Ron Perlman - głos Fallouta, twarz Hellboya, bożyszcze geeków

Niskie poczucie własnej wartości i problemy z samooceną niemal zawróciły Rona Perlmana z aktorskiej ścieżki. Na szczęście tak się nie stało. Trudno wyobrazić sobie kino bez jednego z najbardziej wszechstronnych artystów w Hollywood.

nasze opinie
Remigiusz Różański 15 listopada 2023
1

Ron Perlman od ponad czterdziestu lat obecny jest w branży filmowej. Raz za razem udowadnia, że zdolny jest zagrać wszystko: od diabła (kilkakrotnie!), przez groteskowego handlarza narządami kaiju, po nestora gangu motocyklowego, przy którym Hells Angels wypadają jak wymoczki. Perlman zna aktorski fach od podszewki i żadna forma (film, serial, gra) nie jest dla niego wyzwaniem. Do sceny przekonał go ojciec, niegdysiejszy perkusista-jazzman, który dostrzegł w występującym w akademickim teatrze chłopaku niebywały talent. Życiorys Perlmana to opowieść o urzeczywistniających się marzeniach i bestii, która w „dolinie amantów” otrzymała szansę, by żyć długo i szczęśliwie.

Bestia

W autobiografii Easy Street (The Hard Way) Ron Perlman z dowcipem odniósł się do swojej aparycji. „To ten typ twarzy, który nie jest paskudny, lecz z pewnością jedyny w swoim rodzaju” – stwierdził eufemistycznie Amerykanin. Powiedzieć o nim, że jest aktorem charakterystycznym, to jak nic nie powiedzieć. „Uroda” Perlmana nigdy nie wpisywała się w hollywoodzki kanon piękna. Jasna karnacja, pociągła twarz, wysokie czoło, wysunięta żuchwa i bulwiasty nos to cechy zgoła różne od branżowych przyzwyczajeń. Jego osobliwe zewnętrze w znacznym stopniu zdeterminowało pierwsze lata aktorskiej kariery.

Perlman ukończył studia na Uniwersytecie Minnesoty w 1973 roku. Popłoch na salach kinowych budził wówczas Egzorcysta, pierwsze kroki w gatunku dramatu gangsterskiego stawiał Martin Scorsese, a świat filmu kopanego pożegnał arcymistrza – Bruce’a Lee. Mimo dobrej koniunktury na kino minęło kilka lat, zanim Perlman zdołał wykorzystać swoje wykształcenie teatralne. Aktor zadebiutował na srebrnym ekranie w 1981 roku filmem Walka o ogień w reżyserii Jeana-Jacques’a Annauda. Epicki obraz nagrodzonego Cezarem Francuza opisywał losy trzech współplemieńców, którzy wyruszyli w niebezpieczną podróż w poszukiwaniu ognia. Perlman zagrał w nim neandertalczyka Amoukara. Złośliwcy mogliby powiedzieć, że jest to rola idealnie wpisująca się w jego emploi.

W tym stwierdzeniu tkwi jednak ziarno prawdy. Aktor zaznaczył w swojej autobiografii, że chętnie wciela się w postacie, które „są w pewien sposób zdeformowane, a zarazem niezwykle ujmujące”. Jednym z takich bohaterów z pewnością był ubogi, niepełnosprawny benedyktyn Salwator. Po Walce o ogień Perlman porzucił aktorstwo na pięć lat. Z zawodowego niebytu wyciągnął go Annaud, który zaproponował mu udział w adaptacji Imienia róży Umberto Eco. Salwator w wykonaniu Amerykanina jest postacią groteskową i zabobonną, ale też zagubioną i budząca litość. Perlman, jak nikt potrafi wcielać się we wrażliwe, skrzywdzone „potwory”. Dość powiedzieć, że rolą, która przyniosła mu Złoty Glob, była kreacja szlachetnego monstrum Vincenta w serialu Piękna i bestia.

W audycji Fresh Air nominowany do Emmy aktor wyznał, że praca nad serialem była dla niego doświadczeniem terapeutycznym. Wcielenie się w literalną bestię pozwoliło mu skonfrontować się z przeszłością i uwolnić od głęboko zakorzenionych lęków. Obok aspektu psychologicznego udział w Pięknej i bestii przyniósł także korzyści natury praktycznej – Perlman stał się ekspertem od gry w mocnej charakteryzacji. Doświadczenie z protetyką przydało mu się na planie dylogii Hellboy Guillermo del Toro, gdzie wcielił się w tytułowego piekielnego chłopca. Adaptacja przebojowego komiksu Mike’a Mignoli była nie tylko potwierdzeniem niepospolitej wyobraźni reżysera Labiryntu fauna, lecz także popisem ekranowej charyzmy Perlmana, który spod kilogramów make-upu wydobył pełnokrwistego bohatera. Jego zdaniem charakteryzacja to tylko dodatek, uwydatniający bogaty rys postaci – wizerunek budowany przez aktora gestem i słowem.

Twarz radiowca

Perlman nie mógłby zagrać Kena, niemniej – w przeciwieństwie do chociażby Ryana Goslinga – może się pochwalić jednym z najbardziej uwodzicielskich głosów w Hollywood. Jego charakterystyczna chrypa rodzi przyjemne skojarzenia z tembrem Humphreya Bogarta. Niski, głęboki i donośny głos laureata Złotego Globu budzi zazdrość każdego adepta lektorskiej profesji. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że miłośnicy RPG potrafią przez sen wyrecytować tekst intra do trzeciej części Fallouta. To właśnie Perlman wcielił się w narratora tej serii, wypowiadając słynną kwestię: „War, war never changes”. W wywiadzie dla Red Carpet News TV zdradził, że pomimo bycia ikoną gier wideo jedyną grą, do której wraca, jest pasjans.

