Rozmawiamy z Marią Dębską, Maciejem Musiałem oraz twórcami serialu Kiedy ślub?

Kiedy ślub? to prawdopodobnie jeden z najlepszych polskich seriali ostatnich lat. Dlatego postanowiliśmy porozmawiać z występującymi w nim aktorami: Marią Dębską i Maciejem Musiałem oraz z jego reżyserami: Piotrem Domalewskim i Łukaszem Ostalskim.

nasze opinie
Jan Tracz 2 marca 2024
1
Źrodło fot. Kiedy ślub, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+ 2024
i

Połowa serialu za nami, więc to doskonały moment, aby bez spoilerów dowiedzieć się nieco więcej o kulisach powstawania nowego hitu Canal+. W końcu dawno nie było tak ciepłego serialu w Polsce, który nie tylko oferowałby dialogi na wysokim poziomie, ale i dawałby tak wiele przestrzeni postaciom zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowym. Naszymi rozmówcami byli aktorzy Maria Dębska i Maciej Musiał, a także reżyserzy serialu Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski.

Maria Dębska

Zaczęliśmy od rozmowy z Marią Dębską, fenomenalną aktorką, która wciela się w główną bohaterkę serialu – Wandę. Dziewczyna decyduje się na zerwanie ze swoim partnerem Tośkiem (Eryk Kulm Jr.), co wyznacza tor fabularny całej produkcji. Oto co Maria miała do powiedzenia o swojej roli.

Kiedy ślub?, 2024, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+

Jan Tracz: Kim jest Wanda i w jakim momencie życia ją poznajemy?

Maria Dębska: Wanda ma trzydzieści lat i jest psycholożką, która szuka pracy, a od 13 lat jest w związku z Tośkiem, jeszcze od liceum. Na początku pierwszego odcinka rozstają się: rozmawiali już o tym od dłuższego czasu, ale to Wanda podejmuje decyzję, by zakończyć ich relację. Wanda zdaje się bardzo dobrze kontrolować swoje życie, to „miss perfect”, która na naszych oczach orientuje się, że jednak wcale tak poukładana nie jest, natomiast Tosiek to „człowiek chaos”, tzw. „wieczny chłopiec”, który musi teraz dość szybko dojrzeć i się ogarnąć.

J.T.: To ona decyduje o ich zerwaniu. Ale czy naprawdę tego chce?

M.D.: W późniejszych odcinkach okazuje się, że to wcale nie jest takie proste, że bardzo trudno być pewnym decyzji o tak ogromnej wadze. Oni rozstają się w szacunku i empatii wobec siebie, co z pozoru bardzo im pomaga, później okazuje się jednak utrudnieniem. Jeden z ich przyjaciół mówi im, że może „łatwiej byłoby się nienawidzić”. Może i tak, ale Wanda i Tosiek wciąż są sobie bardzo bliscy. To Wanda podejmuje decyzję o zerwaniu, co nie jest dużym zaskoczeniem, bo większość decyzji zazwyczaj w ich związku podejmowała ona. Nie jest w stanie dłużej wytrzymać właśnie braku decyzyjności Tośka, który od trzech lat trzyma schowany pierścionek i nie potrafi zdecydować się na zaręczyny. W ogóle nie potrafi zdecydować się na żaden poważny krok i to według niej rozbija tę relację.

J.T.: Jak wyglądał Twój research co do jej zawodu? Pomogło Ci to zrozumieć Wandę?

M.D.: Wanda jest w lekkim dysonansie. To bardzo świadoma i poukładana dziewczyna, ale potrzeba kontroli czasem doprowadza ją do ściany. Wie o relacjach dużo, jest psychologiem i świetnie wspiera innych ludzi w ich problemach, w teorii jest naprawdę znakomita, ale – jak to często bywa – tak naprawdę nie radzi sobie do końca ze sobą. Z biegiem serialu będziemy obserwować, jak prawdziwie dojrzewa, odkrywa siebie i uczy się na własnych błędach.

J.T.: A jak pracowaliście nad uczuciem między Wami? Wierzysz w coś takiego jak chemia ekranowa między dwójką doskonale rozumiejących się aktorów?

M.D.: Oczywiście, że wierzę! Chemia między aktorami bardzo pomaga w pracy. Czasem się zdarza, czasem nie. Tu było tak, że z Erykiem świetnie poczuliśmy się ze sobą już podczas zdjęć próbnych. Włączyli kamerę, zaczęliśmy grać scenę i w pewnym momencie zupełnie zapomniałam, że ktoś to filmuje, że to casting. Po prostu siedzieliśmy i rozmawialiśmy, od początku czując, że jest między nami silne porozumienie. Znaliśmy się już wcześniej i trochę pracowaliśmy razem, ale tutaj tworzyliśmy rozbudowaną relację ekranową od podstaw, powoli, bazując na świetnej wymianie energii, którą niewątpliwie mamy. Podstawą relacji naszych bohaterów, których za chwilę musieliśmy „rozstać”, była bliskość wytwarzająca się po wielu latach związku. Musieliśmy wyjść od tego głębokiego, wielowymiarowego porozumienia łączącego ludzi, którzy spędzili ze sobą prawie połowę swojego życia. Kiedy jedno zaczyna zdanie, a drugie je kończy. Są wtedy praktycznie jednością, a ich ciała nieustannie pamiętają swoje zbliżenia. Potem trzeba było nałożyć na to pęknięcia, które miały być początkiem drogi do rozstania. To było bardzo interesujące zadanie.

Kiedy ślub?, 2024, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+

Jestem fanką stolikowych prób: uważam, że one wiele dają – sporo godzin spędziliśmy na rozmowach i dyskusjach z naszymi wspaniałymi reżyserami, w jakim kierunku powinniśmy iść. Już na samym planie czułam, że jesteśmy teamem, w którym jestem bezpieczna i mogę ryzykować, ale też wiem, dokąd zmierzamy. Jednocześnie wciąż każdego dnia wspólnie szukaliśmy rozwiązań, błądziliśmy, pytaliśmy.

J.T.: A rozmawialiście, co konkretnie jest przyczyną tej dysharmonii w związku?

M.D.: Związek składa się z wielu czynników. U Wandy i Tośka mnóstwo rzeczy naprawdę świetnie działa. Gdzieś jednak stracili wspólny kierunek i trudno im z tym dłużej żyć. Są ze sobą od trzynastu lat, i to w takim wieku, kiedy człowiek najbardziej się zmienia. To już nie są ci sami ludzie z liceum, którzy poszli ze sobą na studniówkę. Nie wiedzą do końca, czy wciąż są tymi samymi dzieciakami, które się w sobie zakochały. Nie wiedzą, czy dziś jako dorośli potrafią kochać się równie mocno, dojrzalej. I czy chcą od życia tego samego.

J.T.: Zapewne nieraz miałaś kiedyś sytuację, w której życie osobiste wpływało na Twoje życie zawodowe. Rzadko mówi się o tym, jak sprawy prywatne potrafią nas rozłożyć. A Wanda zostaje postawiona w wyjątkowo trudnej sytuacji. Nowa praca kontra zerwanie.

M.D.: Wanda idzie do nowej pracy, w której nikogo nie zna, nie ma komu się zwierzyć, musi być w świetnej formie, a przecież czuje się fatalnie. To trudne, choć tak właśnie wygląda życie. Ja też mam taki zawód, w którym nikogo nie interesuje, w jakiej jestem formie ani co zdarzyło mi się danego ranka. Nie mogę wziąć urlopu na żądanie. To z jednej strony bywa trudne, z drugiej bardzo to doceniam – mój zawód czasem bywa po prostu odskocznią. Kiedy wychodzę na scenę w teatrze, sprawa jest prosta – gram niezależnie od wszystkiego. Podobnie dzieje się, kiedy wchodzę na plan, nie ma znaczenia, czy przed chwilą wydarzyło się coś dramatycznego w moim życiu. Wielokrotnie wydawało mi się, kiedy było mi źle, że nie dam rady. Wsparciem bywają dla mnie w takich sytuacjach koledzy i koleżanki, ale nie zawsze otwieram się na trudne tematy. Zresztą myślę, że w wielu zawodach bywa podobnie.

J.T.: Czy Wanda ma coś z Marii? Czy może oddzielasz te dwa mikroświaty?

M.D.: Uwielbiam grać bohaterki dalekie ode mnie, wchodzić w światy, o których nie mam pojęcia, ale tu miałam ogromną frajdę z zagrania dziewczyny, która jest mi bliska, którą mocno poczułam od pierwszego czytania. Kiedy przeczytałam scenariusz, pomyślałam sobie, że znam mnóstwo takich Wand i Tośków, że ten serial jest bardzo blisko realności i tego, jak życie bywa skomplikowane. Miałam wrażenie, że Wanda jest połączeniem wielu kobiet, które znam.

J.T.: Eksperymentowaliście podczas pracy nad Waszym serialem? Stymulowaliście siebie nawzajem?

M.D.: Ósmy, ostatni, odcinek serialu nie był jeszcze dopisany, kiedy zaczęliśmy próby, więc do końca nie byliśmy pewni, jak zakończy się ta historia. I to w jakiś sposób trzymało nas w niepewności i na pewno ciekawie na nas wpływało. Tak jak wspomniałam, mieliśmy dość długie próby czytane, gdzie dane nam było improwizować i testować sceny na wiele różnych sposobów.

Kiedy ślub?, 2024, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+

J.T.: A przywiązujesz się do swoich bohaterek? Trudno Ci było pożegnać się z Wandą? To w końcu serial, znacznie więcej czasu spędziłaś z Wandą niż przykładowo ze swoimi innymi postaciami.

M.D.: Zazwyczaj mam żałobę po swoich bohaterkach. Potrzebuję czasu, żeby wyhamować, pożegnać się ze światem, którym żyłam przez kilka miesięcy. Daję sobie na to przestrzeń i tu było podobnie.

Maciej Musiał

Rola Maćka Musiała – gwiazdor Marek Lipko – jest praktycznie drugoplanowa, ale kiedy aktor pojawia się przed kamerą, od razu ujmuje charyzmą i charakterem. Zdradzanie, jaką rolę odgrywa w tej opowieści, wiązałoby się z odsłonięciem lwiej części fabuły, dlatego podpytaliśmy Maćka o cechy jego (anty)bohatera.

J.T.: Kim jest Twój Marek Lipko?

Maciej Musiał: Marek jest aktorem, który od dziecka grał w różnych produkcjach. Jest absolutnym narcyzem, egocentrykiem, playboyem, który nad łóżkiem ma obraz z samym sobą. Bardzo się kocha, ale w tym wszystkim jest całkiem uroczy. Wie, czego chce w życiu. Ale chyba nie wie, czego potrzebuje.

J.T.: A jaką rolę odgrywa w Waszej historii?

M.M.: Spotkania z tego typu osobami uczą nas odwagi do sięgania po to, czego pragniemy. W życiu Wandy właśnie taką rolę odgrywa Marek, pomaga jej troszczyć się o samą siebie. Oczywiście Marek jest postacią poboczną w serialu, ale myślę, że wyjątkowo barwną. [śmiech]

J.T.: To drugoplanowa rola – zazwyczaj nie ma zbyt wiele czasu i przestrzeni na przygotowanie do takiego serialu. Jak to wyglądało u Ciebie?

M.M.: Dostałem scenariusz i mieliśmy jedną próbę. Ja nie romantyzuję aktorstwa, po prostu staram się dobrze wykonać swoją robotę.

J.T.: Czy grasz kogoś w rodzaju swojej własnej aktorskiej karykatury? A może sam inspirowałeś się jakąś „personą non gratą”?

M.M.: Tak, można powiedzieć, że to taka moja aktorska karykatura. Inspirowałem się paroma osobami, ale nie zdradzę kim! Generalnie chciałem obronić Marka. Na papierze i dramaturgicznie wychodzi na chama, a ja chciałem obdarzyć go czułością. Zaimplementowałem w nim pewnego rodzaju autentyczną naiwność. Lubię jego relację z Wandą, bo to niby przelotny romans, ale okazuje się on wartością dodaną dla każdego z nich. Niemniej nie mogę zdradzić, w jaki sposób się to kończy. [śmiech]

Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski

Kiedy ślub?, 2024, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+

Na zakończenie porozmawialiśmy z Piotrem Domalewskim (m.in. Cicha noc, Jak najdalej stąd) i Łukaszem Ostalskim, czyli dwójką reżyserów odpowiedzialnych za całą produkcję. To właśnie oni wyznaczyli końcowy styl serialu i decydowali chociażby o castingu czy stronie wizualnej. Twórcy opowiedzieli, w jaki sposób kręci się współczesne komediodramaty oraz jak ze sobą współpracowali.

J.T.: Dwóch reżyserów to dwie wizje i dwie wrażliwości. W jaki sposób próbowaliście znaleźć wspólny język w trakcie pracy nad serialem?

Piotr Domalewski: Od początku potrafiliśmy wyznaczyć wspólną drogę, a do tego jakoś intuicyjnie mieliśmy podobne zdanie w wielu kwestiach. Dostaliśmy też sporo czasu, aby razem odbyć próby aktorskie, więc udało nam się znaleźć wspólny język z całą ekipą. Warto też podkreślić, że już sam scenariusz, który otrzymaliśmy, był bardzo dobry. Okazał się bardzo „rytmiczny” i w precyzyjny sposób wyznaczał kierunek naszej realizacji. Czytałem w życiu sporo scenariuszy, sam też je piszę, i odniosłem wrażenie, że dawno nie miałem do czynienia z tekstem tak przemyślanym, a zarazem zabawnym. Mogliśmy się nim bawić razem z aktorami, modyfikować go, ale zawsze woleliśmy się go trzymać, bo to świetny materiał.

Łukasz Ostalski: Przeczytaliśmy scenariusz, wspólnie go omówiliśmy, ustaliliśmy priorytety (przykładowo estetyczne) i tym sposobem zaczęliśmy pracę nad naszym serialem. Kiedy mieliśmy już mniej więcej wyznaczoną drogę, to także szukaliśmy minusów czy miejsc, które moglibyśmy ulepszyć już w trakcie realizacji. Czasem trzeba było położyć nacisk na coś innego lub zastanowić się, w jaki sposób ugryźć dany wątek czy scenę. W każdej komedii jest pewna przestrzeń na improwizację, jeśli materiał wyjściowy daje taką szansę. My postanowiliśmy ją w pełni wykorzystać i jeszcze bardziej zaangażować się w ten projekt.

J.T.: Wierzycie w chemię ekranową? Czy była ona odczuwalna podczas kręcenia scen z Marią i Erykiem?

Ł.O.: Jak najbardziej, to właśnie jest taka para. Między nimi „iskrzyło” i chcieliśmy to wykorzystać. Pomimo różnych charakterów bardzo dobrze ze sobą współpracują, uzupełniając się. Bardzo lubię ich wspólne sceny.

Kiedy ślub?, 2024, reż. Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, Canal+

J.T.: A jak pracowaliście nad uczuciem między nimi?

P.D.: Mieliśmy wiele prób, tym bardziej że we dwóch reżyserowaliśmy cały serial. Musieliśmy wypracować wspólny kod komunikacji, aby móc konsekwentnie podążać w ustalonym kierunku. Przede wszystkim wsłuchiwaliśmy się w to, co Maria i Eryk chcieli dać swoim postaciom. Żeby to zrobić, potrzeba było wielu prób. W trakcie tych przygotowań udało nam się nakreślić precyzyjnie ich relację, która jest niezwykle dynamiczna.

Ł.O.: Nie zapominajmy też o aktorach drugoplanowych, czyli Maszy Wągrockiej i Kamilu Szeptyckim. Oni dali życie dwójce przyjaciół głównej pary i praca z nimi również była czystą przyjemnością.

J.T.: Zakładam, że przed wejściem na plan sprecyzowaliście sobie określony styl tej produkcji. Jeśli tak, to potraficie go nazwać?

Ł.O.: Zależało nam, aby serial korespondował z rzeczywistą Warszawą, aby widzowie potrafi uwierzyć, że fikcja w jakiś sposób imituje miasto z prawdziwego zdarzenia. To nie jest świat z reklam, to brudna rzeczywistość i chcieliśmy, aby scenografia i kostiumy to odzwierciedlały. Przyświecała nam taka uczciwość wobec widza. Nie chcieliśmy takiej osoby w żadnym stopniu oszukać.

P.D.: Skupiliśmy się na tym, żeby wydobyć z tego scenariusza realizm. Nie było to łatwe, ponieważ najtrudniej znaleźć balans pomiędzy ironicznym i absurdalnym poczuciem humoru, którego w relacjach między bohaterami nie brakuje, a pewną wiarygodnością świata, w którym nasza historia się rozgrywa. Staraliśmy się też wyważyć proporcje między dramatem a komedią. Nie chcieliśmy tworzyć kolejnej filmowej bajki, jakich w polskich kinach nie brakuje. Zależało nam na tym, żeby widzowie mieli szansę utożsamić się z bohaterami, a to jest możliwe tylko wtedy, kiedy świat, o którym opowiadamy, jest wiarygodny.

Jan Tracz

Jan Tracz

Absolwent Film Studies (BA i MA) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, WhyNow, The Upcoming, Ayo News, Interii Film, Przeglądu, Film.org.pl i GRYOnline.pl. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, British Thoughts Magazine, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Alejandro Gonzálezem Ińárritu, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Davidem Thomsonem. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„To był bardzo kiepski pomysł”. Julia Roberts przekreśliła szanse na sequel Notting Hill, bo nie spodobała jej się historia

„To był bardzo kiepski pomysł”. Julia Roberts przekreśliła szanse na sequel Notting Hill, bo nie spodobała jej się historia

„Wszystko zepsułem”. Gdyby nie błąd Josha Brolina, ten klasyczny moment z The Goonies mógłby być jeszcze lepszy

„Wszystko zepsułem”. Gdyby nie błąd Josha Brolina, ten klasyczny moment z The Goonies mógłby być jeszcze lepszy