Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja

Do kina na najnowszy Krzyk poszedłem z umiarkowanym pesymizmem. Poprzednia odsłona cyklu nie zdołała wzbić się ponad przeciętność. Filmowi z 2022 roku się to udało. I to jak!

horror
Marek Jura 24 stycznia 2022
3

Krzyk w box office zebrał przyzwoite jak na slashera 30 milionów dolarów. Mimo to, ruszając na seans, nie oczekiwałem zbyt wiele. Po słabszej „czwórce” spodziewałem się kilku ładnie wylanych litrów krwi i przeciętnego scenariusza. A dostałem znacznie, znacznie więcej. I stawiam komplet świeżo naostrzonych noży, że nowa odsłona franczyzy stanie się jednym z najlepszych slasherów roku.

Najlepiej na seansie będą się bawić fani stworzonego przez Wesa Cravena uniwersum – odniesień do poprzednich produkcji jest tyle, że spokojnie dałoby się nimi obdzielić kilka sezonów serialu. Powracają bohaterowie poprzednich części, wszyscy mieszkańcy Woodsboro doskonale pamiętają o wydarzeniach sprzed lat, a niektórzy wręcz oczekują, by małomiasteczkową rutynę zburzył kolejny naśladowca Ghostface’a.

Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja - ilustracja #1

Krzyk ciężko sklasyfikować gatunkowo. Teoretycznie to oczywiście slasher, ale zaraz za nim kryje się film o filmach – dekonstruująca gatunkowe schematy opowieść o grze, którą prowadzą ze sobą twórcy horrorów i ich fani. Dostaje się tu wszystkim – toksycznemu fandomowi, hejterom, mizoginom, nastolatkom wiecznie tłumaczącym najobrzydliwsze ze swoich zachowań, zblazowanym widzom Netflixa oraz zgrywającym twardzieli i twardzielki przedstawicielom pokolenia 55+. Naprawdę nie spodziewałem się, że serii, która straciła świeżość już ponad 10 lat temu, uda się zmartwychwstać w tak rewelacyjnym stylu.

O współczesnej popkulturze (głównie w kontekście horrorów, ale nie tylko!) bohaterowie mówią w zasadzie ciągle. I tylko przez moment wydaje się to nużące. Przez niemal cały czas zaś Krzyk pozostaje filmem tak świadomym, że wydaje się, jakby twórcy siedzieli nam w głowach i na bieżąco zmieniali bieg wydarzeń, wiedząc o tym, czego się spodziewamy. I do końca z tymi oczekiwaniami pogrywają.

Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja - ilustracja #2

Poza głównymi częściami cyklu powstał też spin-offowy serial składający się z trzech sezonów. Pierwsze dwa stanowiły rozpisaną na dwa akty historię seryjnego mordercy z Lakewood. Historia od początku do końca trzyma dobre tempo, a młodzi aktorzy radzą sobie więcej niż przyzwoicie. Szkoda, że trzeci sezon to tak naprawdę zupełnie inna historia, niemająca z poprzednimi dwoma niemal nic wspólnego.

To, co jednak w Krzyku najlepsze, to fakt, że mimo konwencji slasherowej bohaterowie niemal nigdy nie zachowują się głupio. Świadomi błędów postaci z najsłynniejszych horrorowych cyklów unikają zagrożeń tak zdroworozsądkowo, jak tylko się da. Oczywiście czasami ulegają emocjom, ale wówczas też wydaje się to logiczną konsekwencją wcześniejszych zdarzeń. „Prawidłowa reakcja emocjonalna!” – mówi jeden z bohaterów do swojej partnerki, kiedy ta wyrzuca mu oskarżenie jej o bycie mordercą. Podobnie mogą powiedzieć prawie za każdym razem również widzowie. Krzyk to jeden z tych nielicznych slasherów (i horrorów w ogóle), w których twórcy nie próbują robić z oglądających głupków. A szanowanie inteligencji fana to przecież bodaj najlepszy prezent, jaki mogą owemu fanowi zrobić reżyserzy i scenarzyści.

Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja - ilustracja #3

Najlepiej aktorsko wypadają tu aktorzy obecni w poprzednich częściach cyklu – ujmująco znużony David Arquette i drapieżnie charyzmatyczna Neve Campbell. Z młodego pokolenia najbardziej wyróżnia się bez wątpienia Jenna Ortega. Ledwie 19-letnia aktorka ratowała co gorzej rozpisane sceny i wyciągnęła ze swojej postaci tyle, ile się dało. Urodzona w Kalifornii aktorka ma papiery, by za kilka lat stać się jedną z najbardziej rozchwytywanych młodych gwiazd Hollywood. Taką przyszłość zaś ciężko wróżyć Dylanowi Minnette, który po całkiem niezłej roli w 13 powodach tutaj zaliczył kompletnie bezbarwny występ. Niewiele lepiej poradziła sobie Melissa Barrera jako Sam. Przyzwoicie zaprezentowali się zaś znany z The Boys Jack Quaid, Mikey Madison i weteranka serii Courteney Cox.

Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja - ilustracja #4

Wes Craven dawno już chciał zrealizować kolejną część cyklu, który stworzył w 1996 roku. Niestety po nie najlepszym przyjęciu „czwórki” producenci nie byli chętni do szybkiego wznowienia serii. W 2015 natomiast „ojciec” Ghostface’a i Freddiego Kruegera zmarł, osieracając franczyzę. Odszedł zdecydowanie za wcześnie. Mimo 76 lat na karku miał bowiem wciąż wiele nowych pomysłów i chęci do kontynuowania kariery. Krzyk, o którym teraz czytacie, został zresztą zadedykowany właśnie Wesowi. W filmie pojawia się kilka bardziej bezpośrednich odniesień do jego postaci. Nie chcąc zdradzać więcej, napiszę tylko, że twórcy oddali mu hołd, na który zasługuje.

Kwartetowi reżysersko-scenariuszowemu (Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett, James Vanderbilt i Guy Busick) udało się uszyć intrygę, która może zaskoczyć nawet największych wyjadaczy gatunku. Twórcy co chwilę podrzucają fałszywe tropy, ale robią to tak subtelnie, że widz nie czuję się potem oszukany. Podejrzani są wszyscy, ale mimo dziesiątek wzajemnych oskarżeń o bycie Ghostface’em nikt nie wydaje się pasować do profilu zabójcy.

Krzyk to jeden z lepszych slasherów ostatnich lat - recenzja - ilustracja #5

Krzyk bawi się jednak nie tylko gatunkowymi kliszami, ale i sztuczkami technicznymi. Jeśli wydaje Wam się, że jesteście w stanie przejrzeć zamysł twórców, straszących konwencjonalnie tuż po pełnym napięcia fragmencie ścieżki dźwiękowej albo niekonwencjonalnie – w kompletnej ciszy (abstrahując już zupełnie od tego, że ten drugi sposób w 2022 roku zaskakuje chyba mniej), to możecie się naprawdę zdziwić. I będzie to raczej zdziwienie przyjemne. Jumpscarów nie ma tu na tyle dużo, żeby dało się nimi znudzić, ale jednocześnie wystarczająco, by czasem podskoczyć z wrażenia.

Nowy Krzyk mimo tych wszystkich prób dekonstrukcji gatunku i świadomej gry z konwenansami ma w sobie mniej z pastiszu niż poprzednie części. Angażuje widza już od pierwszej bardzo mocnej sceny, poprzez wszystkie zaskakujące wydarzenia, które rozgrywają się potem. Przynudzić może jedynie chwila, w której twórcy wprowadzają na scenę bohaterów poprzednich części cyklu. Jeżeli oglądaliście wcześniej wszystkie Krzyki, uśmiech nie zejdzie Wam z twarzy przez dobrych kilkanaście minut. Jeżeli natomiast nie, będziecie się musieli przygotować na moment mniej wartkiej akcji. Końcowe rozstrzygnięcia powinny jednak zadowolić zarówno jednych, jak i drugich. Krzyk to film świetnie skonstruowany na tylu płaszczyznach, że niemal każdy znajdzie tu coś dla siebie

PS Przyznam szczerze, że mi kompletnie nie udało się odgadnąć, kim jest Ghostface. Może Wam poszczęści się bardziej. Ale z pewnością nie będzie to zadanie łatwe.

OCENA: 9/10

OD AUTORA

Nie jestem fanem slasherów, przyznaję się bez bicia. I szlachtowania. Podobnie jak jedna z bohaterek wolę horrory pokroju Babadooka czy Czarownicy. Bajki ludowej z Nowej Anglii. Ale staram się być na bieżąco również ze slasherami. Krzyki zawsze doceniałem za samoświadomość i powiew świeżości, które wniosły do skostniałego gatunku (nawet mimo słabszej „czwórki”). Ale i tak nie spodziewałem się, że najnowszej odsłonie cyklu uda się mnie kompletnie zauroczyć.

Marek Jura

Marek Jura

W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi.

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF

Rozmawiamy z Marią Dębską, Maciejem Musiałem oraz twórcami serialu Kiedy ślub?

Rozmawiamy z Marią Dębską, Maciejem Musiałem oraz twórcami serialu Kiedy ślub?

Rojst Millenium - recenzja. To świetne zakończenie, które rozwiązuje problemy serialu

Rojst Millenium - recenzja. To świetne zakończenie, które rozwiązuje problemy serialu

Diuna 2 - recenzja. To przerażające widowisko, po którym zwątpiłem w ludzkość

Diuna 2 - recenzja. To przerażające widowisko, po którym zwątpiłem w ludzkość

Gdzie kręcono The Walking Dead: The Ones Who Live? Oto filmowe lokacje spin-offu

Gdzie kręcono The Walking Dead: The Ones Who Live? Oto filmowe lokacje spin-offu