernią, bielą, szarościami i milczeniem bohaterów. Wszyscy obecni w tych momentach aktorzy dają popis swego mistrzostwa.

Finał Better Call Saul to najpiękniejsze oszustwo, jakie zobaczycie. Moja opinia o serialu - ilustracja #2

W scenie z sądu oraz w sekwencjach poprzedzających czai się wiele tropów do rozważenia. Bo Better Call Saul to refleksja o potędze telewizji, o ucieczce w wymyślony świat, do którego wzdychał Saul po upadku. To historia człowieka, który nie umie wyrwać się z pętli własnych błędów (a może jednak? Wszystko zależy od tego, jak zinterpretujemy zakończenie). To historia o potędze i cenie kłamstwa. O uzależnieniu od niego. To, czy kończy się oczyszczeniem czy zapowiedzią „powtórki z rozrywki”, zależy tak naprawdę od tego, w co i komu uwierzymy po seansie. A bardzo chcielibyśmy uwierzyć Saulowi, prawda?

Saul to bowiem bohater z ludu, wieczny przegryw, który oszustwem próbował wyszarpać sobie drogę na szczyt, ilekroć ktoś go z niej skopywał. To jednocześnie czarodziej, który potrafi rozszyfrować niemal każdego niczym prostą krzyżówkę. I nawtykać dowolnych kłamstw. Nie umie przy tym zrozumieć ani siebie, ani swoich demonów. Czasem chyba wciąż chce dobrze. Dlatego będę do niego tęsknił bardziej niż do Waltera White'a i jego odysei przez przestępcze podziemie. Warto załapać się na to pożegnanie. Warto zobaczyć, jak w cichej, kameralnej chwale odchodzi jeden z najlepszych seriali, jakie kiedykolwiek nakręcono.

Żegnaj, Saul, ty stary, zmiennobarwny draniu. Będzie nam Ciebie brakowało.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi

Tylko nie ty - gdzie obejrzeć komedię romantyczną z Sydney Sweeney i Glenem Powellem?

Tylko nie ty - gdzie obejrzeć komedię romantyczną z Sydney Sweeney i Glenem Powellem?

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Najlepsze komedie 2024, nasze top 10

Najlepsze komedie 2024, nasze top 10

Miodowe lata powrócą? Artur Barciś jest na tak, ale musi zostać spełniony jeden warunek

Miodowe lata powrócą? Artur Barciś jest na tak, ale musi zostać spełniony jeden warunek