Serial Skarb narodów ma mnie za idiotę, a duch Nicholasa Cage'a jest nieobecny

Disney Skarbem narodów celuje w dorastającą grupę widzów. Miłośnicy pierwowzoru z Nicholasem Cage’em w roli głównej nie mają tutaj czego szukać – chyba że nudy.

nasze opinie
Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski 17 grudnia 2022
7
Źrodło fot. National Treasure: Edge of History, twórcy: Cormac Wibberley & Marianne Wibberley, Disney 2022
i

Powiedzmy sobie szczerze, Skarb narodów nigdy nie należał do wielkich filmów. To proste kino rozrywkowe z przygodą i poszukiwaniem cennych artefaktów. Typowy hit pod ramówkę Polsatu, sygnowany nazwiskiem znanego aktora, Nicholasa Cage’a, lubianego przez fanów akcji. Disney odkurzył tę markę i wyprodukował na jej podstawie serial Skarb narodów: Na skraju historii. Przy czym „na jej podstawie” to chyba za dużo powiedziane. Pierwsze odcinki produkcji kierowane są do niezbyt wymagającej młodzieży i prezentują się strasznie paździerzowo.

Zmasakrowana przygoda, nie oglądajcie

Ruch Disneya trochę mija się z celem. Serial ma bowiem trafić do widzów, którzy najprawdopodobniej w ogóle nie będą kojarzyli oryginału. Skarb narodów ukazał się w 2004 roku, a jego kontynuacja wyszła trzy lata później. Nowa seria jest adresowana do dorastających jeszcze osób, czyli w chwili premiery pierwowzoru dopiero przychodzących na świat bądź od niedawna na nim będących.

Oczywiście można rozszerzać grono miłośników franczyzy, ale też przydałoby się to robić lepiej, niż sprzedając naiwniutką i prostacką produkcję, która nadawałaby się na zapchanie popołudnia w ramówce mniej majętnej stacji telewizyjnej. Zdarzało mi się oglądać naprawdę przeciętne przygodówki, takie jak Łowcy skarbów, mające przaśne poczucie humoru i upajające dosyć głupiutkimi historyjkami. Tylko że te tytuły nie mamiły żadną marką i też spełniały swoje zadanie, lecąc niezobowiązująco w tle.

Serialowemy Skarb narodów poznajemy z perspektywy grupki młodych bohaterów, których charakterystyki są nie do końca spójne. Z jednej strony to niezależne osoby, pracujące, marzące o karierze FBI (chciałbym tu napisać: „XD”) czy wynajmujące mieszkanie. Pozory mówią o dorosłych, ale zachowania zdają się świadczyć o niższym wieku. Wymuszone żarciki, próba „bycia fajnym” na siłę, teksty i zachowania zahaczające o lekką żenadę bardziej pasują do postaci uczęszczających jeszcze do szkoły.

Do tego należy dołączyć wszechobecną naiwność. Wydaje się, że marzenia dotyczące przytoczonej kariery w FBI wynikają z sukcesów odniesionych podczas gry w Tajniaków. Poziom odrealnienia jest dosyć wysoki, więc skontrastowany z przyziemnymi sprawami (jak czynsz) daje poczucie dysonansu. I wiadomo, że to nie meritum Skarbu narodów, więc czujemy się odciągani od przygody.

Okazuje się jednak, że przygodowe aspekty też kreślone są grubą krechą, kawa na ławę, bez źdźbła subtelności. Ekspozycja wali prosto w… a w zasadzie to nie, usypia półfikcyjnymi szczegółami o historii Indian. Po poznaniu nużąco podanych informacji dostajemy zestaw niewiarygodnych klisz. Są pozbawione ładu przeskoki między scenami, obowiązkowe kreowanie bohaterów na inteligentnych i spostrzegawczych (co wydaje się sztuczne) czy niby sprytne wywożenie przeciwników w pole.

Notabene – wrogowie potrafią robić do kamery paskudne miny! Dziecko zorientowałoby się, że coś jest nie tak i wolałoby zadzwonić na policję. Czy to efekt złego aktorstwa? A może tak kazano aktorom grać, żeby widz nie miał wątpliwości, kto po czyjej stronie się znajduje? Protagonistka dostrzeże fałsz i tym samym zobaczymy, jaka z niej „poważna” zawodniczka. Właśnie z powodu takich fragmentów postacie są niewiarygodne – odniesione sukcesy zbyt łatwo okpić.

Postarano się też o trochę około edukacyjnej gadki. Skarb narodów: Na skraju historii powie Wam, co zawdzięczamy Indianom i że FBI w przyjmowaniu rekrutów nie powinno patrzeć na miejsce urodzenia. Wymuszone wpływanie na światopogląd widza nie poprawia kondycji dialogów i odciąga od wartości rozrywkowych – czy raczej odciągałoby, gdyby takowe w tym serialu w ogóle istniały

Szkoda Waszego czasu na nowy Skarb narodów. Nawet jeśli chcielibyście obejrzeć przygodową produkcję z synem czy córką w nastoletnim wieku, to lepiej szukać bardziej udanych pozycji (do tej pory dziwi mnie negatywne przyjęcie Willow, ale chyba każdy się zgodzi, że jest lepszy niż recenzowany serial). Tu znajdziecie jedynie bardzo sztuczne i nieudolne budowanie wszystkiego: historii, postaci, świata. Ten paździerz, zupełnie pozbawiony ducha oryginału z Nicholasem Cage’em, najlepiej omijać szerokim łukiem.

Wstępna ocena: 2/10

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

„Jest chemia w agresji, którą do siebie kierują”. Logan w Veronice Mars wcale nie miał być obiektem westchnień głównej bohaterki

„Jest chemia w agresji, którą do siebie kierują”. Logan w Veronice Mars wcale nie miał być obiektem westchnień głównej bohaterki

„Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów

„Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

Jared Padalecki kręcąc Gilmore Girls czuł się jakby był „w koszmarze, w którym jesteś nagi w szkole”

Jared Padalecki kręcąc Gilmore Girls czuł się jakby był „w koszmarze, w którym jesteś nagi w szkole”

„Nigdy więcej nie będę chciał zrobić takiego filmu”. Tom Cruise niemal od 40 lat żałuje, że zagrał w tej klapie fantasy

„Nigdy więcej nie będę chciał zrobić takiego filmu”. Tom Cruise niemal od 40 lat żałuje, że zagrał w tej klapie fantasy