Dragon Ball potrzebuje Son Goku, ale jednocześnie musi się go pozbyć

Son Goku jest jednym z największych bohaterów w historii mangi oraz anime. Przygody Saiyanina trwają od kilkudziesięciu lat i wydaje się, że bohater jest bardzo potrzebny Dragon Ballowi, ale jednocześnie sabotuje serię.

nasze opinie
Zbigniew Woźnicki 15 czerwca 2023
7
Źrodło fot. Dragon Ball Z, twórca: Akira Toriyama, Toei Animation 1989
i

Dragon Ball towarzyszy mi od wczesnych lat szkolnych i został w mym życiu już na zawsze. Anime oglądałem wiele razy, czytałem mangę i w centrum wydarzeń zawsze był i jest Son Goku. Potężny Saiyanin radzi sobie z każdym kolejnym przeciwnikiem – nieważne, jak silny by był.

Sporą łyżką dziegciu w tej smoczej beczce miodu stał się Dragon Ball Super i sposób, w jaki Son Goku został tam przedstawiony. Chyba każdy się zgodzi, że oglądanie głównej postaci w takim stanie ogłupienia i cofnięcia w rozwoju jest mało przyjemne. To po prostu sabotuje całe show, ale historia pokazała, że bez Son Goku Dragon Ball może nie mieć sensu.

Son Goku musi odejść

Dlaczego Akira Toriyama powinien pozbyć się swojej naczelnej postaci? Wbrew pozorom odpowiedź jest dosyć prosta. Regres, jaki zaliczył Son Goku w Dragon Ballu Super, psuje odbiór całego doświadczenia. Ciężko czerpać przyjemność z czytania mangi, oglądania filmów lub serialu, jeśli główny bohater zachowuje się w wybitnie irytujący sposób.

Z pewnością patrzylibyśmy na to inaczej, gdyby wspomniana seria była pierwszą w historii. Ja jednak wiem, co wydarzyło się wcześniej, jak zachowywał się Son Goku, czego się nauczył. Gdy widzę na ekranie Goku sprawiającego wrażenie, że zapomniał, iż potrafi walczyć i posiada niesamowitą moc, to ręce mi opadają. W drugą stronę też nie jest lepiej. Son Goku z Dragon Balla Z może pochwalić się opanowaniem i darzy szacunkiem nawet najgorszych przeciwników. Natomiast w Super potrafi zachować się niczym rasowy burak.

Dragon Ball potrzebuje Son Goku, ale jednocześnie musi się go pozbyć - ilustracja #1
Dragon Ball Super, Kimitoshi Chioka, Fuji TV, 2015

Kiepska konstrukcja głównego bohatera źle wpływa na całą produkcję, i nieważne, o jakim dziele mowa. Son Goku dominuje swoją obecnością nad resztą postaci. Wychodzi to również poza wspomniane wcześniej media. Przykładowo: w grze Dragon Ball FighterZ mamy do czynienia z aż sześcioma wariacjami Son Goku, nie wliczając różnych wersji Gogety, Vegito i Bardocka.

To pokazuje, że Dragon Ball to Son Goku, ale i tak trzeba znaleźć sposób na usunięcie tej postaci z uniwersum. Jeśli twórca już nie ma pomysłu, jak rozwijać swojego głównego bohatera, i musi chwytać się tanich zagrywek, resetując postępy Son Goku, by w pewnych sferach zaczynał od zera, to w mojej opinii tworzenie takiej serii jest kompletnie bez sensu. Fani tylko się irytują, bo choć przeciwnicy są coraz silniejsi, to sam bohater stoi w miejscu.

Son Goku musi zostać

Jednak pozbycie się Son Goku nie byłoby tak łatwym zadaniem. Z tego samego powodu, o którym przed chwilą pisałem: on jest Dragon Ballem. W przeszłości Akira Toriyama chciał zastąpić Saiyanina jego synem, czyli Son Gohanem. Cell Saga miała ostatecznie zakończyć podróż Son Goku, co pokazuje początek Buu Sagi, gdzie właśnie Gohan został wysunięty na pierwszy plan.

Dragon Ball potrzebuje Son Goku, ale jednocześnie musi się go pozbyć - ilustracja #2
Dragon Ball Z, Daisuke Nishio, 1995

Jak to się zakończyło, wszyscy wiemy. Fani chcieli powrotu poprzedniego głównego bohatera i to dostali. Na szczęście w ostatnim rozdziale Dragon Balla Z udało się zachować charakter Son Goku, ale jednocześnie przypadek Buu Sagi pokazuje, że bez niego wielu widzów może całkowicie stracić zainteresowanie serią. Po latach nastawienie fanów mogło się jednak zmienić.

