Saltburn oczarowuje i hipnotyzuje. Szkoda tylko, że bazuje na przekombinowanych zwrotach akcji

Najnowszy film reżyserki Obiecującej młodej kobiety to w gruncie rzeczy kino, które warto polecić każdemu. Problem w tym, że uzyskany przez Fennel efekt psuje nieco przesadzone scenariopisarstwo.

nasze opinie
Jan Tracz 27 października 2023
3
Źrodło fot. Saltburn, reż. Emerald Fennell, LuckyChap Entertainment 2023
i

Saltburn w Wielkiej Brytanii był jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Zwiastun prezentował film jako połączenie zagadki typu Na noże Riana Johnsona z pogłębioną i niezwykle zabawną satyrą na brytyjską klasę wyższą. Do tego dochodzi reżyseria – teoretycznie imię i nazwisko Emerald Fennell raczej nie mówi nic osobie, która nie siedzi na co dzień w kinie. Nie zmienia to faktu, że o Obiecującej młodej kobiecie słyszał praktycznie każdy – w końcu był to jeden z najciekawszych hitów poprzednich lat. I choćby właśnie dlatego nie można pominąć premiery Saltburn, filmu, który ma szansę namieszać w tegorocznym rozdaniu nagród.

Tym bardziej że podczas tegorocznej edycji London Film Festival był to najbardziej oblegany tytuł. Zainteresowanie Saltburn okazało się większe niż filmem Martina Scorsese, choć oczywiście mogło wynikać to z faktu, że większość kinofilów i krytyków miała już okazję zobaczyć go w Cannes. Tak czy siak prosto ze wspomnianego festiwalu mamy dla was tekst o filmie, który – jak wspomina tytuł niniejszego artykułu – oczarowuje i hipnotyzuje. Niemniej ma też swoje wady, więc w żadnym wypadku nie będzie tu mowy o pretendencie do najlepszego filmu 2023.

I jeszcze jedno – po przeczytaniu tego tekstu pod żadnym pozorem nie sięgajcie po zwiastun. Jeśli odnajdujecie się w tego typu kinie, to już po obejrzeniu tych kilku minut mniej więcej domyślicie się, w jakim dokładnie kierunku zmierza ta (nie)przewidywalna opowieść.

Wielogatunkowa przejażdżka

Saltburn oczarowuje i hipnotyzuje. Szkoda tylko, że bazuje na przekombinowanych zwrotach akcji - ilustracja #1
Saltburn, 2023, reż. Emerald Fennell, Amazon MGM Studios

Z początku zaczyna się niewinnie i nic nie zapowiada, że ukazana sielanka zamieniać się będzie w koszmar. Oliver (rewelacyjny Barry Keoghan) rozpoczyna studia na Oxfordzie. Od początku czujemy, że raczej nie do końca tam pasuje – to uczelnia bogaczy, dzieci ludzi ze sfer, do których nie należą jego rodzice. Trudno odnaleźć mu się w tej rzeczywistości… aż do czasu, kiedy poznaje Felixa Cattona (Jacob Elordi), tzw. bananowe dziecko, które rodzice wysłali na najlepszą uczelnię w kraju. Tworzy się między nimi pewna nienazywalna więź, a kiedy Oliverowi nagle umiera uzależniony ojciec, Felix – w przypływie empatycznego odruchu – zaprasza go na przerwę wakacyjną do rodzinnej posiadłości w Saltburn. No i zaczyna się jazda bez trzymanki…

Przede wszystkim Saltburn zaskakuje wielogatunkową treściwością. W trakcie całego filmu dostajemy zarówno coś w rodzaju narracji stylizowanej na typowe problemy nastolatków (wątek oxfordzki), zjadliwą satyrę na pseudoproblemy brytyjskiej arystokracji (wstęp w Saltburn) czy kameralną grę o tron (wszystko, co potem). Całość hipnotyzuje, bowiem aż do finałowego zwrotu akcji nie spodziewamy się, w jakim kierunku pójdzie ta ambiwalentna gra. Jedyny problem to fakt, że raczej „oczekiwany” zwrot fabularny psuje uzyskany przez reżyserkę efekt. Nie wszystko jest do końca tym, czym się wydawało, a co za tym idzie, nasz personalny odbiór fabuły także okazuje się… niekompletny? A nawet może i fałszywy?

Saltburn pod Klepsydrą

Saltburn oczarowuje i hipnotyzuje. Szkoda tylko, że bazuje na przekombinowanych zwrotach akcji - ilustracja #2
Saltburn, 2023, reż. Emerald Fennell, Amazon MGM Studios

Posiadłość w Saltburn na pierwszy rzut oka wygląda jak spożytkowane na bardziej praktyczny sposób muzeum. Piękne ogrody, idylliczna atmosfera, przestrzenne pokoje, bardzo wiele pomieszczeń – to miejsce za duże na kilkuosobową rodzinę, ale przecież liczy się eksces, więc kto by zwracał uwagę na tego typu szczegóły…? To jedynie początkowe odczucia, bowiem to, w jaki sposób Oliver postrzega to miejsce, powolutku – jakoś w tempie ciągu arytmetycznego – zaczyna się zmieniać.

Nie możemy w końcu zapominać, że Oliver pochodzi z biednej rodziny (a przynajmniej tak każdemu mówi). Bohater Keoghana zachłystuje się oferowanym mu tutaj bogactwem. Dni zlewają się z jedną długą dobę, a Oliver zapomina, że wakacje muszą się w końcu skończyć. A przecież – bądźmy szczerzy – chyba nikt nie chciałby opuszczać tak zjawiskowego miejsca jak posiadłość Cattonów. Zatem Saltburn staje się onirycznym miejscem, czymś w rodzaju Sanatorium pod Klepsydrą, w której upływ czasu traci na znaczeniu – liczy się fakt, aby jak najdłużej pozostać gościem w tym niecodziennym miejscu. Jednak Saltburn nie ma leczniczych właściwości jak Schultzowskie sanatorium – ono raczej sprowadza Olivera na złą ścieżkę. Ten zaczyna odkrywać sekrety Cattonów, aby następnie wykorzystać je dla swojej własnej korzyści. Zakompleksiony Oliver zrobi wszystko, aby pozostać w tym miejscu (na zawsze?).

Oscary i obrazy

Saltburn oczarowuje i hipnotyzuje. Szkoda tylko, że bazuje na przekombinowanych zwrotach akcji - ilustracja #3
Saltburn, 2023, reż. Emerald Fennell, Amazon MGM Studios

Nazywanie filmu oscarowym jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem nagród brzmi jak próba zabawy w jasnowidztwo. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że tytuł Saltburn prędzej czy później zobaczymy obok plotkarskich nagłówków typu „Murowany kandydat do Oscara” albo „Czarny koń tegorocznego rozdania”. W filmie Emerald Fennell praktycznie każdy element (no, może oprócz samego scenariusza?) stoi na wysokim poziomie. Aktorstwo, montaż, odwzorowanie brytyjskiego kiczu – czego chcieć więcej?

No i ten hipnotyzujący obraz: całość zostaje utrzymana w nieco ciasnawym formacie 4 : 3, co ma na celu podkreślenie sytuacji głównego bohatera – ukazanie poczucia duszności, jakie wywołuje cała posiadłość Saltburn. A to, w połączeniu z zimnymi i stonowanymi kolorami, oferuje nam metaforę klatki, w której Oliver zostaje uwięziony. Choć główna akcja dzieje się podczas letniej, wakacyjnej przerwy, to i tak czujemy, jakbyśmy uczestniczyli w nieco bardziej grobowym czasie. Odpowiedzialnym za ten niepowtarzalny efekt jest Linus Sandgren, szwedzki operator filmowy, który ma na swoim koncie takie tytuły jak La La Land i Babilon. O dziwo, efekt ten dodaje też pewnego baśniowego klimatu czy wręcz po części angażuje samego widza. Format obrazu 4 : 3 nie tylko podkreśla duszną atmosferę, ale także pozwala nam wejść w skórę samego Olivera. W pełni skoncentrowani na środkowej części ekranu zaczynamy się czuć tak, jakbyśmy wpatrywali się w powiększoną wersję dziurki od klucza. Stajemy się – niczym Oliver – podglądaczami życia rodziny Cattonów. A podglądactwo bywa uzależniające, i to bardziej niż pewne, że nie skończy tylko na jednym skrytym zerknięciu.

Saltburn to kino, które przeżywamy wręcz na płaszczyznach metafizycznych – szkoda jedynie, że nieco gorzej myśli się o nim już po samym wyjściu z kina. Niemniej warto odwiedzić posiadłość Saltburn i odkryć jej sekrety. Albowiem te nie tylko fascynują, ale i w zmysłowy sposób pobudzają. Są sensualne, a przy okazji i zabójcze – to od naszych bohaterów zależy, w którym dokładnie kierunku pójdzie nasz wojeryzm. Pozostaje jedynie pytanie, czy jesteście w stanie przekonać się o tym wszystkim na własnej w skórze. A gdzie? Właśnie w Saltburn, miejscu, które zaprasza, ale które niekoniecznie wypuszcza ze swoich sideł.

NASZA OCENA: 8/10

Jan Tracz

Jan Tracz

Absolwent Film Studies (BA i MA) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, WhyNow, The Upcoming, Ayo News, Interii Film, Przeglądu, Film.org.pl i GRYOnline.pl. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, British Thoughts Magazine, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Alejandro Gonzálezem Ińárritu, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Davidem Thomsonem. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

25 lat temu Bruce Willis otrzymał tak absurdalnie wysokie wynagrodzenie za Szósty zmysł, że do dziś niemal nikomu nie udało się tego przebić

25 lat temu Bruce Willis otrzymał tak absurdalnie wysokie wynagrodzenie za Szósty zmysł, że do dziś niemal nikomu nie udało się tego przebić

Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu

Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu