Transformers: Przebudzenie bestii to film, który szybko wyprę z pamięci

Nowa odsłona Transformers to kolejne odcinanie kuponów od dochodowej franczyzy – i nic więcej. Potencjał umiejscowienia akcji w latach 90. wystarczył jedynie na wprowadzenie, a potem zaczyna się wyczekiwanie końca.

science fiction
Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski 9 czerwca 2023
2
Źrodło fot. Transformers: Przebudzenie Bestii, reż. Steven Caple Jr., Paramount Pictures 2023
i

Tylko początek filmu Transformers: Przebudzenie bestii był dla mnie zaskoczeniem. Hip-hopowa ścieżka dźwiękowa, lata 90., pierwsze zetknięcie ludzkiego bohatera z Autobotami – te składniki do pewnego momentu dają nadzieję na dobrą rozrywkę. Potem jednak do głosu dochodzi ciężkostrawny patos i konfrontacje wielkich robotów, które nie przyprawiają o choćby krztynę adrenaliny. Pozostaje czekać na napisy, zanim jeszcze bardziej do nas dotrze bezsens oglądanego widowiska.

Pobujałbym się dłużej na Brooklynie lat 90.

Rzeczywisty prolog to podbudowa pod nową ziemską mitologię. Otóż Maximale przybyły na naszą planetę tysiące lat temu, aby schronić się przed niszczycielską siłą Unicrona i ukryć przed nim klucz pozwalający na podróż między galaktykami. Po patetycznych pierwszych minutach akcja przenosi się do 1994 roku i wtedy przeżywa najciekawsze chwile. Mam sentyment do tego okresu i jeśli Wy też, to spodobają Wam się okruchy, za pomocą których został on odwzorowany.

Główny bohater, Noah Diaz (Anthony Ramos), stara się dbać o swoją rodzinę mieszkającą na Brooklynie i w tym celu potrafi sięgnąć po mniej chwalebne środki w postaci ulicznej kradzieży. Do filmu wkracza ziomalska tonacja, wspierana przez skupienie się na Autobocie o imieniu Mirage, zbijającym z ludźmi żółwiki. W telewizji rozmawiają o sprawie O.J. Simpsona, a całości dopełniają hip-hopowe rytmy, na czele z utworem C.R.E.A.M. zespołu Wu-Tang Clan.

Myślę, że każdy pobujałby się na Brooklynie trochę dłużej, mimo obecności klisz w rodzinnym wątku Diaza. Niestety wśród głównych ludzkich postaci istotna jest również niedoceniona w pracy, ale genialna Elena Wallace (Dominique Fishback), której rola sprowadza się do tłumaczenia starodawnych pism, zapisywania najważniejszych informacji i kierowania bohaterów we właściwe miejsca na mapie świata. Nudna i irytująca ze swoim niby zabawnym nierozgarnięciem ma najbardziej papierową osobowość z całej obsady – a to sztuka przy tylu jednowymiarowych robotach.

Odwieczna walka dobra ze złem

Wprowadzenie mija, jesteśmy po pierwszej lekkiej ciekawości, wynikającej m.in. z pierwszego spotkania z Autobotami. W tym momencie w seans wkrada się nuda. Ratowanie świata przybiera formę ganiania za przedmiotami, co zostaje rozciągnięte o zwroty akcji, w wyniku których bohaterowie muszą ruszyć jeszcze dalej albo ponownie skonfrontować się ze swoimi przeciwnikami. Byleby trochę wydłużyć tych Transformsersów o następne minuty.

Na opisanym etapie trudno wskazać jakiś pozytywny element. Znalazło się tu mnóstwo gadania o odpowiedzialności przywódcy za swoich ludzi, poświęceniu się dla dobra sprawy czy konieczności nieustannej walki z siłami ciemności. W najgorszym punkcie to już nie tylko jest ciężkostrawne, lecz także strasznie dziecinne przez ogromne napompowanie patosem. Już nawet nie chodzi o to, aby twórcy opowiedzieli logiczną opowieść – dziur tu tyle, co w serze szwajcarskim – ale żeby chociaż podali ją ze świadomością jej słabości. Głupkowaty materiał można ograć ze smakiem, a tu przez nadęcie wypada jak ohydnie przesolone frytki podane w jednej z gorszych miastowych knajpek.

Zadziwia mnie, że w filmach nastawionych na akcję coraz mniejszą uwagę przykłada się… właśnie do akcji. Serio, co się tu stało? To już kolejne popcornowe widowisko, którego siłą powinny być efektowne starcia – jednak te okazują się kompletnie nijakie. Jakby ktoś stwierdził, że wystarczy samo naparzanie się potężnych monstrów, uzupełnione wybuchami i strzelaninami. Więcej nie potrzeba. Zero kreatywnego podejścia, ładniejszych sekwencji i umiejętnego zawieszania wiary widza w powodzenie. Ludzcy bohaterowie uciekają w środku konfrontacji robotów? E tam, nawet przez chwilę nie czuć niebezpieczeństwa. Nie da się z przebiegu wydarzeń ocenić siły poszczególnych postaci ani zrozumieć, dlaczego raz zbierają oklep, a innym razem przypierają wroga do muru. Kwestia determinacji? Do tego fragmenty walk bywają poszatkowane, co też nie pozwala widzowi dobrze się w nie zagłębić.

Transformers: Przebudzenie bestii to film adresowany wyłącznie do fanów marki, którym nie będzie przeszkadzała prostota i nielogiczności fabuły. Jeśli ktoś lubi patetyczną rozrywkę z bijącymi się i strzelającymi do siebie robotami, odmóżdżającą i zapodającą niejeden czerstwy żart – poczuje się jak w domu. Sam bym lepiej zniósł i wyżej ocenił recenzowaną produkcję, gdyby do końca zachowała brooklyński, hip-hopowy klimat. Gdy Przebudzenie bestii uderza w wyższe tony, fałsz, z jakim to robi, staje się kakofonią nie do zniesienia, o której chcę jak najszybciej zapomnieć.

NASZA OCENA: 4/10

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

At Attin - czym jest planeta ze Star Wars: Skeleton Crew?

At Attin - czym jest planeta ze Star Wars: Skeleton Crew?

Kiedy rozgrywa się akcja Star Wars: Skeleton Crew? Umiejscowienie serialu na osi czasu Gwiezdnych wojen

Kiedy rozgrywa się akcja Star Wars: Skeleton Crew? Umiejscowienie serialu na osi czasu Gwiezdnych wojen

Star Wars: Skeleton Crew z wcześniejszą datą premiery na Disney Plus. Oto harmonogram odcinków

Star Wars: Skeleton Crew z wcześniejszą datą premiery na Disney Plus. Oto harmonogram odcinków

„Czy wy oszaleliście?” Jedna scena w Powrocie do przyszłości tak zniesmaczyła Disneya, że odrzucił film

„Czy wy oszaleliście?” Jedna scena w Powrocie do przyszłości tak zniesmaczyła Disneya, że odrzucił film

From - czy będzie 4. sezon serialu sci-fi i kiedy premiera nowych odcinków?

From - czy będzie 4. sezon serialu sci-fi i kiedy premiera nowych odcinków?