filmomaniak.pl NEWSROOM Naprawiamy Pierścienie Władzy. 7 rzeczy, które mogłyby uratować ten serial Naprawiamy Pierścienie Władzy. 7 rzeczy, które mogłyby uratować ten serial Po pierwszych kilku odcinkach Pierścieni Władzy byłem zachwycony. Pięknymi widokami, gniewną Galadrielą i brakiem wielkiej polityki. Jak się okazało, były to zachwyty na wyrost. nasze opinieMarek Jura 20 października 2022 7 Źrodło fot. Pierścienie władzy, Amazon 2022i Pierścienie Władzy to serial daleki od ideału, głównie na płaszczyźnie scenariusza i prowadzenia fabuły oraz bohaterów. Zapewne wielu z Was zastanawiało się, co tu można poprawić. Dlatego dziś wychodzę z paroma sugestiami. Pobawmy się w naprawę najgłośniejszego serialu Amazona. I zobaczmy, czy może stać się też najlepszym. Powiązane:Władca Pierścieni - w jakiej kolejności oglądać filmy i serial Kunsztowne zdjęcia zawsze były czy też pretekstem do kolejnej nudnej rozmowy o wzroście potęgi orków na wschodzie i tęsknocie za nieskalanymi wojną czasami Valinoru. Sama Galadriela zaś okazała się postacią tyleż intrygującą (bo wciąż uważam ją za najmocniejszy, obok księcia Durina i Disy, punkt obsadowy serialu), co ze scenariuszem tak fatalnie napisanym, że nie dało się tego zagrać mądrze. Lord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Ot, wskocz sobie w środek oceanu tuż przez Valinorem. Przecież jesteś elfką! No dobra, elfy morfologicznie są zbudowane (zgodnie z zapiskami Tolkiena) tak samo jak ludzie, może są trochę wyżsi (w przypadku Galadrieli tego akurat nie widać) i zdecydowanie wolniej się męczą. Mogą jednak umrzeć z wychłodzenia, wskutek uszkodzenia kluczowych narządów czy w wyniku spalenia. W ciągu tak długiej drogi wpław Galadrieli nie groziło tylko to ostatnie. Amazon Prime Video kupisz tutaj Ale gdyby jej zachowanie było jedyną bolączką serialu Amazona, wciąż moglibyśmy mówić u sukcesie. A tymczasem to tylko jeden z jego wielu błędów. Oto, co musiałoby się stać, żeby drugi sezon wypadł lepiej niż pierwszy: Galadriela przestaje myśleć jak berserker, a zaczyna jak dowódcaLord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Nie wycofuję się z twierdzenia, że Morfydd Clark odwala kawał dobrej roboty. Zważywszy na to, co zrobiła z roli napisanej chyba dla branżowego kamikadze, sam fakt, że to nie na nią spadają największe gromy, można uznać za cud. Pomijając już jej wątek wskoczenia do wody na środku oceanu, szukania zemsty przez setki czy tam tysiące lat, posyłania swoich żołnierzy lekką ręką na śmierć, czuć tu ewidentną fascynację Sylvestrem Stallone’em. A przynajmniej Johnem Rambo. Galadriela bowiem, mimo iż jej nieśmiertelność dotyczy jedynie niestarzenia się i niechorowania, a nie fizycznej niezniszczalności, zachowuje się właśnie tak, jak słynny komandos. Nieważne, że obok śmigają strzały, a ludzie uciekają w przerażeniu – Galadriela kroczy dostojnie dalej. Nieważne, że rozżarzone skały wielkości domu, na który może sobie pozwolić Grażyna Kulczyk (bo na pewno nie millenialsi), obracają w niwecz całą wioskę, durna dumna elfka nigdzie się nie spieszy, efektownie wkraczając w dym. Co najciekawsze, po tak epickim finale odcinka, który kosztował życie całej gromady ludzi (i elfów może też), ma wciąż pięknie ułożone włosy. Co więcej, nie ma nawet jednej szramy! Jeśli zachowa tę formę do trzeciego lub czwartego sezonu, może wskoczy do Orodruiny, a ta w obawie, że może zrobić jej krzywdę, wsiąknie w ziemię. Albo wyparuje. Ale dość znęcania się nad głupotami scenarzystów. Galadriela to bowiem wciąż postać z potencjałem. Nie na nieskazitelną bohaterkę – to pokazała już dawno. Blisko jej do ciemności. I paradoksalnie tylko to może ją jeszcze uratować w tym serialu. Niech tylko twórcy chociaż ją zadrapią, żeby pokazać, że nie jest nieśmiertelna, i dadzą Morfydd odegrać Galadrielę, która zastanawia się nad tym, kim właściwie jest. Galadrielę, która może akceptuje, że nie jest tak dobra, jak chciałaby to sama widzieć, i nawet na jakiś czas zagląda mrokowi prosto w twarz (też macie wrażenie, że ze wszystkich postaci serialu właśnie z Halbrandem elficką księżniczkę łączy zupełnie niefamilijna chemia?). I pewnie w końcu się nawraca, ale już inna, nie tak buńczuczna, świadoma popełnionych błędów i niezgrywająca nieśmiertelnej bogini. A może właśnie taka? W końcu do czasów Wojny o Pierścień zostało tyle, że wszystko da się jeszcze odwrócić. Mniej polityki – więcej codziennościThe Hobbit: An Unexpected Journey, reż. Peter Jackson, New Line Cinema, Warner Bros. Pictures, 2012 Muszę się przyznać do jeszcze jednego swojego błędu. Na początku sądziłem, że Pierścienie Władzy Amazona będą równowagą dla skupionego na polityce Rodu Smoka. Jak się okazało, straszliwie się pomyliłem. Nie dość bowiem, że temu ostatniemu udało się świetnie zbalansować rzeczoną politykę z życiem codziennym, to jeszcze dla odmiany Pierścienie Władzy nie tylko nie próbowały niczego równoważyć, ale sprowadziły do niej wszystko i wszystkich. Na dodatek tak, że ani to za ciekawe, ani nawet nie wiadomo do końca, kto z kim i dlaczego. Ludzi (to znaczy piękną elfkę i przystojnego pana Saurona też) interesuje przetrwanie wyspy. Tyle że Numenor ma się na tyle dobrze zarówno pod względem ekonomicznym, jak i strategicznym, że jedynym zagrożeniem wydaje się gniew bogów. A bogowie z sąsiedniego Valinoru uwielbiają elfów. Mimo to z bliżej niewiadomych przyczyn pospolita ludność Numenoru robi wszystko, by gniew stworzycieli na siebie sprowadzić. Nawet jeśli muszą w tym celu uznać za zagrożenie dla całego kraju jedną elfkę wykazującą problemy z logicznym rozumowaniem. Najlepiej z tego wszystkiego sprawdza się wątek hobbitów. W przeciwieństwie do swoich potomków z Władcy Pierścieni prowadzą oni jeszcze koczowniczy tryb życia i nie budują słynnych domkowatych norek. Poza tym jednak ich życie nawet bez jakiegokolwiek wpływu na wielką politykę wydaje się ciekawe i pozbawione sztucznej dostojności, z jaką prezentowane są inne postacie. Nie ma tu nikogo, kto zapisałby się w historii Śródziemia tak znacząco, by pamiętano o nim kilka tysięcy lat później. I chyba właśnie o to chodzi – wprowadzić kilka opowieści o zwykłych mieszkańcach Śródziemia, którzy nie mają wpływu na nic więcej poza przetrwaniem swoim i własnych dzieci (bo w przypadku ludzkiej wioski wyglądało to tak na początku – potem pojawiła się idea obrony całego Śródziemia przed złem, itede, itepe, słowem – nudy). Lord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Gęste lasy, mokradła, szczyty gór i śródziemskie karczmyThe Lord of The Rings: The Two Towers, reż. Peter Jackson, New Line Cinema, 2002 Górskie szczyty widzieliśmy w serialu ledwie przez kilka chwil, najczęściej oglądając morze, miasta Numenoru czy pięknie oświetlone polany i wioski Śródziemia. A to wszystko przecież zaledwie mała część tego, co możemy zobaczyć na stworzonej przez Tolkiena mapie. Amazon może i pokazał to z rozmachem, ale koniec końców nie dał nam tak wiele, jak mogliśmy oczekiwać po premierze materiałów promocyjnych. Angielski pisarz uwielbiał lasy, dlatego też w Śródziemiu mamy kilka takich, które przewyższają pod względem powierzchni całe państwa – Mroczną Puszczę, Fangorn, Las w Rhun, puszcze w Forlindonie i Harlindonie oraz trochę mniejszy Stary Las (choć dla hobbitów i tak wydający się dżunglą nie do przebycia). Nie brakuje tu też bagien, wrzosowisk (na przykład tych Zwiędłych, gdzie grasują smoki) i pasm górskich. Tak naprawdę wystarczy jedynie zerknąć na mapę i zobaczyć, że w serialu pokazano zaledwie ułamek tego, co w ośmiu odcinkach można było przedstawić bez szkody dla fabuły (na wypadek gdyby jakaś istniała). Najciekawszymi terenami wydają się te, które przemierzają hobbici. Bo to nie jasne do granic możliwości pola Valinoru, nie ciemne, błotniste i deszczowe tereny orków czy nawet nie słabo oświetlone, ale bogato zdobione korytarze krasnoludów. Hobbici pokazują nam Śródziemie od tej najbardziej swojskiej strony – tam, gdzie mogliby mieszkać Tolkienowscy odpowiednicy Brytyjczyków czy Polaków. Lord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Amazon daje nam Drzewca, Kamienne Olbrzymy, Toma Bombadila, Złotą Jagodę, przodków Beorna czy od biedy któregoś z Wielkich OrłówThe Lord of the Rings: The Return of the King, reż. Peter Jackson, New Line Cinema, 2003 Wbrew pozorom Amazon nie pokazał nam niczego, co mogłoby nas zaskoczyć. Żadnej naprawdę tajemniczej postaci (dobra, przez chwilę można było mieć wątpliwości, czy Nieznajomy to Sauron – ale naprawdę przez chwilę!). Co więcej, wielu rozumnych ras nie przestawiono w serialu w ogóle. Enty chyba udają, że nie widzą rzezi na drzewach dokonywanej przez orków, Wielkie Orły najwyraźniej uznały konflikt ludzi z Adarem za zbyt mały, by chciało im się wtrącać, a trolle chyba wciąż się zastanawiają, czy nie powinny przypadkiem dołączyć do armii Saurona. Zgodnie z Tolkienowskimi źródłami, ród Beorna (czyli wielkiego człowieka niedźwiedzia) w Drugiej Erze jeszcze nie istniał, ale zdecydowanie bardziej wolałbym wprowadzenie wątku niekanonicznego, za to przynajmniej ciekawego. O swoje pięć minut od ponad dwudziestu lat dopraszają się Tom Bombadil i Złota Jagoda – dwa najbardziej tajemnicze byty z historii Tolkiena. To w zasadzie mógłby być temat na osobny amazonowy spin-off. Tylko najpierw twórcy musieli by ich choć na chwilę pokazać w Pierścieniach Władzy. Bo najgorsze jest to, że przy tak długim metrażu poszczególnych odcinków dostajemy mniej niż tuzin naprawdę ważnych postaci i ledwie kilka wątków, połączonych na końcu w dwa. A przecież serial nie straciłby na wartości dramatycznej, gdyby choć jedną trzecią czasu poświęconą na czczą gadaninę zastąpić wprowadzeniem nowych, ciekawych wątków i postaci. A wodotryski graficzne pokazać nie same dla siebie, a jako tło ważnych wydarzeń i rozmów. Król elfów (i krasnoludów) przestaje być dostojnym nosicielem elfickiej szabli czy kilofa i zaczyna władaćLord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Gil-galad, którego z książek znamy jako jednego z najpotężniejszych i najmądrzejszych władców Śródziemia, w serialu włóczy się tylko smętnie po Śródziemiu, czasem rzuci jakimś uroczystym banałem, ale w rzeczywistości służy bardziej za stojak na oręż niż rządzi. To już Elrond (choć ta postać też nie wydaje się porywająca) stara się coś ugrać, próbować jednocześnie zachować przyjaźń z Durinem i uzyskać korzystny dla obu stron sojusz. Obaj wielcy władcy zachowują się jednak w ostatecznym rozrachunku podobnie. Gil-galad sprawia przy tym wrażenie zamyślonego i rzadko mówi coś wprost. Dla odmiany Durin III przechadza się dumnie po podziemiach niczym duch Skarbek i… i to w sumie tyle. Nawet nie wiadomo, co takiego ważnego robi. I dlaczego nie rozważy choć propozycji kucia w odpowiednio zabezpieczonych tunelach. Najlepszym rozwiązaniem wydawałoby się po prostu uśmiercenie obydwu. Durin III jest pokazany jako starzec (choć zgodnie z Tolkienowskimi źródłami dostanie jeden z krasnoludzkich pierścieni, który go wzmocni). Trudno powiedzieć, jak zachowają się w tym przypadku twórcy, którzy, jak pokazał pierwszy sezon, wcale nie muszą bazować na tym, co zostało napisane we Władcy Pierścieni. Gil-galad nie musi więc zostać uśmiercony przez Saurona… Ale nietrudno ukrywać, że z punktu widzenia serialu byłoby to chyba najlepsze rozwiązanie. Skoro nawet statyczne profile psychologiczne to konstrukt przerastający możliwości scenarzystów… Nie, najlepiej będzie po prostu ich zabić. Serio, Elrond i Durin IV wraz z Disą poradzą sobie zdecydowanie lepiej. Najważniejsi bohaterowie (najlepiej pomnożeni razy dwa w sezonie drugim) dostają po wiarygodnym story arcu mającym w ten czy inny sposób motywować ich działaniaLord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 Dowodzący grupą orków Adar doznał kiedyś odrzucenia przez elfów i Valinor, został też zlekceważony przez Saurona. Fanowi Tolkiena może to coś mówić, choć nie do końca, bo sama postać została przecież wymyślona na potrzeby serialu. Ktoś, kto w ogóle nie czytał książek, pogubić się w tym wszystkim może jeszcze łatwiej. Nieduża to jednak strata – story arc Adara jest po prostu słaby (choć sam aktor robi, co może, by ugrać coś przy tak słabo rozpisanej roli). Kompletnie niewiarygodnie brzmią zaś zapewnienia beztroskiego Saurona, że to elf wyrządził mu krzywdę, kiedyś go zabijając. A kiedy to dokładnie się stało i jak Sauron wyszedł z tego jako Halbrand – to już wiedzą chyba tylko twórcy. Albo i nie. Nie lepiej prezentuje się Galadriela ze swoim „Sauron zabił mi brata”. Owszem, trauma to ogromna, ale jakim cudem kilkusetletnia, wysoce inteligentna elfka nie zdążyła się jeszcze z niej otrząsnąć i zacząć myśleć racjonalnie, jak na długowiecznego dowódcę przystało? Nie żebym znał kogoś kilkusetletniego, ale mam dziwne wrażenie, że ekipa Amazona dzieli ze mną ten sam brak punktu porównawczego. W obecnej sytuacji można już tylko rozszerzyć retrospekcje, pokazać więcej brata Galadrieli i okoliczności jej wcześniejszej walki z Sauronem. Może nawet połączyć to wszystko z wątkiem Adara. I skoro już twórcy chcą rozwijać wątek Saurona niemogącego się wyzwolić spod wpływu Morgotha, to dlaczego nie pokazać również takich scen z przeszłości? I po prostu – mniej wszystkiego (może poza głównymi bohaterami), łącznie z pieniędzmi na CGI, ale za to jedna autorska wizja projektuZgubne dla Pierścieni Władzy okazały się pieniądze Jeffa Bezosa. Na którymś etapie produkcji uznano, że im więcej, z większym rozmachem i bardziej dramatycznie, tym lepiej. Niestety, mimo całego tego patosu, śmierci i zniszczenia, które widzimy na ekranie, wszystko wydaje się co najwyżej letnie, nieporównywalne z gorącym jak smoczy ogień House of The Dragon. Na szczęście tli się jeszcze iskra nadziei. Jeżeli Amazonowi uda się wyciągnąć wnioski z porażek pierwszego sezonu i będzie on zainteresowany ulepszaniem go (nawet jeśli „pieniądze się zgadzają”), może jeszcze z tego wyjść naprawdę epicki serial fantasy. Może. Bo na razie mamy zlepek kilku ładnych scen, które chyba mają jakiś związek z Tolkienem, ale nikt nie wie do końca jaki. Lord of the Rings: Power of Rings, showrunnerzy: Patrick McKay, J.D. Payne, Amazon Prime Video, 2022 OD AUTORA Na początku Pierścienie Władzy mnie oczarowały. Przymykałem wówczas oko na scenariuszowe głupotki, ganiąc przede wszystkim Elronda, który ostatecznie okazał się jedną z lepiej zbudowanych postaci. Nie zrozumcie mnie źle – to wciąż nie jest zły serial. Ale zapowiadał się na jeśli nie epicki, to przynajmniej bardzo dobry, więc tym bardziej szkoda, że pierwszy sezon niczym nie olśnił. Ale może zrobi to drugi. Ja wciąż mocno w to wierzę! Czytaj więcej:Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy - wyjaśniamy, kim jest Adar POWIĄZANE TEMATY: fantasy nasze opinie publicystyka filmowa Morfydd Clark Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy Marek Jura Marek Jura W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi. „Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów „Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku „Nigdy więcej nie będę chciał zrobić takiego filmu”. Tom Cruise niemal od 40 lat żałuje, że zagrał w tej klapie fantasy „Nigdy więcej nie będę chciał zrobić takiego filmu”. Tom Cruise niemal od 40 lat żałuje, że zagrał w tej klapie fantasy Najbardziej kontrowersyjny film Kevina Smitha po latach niedostępności znów będzie można obejrzeć. Reżyser ma wielkie plany w związku z Dogmą Najbardziej kontrowersyjny film Kevina Smitha po latach niedostępności znów będzie można obejrzeć. Reżyser ma wielkie plany w związku z Dogmą „Byliśmy idiotami, że tego nie widzieliśmy”. Twórcy Supernatural niemal popełnili koszmarny błąd obsadzając Jensena Acklesa „Byliśmy idiotami, że tego nie widzieliśmy”. Twórcy Supernatural niemal popełnili koszmarny błąd obsadzając Jensena Acklesa