filmomaniak.pl NEWSROOM 6 sezon Peaky Blinders najpierw nudzi, ale potem się dzieje 6 sezon Peaky Blinders najpierw nudzi, ale potem się dzieje Poprzednia seria Peaky Blinders nie przypasowała wielu widzom, choć miała swoje zalety. Seria szósta na pierwszy rzut oka wydaje się nieco nudna, ale ostatecznie wychodzi z niej kawał znakomitego serialu, który będzie nas trzymał na krawędzi fotela. nasze opinieHubert Sosnowski 9 czerwca 2022 16 Poprzednio akcja Peaky Blinders patatajała jak ukochane rumaki Thomasa Shelby’ego, działy się rzeczy niewyobrażalne, a główny bohater sięgnął szczytów władzy w tempie, które przyprawiłoby o zazdrość niesławnego Franka Underwooda z House of Cards. Nawet wtedy, w oparach absolutnego przegięcia skali, serial Stevena Knighta pozostawał pięknym widowiskiem. To zresztą nie raz i nie dwa ratowało Blindersów równie skutecznie co plany Tommy’ego. Powiązane:Wyniki Oscarów 2024. Robert Downey Jr. zwycięzcą, Oppenheimer z największą liczbą statuetek Sezon szósty nie traci tego błysku wizualnego geniuszu. Natomiast, choć to ostatnia prosta przed finałowym filmem, zwalnia tempo. Daje nam i bohaterom czas do namysłu. Wydawałoby się, że w takim momencie to poroniony pomysł, a chwilami rzeczywiście bywa ociężale, jednak ostatecznie – wychodzi to serialowi i temu sezonowi na dobre. Peaky Blinders wracają. Mroczniejsi i bardziej refleksyjni, poturbowani, ale znów silni. 10.06 premiera 6 sezonu w Polsce na Netflix! Szóstą serię Peaky Blinders można było obejrzeć już od kilku miesięcy na zagranicznych portalach, ale do nas dociera dopiero jutro, 10.06.2022. Krajobraz po bitwieMam wrażenie, że połowę problemów poprzedniego sezonu stanowiła zbyt wysoka pozycja głównych bohaterów. Historia w stylu „król wzgórza”, gdzie protagoniści bronią pozycji, zamiast je zdobywać, nie ma tej dynamiki i pazura, wygląda często bardziej jak epilog czegoś epickiego i trzeba się bardzo napracować, żeby w niej nie ugrzęznąć. Peaky Blinders było wtedy blisko wtopienia (choć mnie się ten sezon podobał). Sezon 6 ma swoje problemiki, ale tego zasadniczego (w który wpadło też House of Cards) unika. Rodzina Shelbych, a zwłaszcza Thomas, stracili dużo, zostali w poprzednim sezonie oszukani i wystawieni do wiatru, rzekomo w imię słusznej sprawy. Dalej są potężni, ale poważnie wykrwawieni i podzieleni. Zmagają się też z poczuciem straty (podobnie jak ekipa twórców i aktorów, gdyż zmarła Helen McCrory wcielająca się w Polly Gray – na szczęście serial ograł tę sprawę z szacunkiem). Pewnie, Tommy Shelby dalej jest tym udręczonym siłaczem dźwigającym na barkach los rodziny. Dalej kalkuluje i jest o krok do przodu przed wszystkimi (no, prawie wszystkimi), ale tym razem ogląda się to ciekawiej, bo widzimy go jako faceta, który na naszych oczach odniósł prawdziwą porażkę. I my, i on – wszyscy potrzebowaliśmy tego kubła zimnej wody. Tymczasem Peaky Blinders muszą lawirować między znanym zagrożeniem – brytyjskimi faszystami – a nowym i nieznanym, czyli bostońską mafią. Wiele miejsca poświęcono tu na wątki obyczajowo-rodzinne oraz na mierzenie się Tommy’ego z wewnętrznymi demonami. Przez większość sezonu to właśnie na tym skupia się historia, choć gangstersko-polityczne rozgrywki płynnie się z nimi mieszają. Po prostu proporcje są trochę inne niż dotąd. Mniej tu etapu „fun and games”, a więcej introspekcji, cygańskich, onirycznych wizji, życiowych dram, nad którymi unosi się widmo Blindersowego knujstwa i nadciągającej przemocy. Bo przemoc jest – i jak już się pojawia, to wybucha przy ostrych odgłosach wystrzałów i nie bierze jeńców. Niemniej, przez część fabuły serial zdaje się snuć, momentami odrobinę nawet męczy, wlecze się aż za bardzo. Takie przynajmniej sprawia wrażenie. Robi to po to, żeby nas zmylić, zahipnotyzować. Wciągnąć do głowy Shelby’ego oraz pokazać emocje jego stronników i rodziny. Generalnie chodzi w tym sezonie o rozstawienie pionków na szachownicy przed ostateczną, filmową konfrontacją. Typowa polityczno-organizacyjna rozgrywka, którą widzieliśmy już tyle razy, wyraża się w bardziej ludzkiej, emocjonalnej i pełnej bólu narracji. Choć wrogowie czekają na horyzoncie i szczerzą zęby w fałszywych, salonowych uśmiechach, a Peaky Blinders znajdą się na czołowym z jednym z przeciwników, to ten sezon poświęcono sprzątaniu własnego podwórka i głowy Shelby’ego. I to wychodzi ciekawie. Zwłaszcza że od wydarzeń z poprzedniej serii minął już jakiś czas i po tym skoku fabuła musi nabierać rozpędu na nowo, a jednocześnie radzić sobie ze spuścizną tego, co się już wydarzyło. Nowe otwarcieJeśli nastawimy się na tę pozornie spokojną narrację, damy się jej zahipnotyzować i uwieść – przepadniemy bez reszty. Nie zauważymy, kiedy upłynie czas, i będziemy obserwować z przejęciem, jak kolejne sytuacje rozszarpują dusze bohaterów – i nie zawsze składają do kupy. Jak nasi bandyccy ulubieńcy ulegają słabościom i demonom. Ciekawy to seans. Niełatwy, nie zawsze przyjemny. Wciąga inaczej niż pierwsze sezony, ale poziom zachowano niemal równie wysoki. Realizacyjnie zaś – serial idzie już tylko do góry. Peaky Blinders to ta produkcja, w której nawet scena spaceru po okolicy wygląda jak epicki teledysk do mocarnego, nieprzystającego do epoki, ale jakże pasującego do klimatu blues-rocka. Jest barokowo, z brudnym, industrialno-gangsterskim przepychem i spójnie. Czy realistycznie? A czy to ważne? Peaky Blinders to mroczna baśń o człowieku, którego zniszczyć może tylko on sam. I jako taka znów działa. Te wszystkie piękne kadry, dekoracje, stroje, pirotechnika, plenery i mgła znów pomagają opowiadać o czymś z przytupem. Wizualia wciągają nas w świat przedstawiony, nęcą, zapraszają. Są po prostu piękne, tak samo jak muzyka wybrzmiewającą w tle. Aktorzy wyciskają z siebie siódme poty. Cillian Murphy przechodzi od bardzo oszczędnej, zmęczonej gry aktorskiej do wybuchów zimnego gniewu, i są to przejścia piękne. Bardzo wdzięcznie odbija się od frywolnej Anyi Taylor-Joy. Epizody Toma Hardy’ego są na wagę złota, Paul Anderson cudownie się stacza jako Arthur Shelby, a Natasha O’Keeffe jako Lizzie z przekonaniem walczy o lepszą stronę Tommy’ego. Krajobraz przed bitwąPewnie, zdarzają się w tym wszystkim głupotki, powtarzane schematy, ale generalnie Peaky Blinders, choć wewnątrz świata przedstawionego mają trudną sytuację, to jako serial wychodzą znowu na plus. Jest mrocznie, refleksyjnie i niespiesznie. Początkowo możecie mieć wątpliwości, ale ostatecznie dacie się porwać temu nurtowi. I znowu nabierzecie się na zimny, niepokojący urok przywódcy gangu. Zwłaszcza że tym razem naprawdę możemy przejrzeć się w jego duszy. Z wiedzą o bohaterach, jaką przekazuje nam ten serial – film może zostawić nas z niesamowitymi wrażeniami i emocjami. Bo sezon szósty to przede wszystkim bardzo dobra podbudowa do ostatecznej konfrontacji. Jednocześnie zaś opowiada pełnowartościową historię, a przynajmniej zamyka pewien etap, przygotowuje nas i bohaterów na to, co nastąpi. I robi to w pięknym, przerysowanym, Blindersowym stylu. A że się nie spieszy? Cóż, przynajmniej możemy dłużej na ten piękny, niebezpieczny świat popatrzeć. Ocena: 8/10OD AUTORA Peaky Blinders to dla mnie takie bardziej udane Sons of Anarchy. Ma podobną tematykę i strukturę fabularną, ale jest mniej pretensjonalne i trzyma się w miarę w porządku nawet w gorszych momentach, dzięki czemu łatwiej śledzić tę historię od początku do końca. Chcesz ze mną porozmawiać o Peaky Blinders i innych serialach? Zapraszam na mój fanpage lub instagrama. Czytaj więcej:Tom Hardy powraca w zwiastunie 6. sezonu Peaky Blinders POWIĄZANE TEMATY: recenzje filmów i seriali Netflix kryminał nasze opinie publicystyka filmowa Anya Taylor-Joy Peaky Blinders Hubert Sosnowski Hubert Sosnowski Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School. Raz Mariska Hargitay wstrzymała prace na planie Law & Order: SVU, aby pomóc dziewczynce, która pomyliła ją z prawdziwą policjantką Raz Mariska Hargitay wstrzymała prace na planie Law & Order: SVU, aby pomóc dziewczynce, która pomyliła ją z prawdziwą policjantką Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu „Nie chcesz zmuszać kogoś do pracy”. Showrunner NCIS pomógł ulubienicy fanów opuścić serial, gdyż przerósł ją wyczerpujący harmonogram prac „Nie chcesz zmuszać kogoś do pracy”. Showrunner NCIS pomógł ulubienicy fanów opuścić serial, gdyż przerósł ją wyczerpujący harmonogram prac Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym? Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym? „Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć „Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć