Gwiezdne wojny: Powrót Jedi skończyły 40 lat; oto 5 ciekawostek na temat filmu

Gwiezdne wojny: Powrót Jedi to bez wątpienia jeden z najważniejszych filmów science-fiction w historii kinematografii. Zakończenie oryginalnej trylogii spotkało się z niesamowicie dobrym odbiorem fanów. Historia Luke’a Skywalkera, Hana Solo i Lei Organy walczących ze złowrogim Imperium do dzisiaj potrafi trzymać w napięciu.

Powiązane:Jak oglądać Star Wars? Kolejność chronologiczna

25 maja minęło czterdzieści lat od premiery filmu. Z tej okazji przyglądamy się kilku ciekawostkom, które z pewnością docenią nie tylko najwięksi fani szóstego epizodu Gwiezdnych wojen.

Kilka znanych reżyserów odrzuciło projekt

Ostateczne starcie Luke’a Skywalkera z Darthem Vaderem nie miało szczęścia do reżyserów. Zanim projektem zajął się Richard Marquand, możliwość nakręcenia Powrotu Jedi odrzuciło kilka znanych nazwisk. Pierwszym wyborem George’a Lucasa był Steven Spielberg, który zaakceptował ofertę złożoną przez „ojca Gwiezdnych wojen”. Legendarny reżyser musiał jednak ostatecznie zrezygnować z projektu z powodu konfliktu, w jaki popadł z Gildią Reżyserów.

Źródło fot.: Gwiezdne wojny: Powrót Jedi; Richard Marquand; Lucasfilm; 1983

W związku z tym George Lucas postanowił poszukać gdzie indziej. Tym razem spróbował namówić do współpracy Davida Lyncha, z którym kilkukrotnie się spotkał. Reżyser wyjawił chęć nakręcenia szóstego epizodu, jednak w pewnym momencie zrozumiał, że Lucas będzie chciał posiadać całkowitą kontrolę nad tworzonym obrazem. Z tego też powodu ostatecznie nie podpisał kontraktu.

Nie zraziło to jednak George’a Lucasa, który w dalszym ciągu próbował znaleźć reżysera o znanym nazwisku. Tym razem chciał on namówić Davida Cronenberga, który jednak nie był zainteresowany projektem. Ten wolał bowiem skupić się na innych produkcjach.

Ostatecznie wybór padł na Richarda Marquanda, który trzeba przyznać, wykonał w Powrocie Jedi kawał dobrej roboty.

Czemu zmieniono kolor miecza świetlnego Luke'a?

Widzowie oglądający po raz pierwszy Powrót Jedi w 1983 roku z pewnością byli zdziwieni kolorem nowego miecza świetlnego Luke’a Skywalkera. Byli oni bowiem przekonani, że istnieją dwa odcienie tego oręża – niebieski przeznaczony dla rycerzy Jedi oraz czerwony, którym władają Sithowie. Teraz już wiemy, że zabarwienie miecza może być różne, jednak czterdzieści lat temu było to dla fanów całkiem spore zaskoczenie.

Pierwotnie aspekt ten miał pozostać bez jakichkolwiek zmian. Po utracie miecza swojego ojca w Imperium Kontratakuje, Luke musiał skonstruować nowy oręż. Według początkowych planów George’a Lucasa miał on być niebieski, tak jak nakazywała logika pokazana w pierwszych dwóch częściach trylogii. Wszak nawet został on pokazany w takim kolorze na niektórych zwiastunach oraz pierwszych wersjach filmu.

W trakcie produkcji George Lucas zdecydował się jednak na wprowadzenie zmiany. Niebieski kolor miecza świetlnego powodował spore problemy podczas kręcenia scen konfrontacji z Jabbą. Gdy Luke zapalał klingę na tle nieba, ta wtapiała się w tło i stawała się praktycznie niewidoczna. Dlatego też George Lucas zdecydował, że młody Skywalker będzie władał zielonym mieczem świetlnym.

Leia nie miała być siostrą Luke'a

Nie od dzisiaj wiadomo, że George Lucas zmieniał koncepcję na Gwiezdne wojny podczas kręcenia poszczególnych epizodów. Wprowadzona przy okazji Nowej Nadziei Leia Organa na przestrzeni oryginalnej trylogii okazała się bardzo ważną postacią. Na tyle ważną, że reżyser postanowił zrobić z niej siostrę Luke’a Skywalkera. Początkowo chciał jednak rozegrać wszystko inaczej.