Zresztą przykłady podobnego działania znajdziemy u konkurencji Toriyamy. W mojej opinii Boruto, które kontynuuje uniwersum Naruto, ale stawia nacisk na nowych bohaterów, jest dość przeciętne. Najlepsze momenty dotyczą bohaterów z Naruto, co mówi samo za siebie. To właśnie mógłby być problem w przypadku Dragon Balla, gdzie nowe historie bez udziału Son Goku po prostu straciłyby na wartości dla miłośników tego świata. Nie byłoby dla nich kompletne.

Saiyanin jest związany z marką od pierwszych stron mangi, pierwszego odcinka anime. Nawet jeśli początek danej przygody nie dotyczył bezpośrednio niego, to i tak w końcu się pojawiał, żeby pomóc pozostałym członkom ekipy. Nie wliczam w to oczywiście niektórych fillerów, które miały miejsce w anime. To wciąż zdecydowana mniejszość w miejscu, gdzie Son Goku przy pomocy swoich umiejętności rozwiązywał problemy.

Co zrobić z problemem Son Goku w Dragon Ballu?

Jedna z możliwości wydaje się oczywista i jednocześnie drastyczna. Najlepiej byłoby po prostu zakończyć historię i tyle. Dragon Ball Super to niespodziewane wznowienie serii i tak naprawdę nie było ono potrzebne. Pokazuje to ścieżka rozwoju Son Goku, który wrócił do początków. Po co niszczyć uwielbianego bohatera, skoro nie potrzebował żadnych zmian i kolejnych tasiemcowych serii?

Dragon Ball potrzebuje Son Goku, ale jednocześnie musi się go pozbyć - ilustracja #3
Dragon Ball Super, Kimitoshi Chioka, Fuji TV, 2015

Drugą opcją jest twardy reset lub nawet reboot. Można by było znów pokazać Son Goku jako kogoś nieokrzesanego, kto dopiero wchodzi do wielkiego świata, lecz zrobić to u samego źródła i przedstawić nową interpretację pierwszej podróży bohatera i Bulmy po tytułowe smocze kule. Umożliwiłoby to również reinterpretację historii znanych ale niedopieszczonych bohaterów – jak Yamcha, którego Dragon Ball Super także nie potraktował zbyt dobrze.

Son Goku stał się dla Dragon Balla ciężarem. Jednocześnie ciągnie serię w dół i utrzymuje ją przy życiu. Akira Toriyama (oraz Toyotarou) trafił w ślepą uliczkę, z której naprawdę ciężko będzie mu się wydostać. Podejście do Son Goku w DBS wydaje się wybitnie leniwe, bo nie ma co ukrywać, że główny bohater serii miał dosyć ograniczone ścieżki rozwoju. Po latach był doświadczonym wojownikiem, nawet mistrzem. To on udzielał rad i pouczał innych, sam nie przyjmując nauk. Osobiście wolałbym całkowite zakończenie serii, ponieważ każda opowieść musi mieć swój koniec, chociaż reboot również wydaje się ciekawą koncepcją.

Zbigniew Woźnicki

Zbigniew Woźnicki

Przygodę z publicystyką i pisaniem zaczął w serwisie Allegro, gdzie publikował newsy związane z grami, technologią oraz mediami społecznościowymi. Wkrótce zawitał na GRYOnline.pl i Filmomaniaka, pisząc o nowościach związanych z branżą filmową. Mimo związku z serialami, jego serce należy do gier wszelakiego typu. Żaden gatunek mu nie straszny, a przygoda z Tibią nauczyła go, że niebo i muzyka w grach są całkowicie zbędne. Przed laty dzielił się swoimi doświadczeniami, moderując forum mmorpg.org.pl. Uwielbia ponarzekać, ale oczywiście konstruktywnie i z umiarem. Na forum pisze pod ksywką Canaton.

„Jak śmiecie”. Gwiazda Harry'ego Pottera zwraca uwagę na problem z nową ekranizacją od HBO

„Jak śmiecie”. Gwiazda Harry'ego Pottera zwraca uwagę na problem z nową ekranizacją od HBO

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

Kiedy Wednesday powróci na Netflixa z 2. sezonem? Zebraliśmy informacje o nowych odcinkach

Kiedy Wednesday powróci na Netflixa z 2. sezonem? Zebraliśmy informacje o nowych odcinkach

Simpsonowie ujawnili, dlaczego Homer nadal pracuje w elektrowni po 35 latach szaleństw

Simpsonowie ujawnili, dlaczego Homer nadal pracuje w elektrowni po 35 latach szaleństw

„Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów

„Jestem kretynem”. Paul Wesley już zawsze będzie żałować zrobienia tej jednej rzeczy w Pamiętnikach wampirów