365 dni jest jak komedia romantyczna o Hitlerze

365 dni to głupawy film i to jest w porządku. Taka rozrywka też jest potrzebna i nie będę tego oceniał. O jednej rzeczy w tym filmie nie mogę jednak milczeć.

nasze opinie
Marcin Strzyżewski 6 września 2022
6

Jeśli nie znacie fabuły trzech części polskiego hitu Netflixa to ze szczerą radością Wam opowiem:

SPOILERY

Młoda Polka z dużymi potrzebami zostaje porwana w czasie wakacji przez diabelnie przystojnego sycylijskiego szefa mafii, któremu kiedyś się śniła.

Włoch daje Polce rok na to, żeby się w nim zakochała. Przez jakiś czas rośnie napięcie, ale w końcu pojawia się miłość i namiętność. Później jest zamach na życie Polki.

Tu zaczyna się drugi film. Jest ślub, podróż poślubna, rutyna, kłótnie, nowy facet (też bandyta), krótki wątek mafijnego spisku z dość banalną niespodzianką i powrót do Włocha.

W trzecim filmie bohaterka przeżywa rozterki, który z dwóch mafiozów jest dla niej lepszy, ale ostatecznie chyba wybiera tego, który ją porwał na początku. Na razie to koniec fabuły.

Jeśli przeczytaliście tekst w ramce, albo widzieliście filmy, to wiecie, że mamy tutaj główną bohaterkę, znudzoną zwykłym życiem i jej miłosne przygody z dwójką członków zorganizowanych grup przestępczych. Oczywiście, nie generalizujemy, możliwe, że niektórzy gangsterzy mają złote serca. Może część z nich wykonuje swoją „pracę” z prawdziwą odrazą i w głębi marzą o tym, by zostać przedszkolnymi wychowawcami. Zmuszeni jednak przez rodzinną tradycję, wpojone im wzorce i okoliczności zajmują się handlem zakazanymi substancjami, stręczycielstwem i rozbojami.

Tego oczywiście w filmie nie ma, a jeśli gdzieś błyskają krótko tego typu motywy, to stanowią łącznie może pięć procent czasu seansu i wyprane są z wszelkiego brudu. Jeśli dobrze się zastanowić, połowa obsady gdzieś pomiędzy scenami zajmuje się handlem ludźmi, bronią i białym proszkiem. Oglądamy tu masę luksusowych domów, samochodów i łodzi, a wszystko to opłacone z czyjegoś nieszczęścia.

Widzimy młodego, przystojnego i porywczego Włocha. W czarnym garniturze wygląda tak zjawiskowo, że zupełnie nie chcemy myśleć o tym, że on sam, albo jego ludzie pewnie gdzieś na przestrzeni poprzednie 48 godzin wybijali zęby nieuczciwemu dilerowi na oczach jego dzieci, które pewnie ten diler bił niedługo wcześniej.

Wyobraźcie to sobie. Nieduże, dawno nie sprzątane, włoskie mieszkanie. Ubrany w białą koszulkę na ramiączkach 40-letni Włoch leży na ziemi w łazience. Ktoś go kopie po twarzy, łamiąc palce, którymi próbował się zasłonić. Taka scena nie bardzo pasuje do 365 dni z jego pięknymi krajobrazami, bogatymi wnętrzami i popową muzyką w scenach zbliżeń. A przecież dokładnie to dzieje się w tym świecie poza kadrem.

Trzecią część filmu widziałem niedawno – nie oceniajcie – i w tym samym czasie po raz kolejny oglądałem BoJacka Horsemana (to dalej trwa). W tym serialu pojawił się motyw hollywoodzkiego filmu o Ewie Braun, partnerce kanclerza III Rzeszy. Dotarło do mnie, że 365 dni jest jak komedia romantyczna o Hitlerze. Taka, w której głównego bohatera widzimy tylko w tych momentach, kiedy przyjeżdża do górskiej rezydencji, je śniadania i chodzi na spacery z ukochaną, która w długich, pełnych napięciach scenach przeżywa, że jej ukochany nie zajmuje się nią, tylko pracą.

Oczywiście na końcu para przytuli się, Hitler obieca Ewie, że będą zawsze razem, a widzowie będą się uśmiechać ciepło na myśl, że w końcu znaleźli wspólny język i szczęście. Przy okazji będzie można pochwalić nienaganne, wyprasowane mundury głównego bohatera.

Oczywiście komedia romantyczna o Hitlerze brzmi o wiele gorzej. On między scenami wydawałby rozkazy, związane z ludobójstwem i wojną, która pochłonęła miliony żyć. Filmowy Massimo wysyła „tylko” walizki „koksu” i młode kobiety z Europy Wschodniej „do pracy” w Niemczech. Z drugiej strony jest raczej niewielka szansa, że kinowy hit mógłby ocieplić wizerunek dyktatora III Rzeszy. On nie żyje. Gangsterzy i inni bandyci wciąż są obecni na matrymonialnym rynku i romantyzowanie ich może komuś naiwnemu skomplikować życie.

Ale nie przejmujcie się, nasza kultura od dawna kocha drani, nic nowego. Cieszcie się przedstawieniem.

Marcin Strzyżewski

Marcin Strzyżewski

W GRYOnline.pl zaczynał w dziale publicystyki, później był kierownikiem działu technologii, co obejmowało zarówno newsy oraz publicystykę, jak i kanał tvtech. Wcześniej pracował w wielu miejscach, m.in. w redakcji portalu Onet. Z wykształcenia rusycysta. Od lat planuje, żeby wrócić do nurkowania, ale na razie jest zajęty głównie psem, królikiem i kanałem youtube’owym, na którym opowiada o krajach byłego ZSRR.

„Największa głupota wszech czasów”. Producent z Netflixa nie jest fanem sposobu, w jaki wydano Fallouta

„Największa głupota wszech czasów”. Producent z Netflixa nie jest fanem sposobu, w jaki wydano Fallouta

Kiedy One Hundred Years of Solitude będzie na Netfliksie?

Kiedy One Hundred Years of Solitude będzie na Netfliksie?

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Kiedy premiera Rebel Moon 2 na Netflixie?

Kiedy premiera Rebel Moon 2 na Netflixie?

Nowe zdjęcia Liama Hemswortha na nowo wzbudziły dyskusje o tym, czy aktor pasuje do roli Geralta

Nowe zdjęcia Liama Hemswortha na nowo wzbudziły dyskusje o tym, czy aktor pasuje do roli Geralta