Źródło fot.: Gwiezdne wojny: Powrót Jedi; Richard Marquand; Lucasfilm; 1983

Według jego pierwotnego planu młody rycerz Jedi nie miał poznać swojej siostry bliźniaczki podczas oryginalnej trylogii. Miał się o niej jedynie dowiedzieć po ostatecznym pokonaniu Dartha Vadera. Antagonista przed wydaniem ostatniego tchu miał wyjawić synowi prawdę dotyczącą Nelleth Skywalker, która ukrywała się przed Imperium w innym zakątku galaktyki. Trylogia sequeli miała pokazać jej przygody, a także trening z bratem. Rodzeństwo na końcu miało skonfrontować się Imperatorem Palpatine’em.

Yody pierwotnie nie było w scenariuszu, ale Lucas musiał go uwzględnić

Czterdzieści lat po premierze filmu fani nie wyobrażają sobie, żeby miało w nim zabraknąć mistrza Yody. Dla mentora Luke’a Skywalkera nie było jednak miejsca w oryginalnej wersji scenariusza. Jego pojawienie się na Dagobah w Imperium Kontratakuje miało być jednocześnie ostatnim występem w oryginalnej trylogii.

Źródło fot.: Gwiezdne wojny: Powrót Jedi; Richard Marquand; Lucasfilm; 1983

George Lucas zdecydował się jednak na ponowne wprowadzenie Yody. Bohater ten na łożu śmierci potwierdził, ku rozpaczy młodego Skywalkera, słowa Dartha Vadera z poprzedniej części filmu. Twórca uniwersum chciał bowiem w jasny sposób potwierdzić, że antagonista jest ojcem głównego bohatera, a mistrz Yoda był idealnym ku temu sposobem. Sam George Lucas przyznał, że był to jedyny powód, dla którego mistrz Jedi pojawił się w szóstym epizodzie.

By się ukryć, ekipa udawała, że kręci horror Blue Harvest

Popularność pierwszych dwóch części oryginalnej trylogii sprawiła, że twórcy Powrotu Jedi musieli w interesujący sposób zadbać o spokój na planie filmu (via Lucasfilm). W celu utrzymania sekretu podczas kręcenia widowiska w Stanach Zjednoczonych wymyślili oni nieistniejący w rzeczywistości horror o nazwie Blue Harvest, który reklamowany był hasłem „horroru przekraczającego wszelkie wyobrażenia”.

Dział reklamy i kluczowi pracownicy z Lucasflim podczas kręcenia Powrotu Jedi w Stanach Zjednoczonych cały czas używali zmyślonej nazwy, informując lokalnych urzędników, prasę i fanów, że jest to mała produkcja niezwiązana w jakikolwiek sposób z uniwersum Gwiezdnych wojen. Wiarygodności całemu przedsięwzięciu miał dodać fakt, że początkowo film kręcono w Borehamwood w Anglii.

Tajemnicy nie udało się jednak utrzymać do końca prac na planie, ponieważ szczegóły dotyczące faktycznie powstającego filmu ujrzały w końcu światło dzienne. Fani masowo zjeżdżali się na plan filmowy, a media podchwyciły temat i nagłośniły całą sprawę.

Na koniec przypominamy, że wszystkie filmy z uniwersum Gwiezdnych wojen można obejrzeć na platformie Disney+.

Czytaj więcej:Fani Star Wars zdecydowali, oto najgorszy film z serii

Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Marcin "Nicek" Nic

Marcin "Nicek" Nic

Przygodę z pisaniem zaczął na nieistniejącym już Mobilnym Świecie. Następnie tułał się po różnych serwisach technologicznych. Chociaż nie jest typowym graczem, a na jego komputerze znajduje się tylko Football Manager, w końcu wylądował w GRYOnline.pl. Nie ma dnia, w którym nie oglądałby recenzji nowych smartfonów, dlatego początkowo pisał o wszelkiego rodzaju technologii. Z czasem jednak przeniósł swoje zainteresowania bardziej w kierunku kinematografii. Miłośnik NBA, który uważa, że Michael Jordan jest lepszy od LeBrona Jamesa, a koszykówka z lat 90-tych była przyjemniejsza dla oka.