James Gunn przyznał, że zmęczenie superbohaterami istnieje po Avengers: Koniec gry i wyjaśnił dlaczego: „Jeśli film zamieni się w stek bzdur..."

W ostatnim czasie kino superbohaterskie zmaga się z tzw. zmęczeniem superbohaterami. Widzowie mniej chętnie chodzą do kina na filmy komiksowe, a jakość produkcji – szczególnie tych ze stajni Marvela – uległa widocznemu pogorszeniu. Ostatnie dzieła tego typu, np. The Marvels, Ant-Man i Osa: Kwantomania, She-Hulk czy Madame Web zawiodły odbiorców. Problem zauważają nie tylko fani, ale także twórcy podobnych widowisk.

Powiązane:Najlepsze filmy na Disney Plus 2023, nasze top 21

To, że zmęczenie superbohaterami istnieje, zauważył już ponad rok temu James Gunn. Reżyser świetnie przyjętych Strażników galaktyki opowiedział o tym w wywiadzie dla Rolling Stone. Filmowiec zaznaczył, że nie uważa bynajmniej, by ludzie mieli dość postaci z komiksów, bo przecież same postacie wszyscy kochamy:

James Gunn rozwinął swoją wypowiedź, tłumacząc, jak rozumie zmęczenie kinem superhero i wskazuje, co jest największym problemem cierpiących na nie produkcji. Mianowicie: brak historii zakotwiczonej w emocjach.

Twórca Strażników galaktyki jednak dobrze życzy Marvelowi, z którym był związany przez długi czas, ale od którego odszedł, by zrestartować uniwersum DC. Co ciekawe, James Gunn zauważył, w jakim momencie MCU zaczęło mieć problemy i zaczynać odczuwać zmęczenie superbohaterami. Filmowiec wyjawił, że tworzenie nowych produkcji stało się trudne po premierze Avengers: Koniec gry z 2019 roku. W dziele doszło bowiem do niesamowicie emocjonującego i wstrząsającego wydarzenia, jakim było pstryknięcie Thanosa.

Marvel ponoć dostrzegł problem zmęczenia kinem superhero i ma plan, jak wyjść z kryzysu. Ciekawe tylko, czy studio zna diagnozę Jamesa Gunna, która wydaje się niezwykle trafna, i która mogłaby pomóc wytwórni zrozumieć, na czym polega jej problem.

Czytaj więcej:Marvel chronologicznie - jak oglądać filmy i seriale po kolei