Perlman aktywnie działa na polu dubbingowym od początku lat 90. Po raz pierwszy do studia nagraniowego wszedł w 1991 roku; użyczył wówczas głosu królowi Ianowi w zapomnianym serialu animowanym Legenda księcia Valianta. Mimo że aktor nie został uwzględniony w napisach końcowych – tego wyjątkowego barytonu nie da się nie rozpoznać. Rolą, którą zaskarbił sobie sympatię fanów animacji, była bez wątpienia kreacja Clayface’a w Batmanie – serialu skądinąd słynącym z genialnego dubbingu. Oszpecony w wyniku wypadku aktor Matt Hagen jest postacią tragiczną, co doskonale uchwycił Perlman, przedstawiając z przekonaniem jego bolączki.

Bardzo niski, męski głos laureata Złotego Globu predysponuje go do ról szwarccharakterów. Amerykanin niejednokrotnie użyczał swego wokalu komiksowym złoczyńcom. Jednym z najważniejszych w jego filmografii jest występ w nieodżałowanych Młodych Tytanach, gdzie wcielił się w socjopatycznego Slade’a (vel Deathstroke’a). Jego chłodny, w równym stopniu fascynujący, co niepokojący głos unieśmiertelnił Króla Złego – głównego antagonistę Finna i Jake’a z Pory na przygodę. W trakcie spotkania na chicagowskim C2E2 aktor przyznał, że rolę w arcydziele amerykańskiej kreskówki przyjął bez wahania, ponieważ bezgranicznie kocha swoją pracę i angażuje się w każdy projekt, w którym dostrzega pomysł i pasję.

50 twarzy Perlmana

Jedną z najważniejszych ról w karierze Amerykanina był występ w przebojowych Synach Anarchii. Clay Morrow jest jedną z największych szumowin w historii telewizji, co Perlman ze swoim licem zakapiora i wywołującym ciarki głosem oddał po mistrzowsku. Dla tego zepsutego do szpiku kości członka gangu motocyklowego nie ma ratunku. Podobny przypadek stanowi okrutny Izzy Paolozzi z filmu Drive. „Zawsze chciałem zagrać Żyda pragnącego zostać włoskim gangsterem” – stwierdził Perlman. Jego krótki występ jest jednym z najciekawszych epizodów w wizjonerskim obrazie neo-noir Nicolasa Windinga Refna.

Perlman chętnie bawi się własnym wizerunkiem. Brutalni Synowie Anarchii są przeciwieństwem Danny’ego Phantoma – serialu animowanego stacji Nickelodeon, w którym Perlman zagrał przezabawnego wicedyrektora Lancera, niegdysiejszego cheerleadera, rzucającego na prawo i lewo bon motami z kanonu angielskiej literatury. Laureat Złotego Globu ma dryg do komedii, czego dowodzi jego występ w Archerze. W tej niepoprawnej parodii dramatów szpiegowskich wcielił się w kubańskiego szpiega, geja Ramona Limona. Perlman igra z maczystowskim wizerunkiem, kreując postać męską i zdecydowaną, a zarazem czułą i wrażliwą. Doskonały kontrapunkt dla butnego Sterlinga Archera.

  1. Imię i nazwisko: Ronald Francis Perlman
  2. Data i miejsce urodzenia: 13 kwietnia 1950, Nowy Jork, USA
  3. Wiek: 73 lata
  4. Pochodzenie: Amerykanin
  5. Zamieszkanie: Manhattan, Nowy Jork
  6. Wzrost: 183 cm
  7. Lata aktywności: od 1998
  8. Najważniejsze role: Salwator (Imię róży, 1986), Hellboy (Hellboy, 2004; Hellboy: Złota armia, 2008), Clay Morrow (Synowie Anarchii, 2008–2014)

Być może magazyn „People” nigdy nie okrzyknie Perlmana „najseksowniejszym mężczyzną na świecie”, ale dla geeków zawsze będzie on bożyszczem. Od czterech dekad łączy zainteresowanie kinem niezależnym z sympatią dla blockbusterów. Pomimo łatki aktora charakterystycznego, tematyczny i gatunkowy zakres projektów, w które się angażuje, okazuje się imponujący. Jest wszechstronny i nie boi się wyzwań – nie stroni od fantastyki i superbohaterszczyzny, jest apostołem kreskówek oraz legendą gier wideo. Perlman kocha swoją robotę, a my spieszmy się kochać Perlmana, gdyż zdecydowanie jest za co!

Autor: Remigiusz Różański

Kiedy rozgrywa się Alien: Earth? Umiejscowienie serialu na osi czasu Obcego

Kiedy rozgrywa się Alien: Earth? Umiejscowienie serialu na osi czasu Obcego

Tulsa King - czy będzie 3. sezon? Sylvester Stallone finalizuje umowę na kolejne odsłony serialu

Tulsa King - czy będzie 3. sezon? Sylvester Stallone finalizuje umowę na kolejne odsłony serialu

Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu

Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu

„Muszę tego słuchać od tego gnojka”. Marlon Brando nie mógł znieść krytyki na planie filmu Francisa Forda Coppoli, przez co obraził innego aktora

„Muszę tego słuchać od tego gnojka”. Marlon Brando nie mógł znieść krytyki na planie filmu Francisa Forda Coppoli, przez co obraził innego aktora