Ten thriller Netflixa ma tylko siedem odcinków i zmusi cię do obejrzenia go za jednym razem

Twórca głośnej produkcji o Jeffreyu Dahmerze, Ryan Murphy, stworzył kolejny bardzo mroczny serial, który w zaledwie siedmiu odcinkach przybliży Wam fascynującą historię. Podobno nic tak nie mrozi krwi w żyłach jak prawdziwe opowieści, a seria już w pierwszym odcinku informuje nas, że fabuła została oparta faktach.

Powiązane:The Watcher Netflixa odsuwa true crime na potrzeby horroru

Obserwator skupia się na rodzinie, która przeprowadza się do nowego domu. Już w trakcie pierwszego zetknięcia familii z posiadłością możemy poczuć niepokój. Główni bohaterowie na samym wstępie doświadczają kilku dziwnych interakcji, nie tylko z innymi oglądającymi, ale także z sąsiadami. Jednak jest to dopiero początek, ponieważ niedługo po przeprowadzce protagoniści zaczynają otrzymywać anonimowe listy, które sugerują, że nadawca zna każdy detal z ich życia.

Choć zmieniono wiele szczegółów z oryginalnych zdarzeń, to jednak faktycznie rozegrały się one w 2014 roku. Derek i Maria Broaddusowie byli szczęśliwą parą i mieli trójkę dzieci. Marzyli o przeprowadzce do New Jersey i tak trafili na dom, który oprócz ciekawych wnętrz i pięknego ogrodu miał do zaoferowania również tajemniczego obserwatora. Powitał on rodzinę listem z pogróżkami. Śledztwo zostało zamknięte z powodu braku dowodów, a nadawcy wiadomości nigdy nie odnaleziono.

Ryan Murphy stworzył na kanwie tych wydarzeń prawdziwie wciągający serial, który został przedłużony o kolejny sezon. Na ten moment nie wiemy, o czym będzie nowa część, ale zapewne możemy spodziwać się historii z gatunku true crime.

Obserwator jest dostępny na platformie Netflix, a poniżej możecie zobaczyć zwiastun. We wstępie usłyszycie treść jednego z listów otrzymanych przez rodzinę.

Czytaj więcej:Ród smoka i Pierścienie Władzy mają tę samą widownię? To badanie daje odpowiedź

Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!