Filmowy psychodramat z Joaquinem Phoenixem zaoferował mi podróż pełną dziwactw i traum

Prawdopodobnie nie obejrzycie bardziej zaskakującego filmu niż Bo się boi. To surrealistyczna psychodrama, w której wybrzmiewają freudowskie myśli i motywy przypominające twórczość Kafki czy Schulza, a zarazem szaleńcza podróż w nieznane.

nasze opinie
Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski 21 kwietnia 2023
11
Źrodło fot. Bo się boi, reż. Ari Aster, A24, 2023
i

Bo się boi należy do tej kategorii filmów, które szczególnie trudno zrecenzować. Wydarzenia przeskakują od jednej niespodzianki do drugiej, układając się w absurdalny i przejaskrawiony obraz lęków i problemów nękających głównego bohatera. Najlepiej, gdyby na seans wybrał się widz kompletnie nieprzygotowany na to, co zobaczy, a jednocześnie mający umysł otwarty na różnego rodzaju wariactwa. Doświadczenie oferowane przez Ariego Astera uderza do głowy i zmiata z planszy praktycznie pod każdym względem.

Przygotujcie się na nieobliczalne

Recenzowana produkcja jest wielogatunkowym koktajlem, a takie okazują się najmocniejszymi z trunków (jak wiadomo, mieszanki potrafią zwalić z nóg!). Bo się boi to w pierwszej kolejności psychologiczny komediodramat, przedstawiający paranoje Beau (Joaquin Phoenix). Pierwszy z czterech aktów historii wywołuje skojarzenia z Dniem świra, zwłaszcza w przejaskrawionej wizji świata, który nadaje ogłupiające treści i wypełniony jest niezręcznymi, po prostu dziwnymi interakcjami. Agresywnie nastawione otoczenie można odbierać jako wytwór umysłu – napędzanego lękami hiperbolizującymi rzeczywistość – jak również satyrę na współczesność.

Miejsca akcji przyciągają uwagę statycznymi elementami, które niosą istotne informacje. Plakaty na ścianach, reklamy, zdjęcia – każdy detal może przybliżać do poskładania fabularnych puzzli w spójną całość. Do tego w mieście, gdzie żyje Beau, panuje istna sodoma i gomora. Przestrzenią rządzi nieokiełznana, zwierzęca siła rodem z Wiosny Juliana Tuwima, prezentująca na dalszym planie szatańskie sceny, którym nie mamy szansy dokładnie się przyjrzeć, bo staramy się śledzić ruchy głównego bohatera, z lękiem kroczącego przez środek tego chaosu.

Kolejne akty to artystyczna zabawa z oczekiwaniami widza. Ari Aster praktycznie z każdej części swojego filmu mógłby stworzyć odrębną opowieść. W drugiej podsyca spiskową atmosferę rodem z Truman Show i produkuje nowe dziwactwa (jakby wcześniej było ich mało). Trzecia, moja ulubiona, oddaje treść w teatralnej, baśniowej formie. Czwarta to kulminacyjny psychothriller, który poprzez odkrycia wcale nie zmniejsza pojawiających się pytań. Nic nie jest oczywiste, a odpowiedzi nie są podawane na złotej tacy, choć czasem Aster robi krok za daleko i traktuje pewne sprawy zbyt dosłownie.

Błądzenie w labiryncie strachu

Bo się boi zaliczany jest też do horrorów, choć lęki nie mają twarzy żadnego upiora. Mowa tu o skrajnym strachu przed światem i przede wszystkim przed karcącą matką. Może i przed samotnością, starością oraz niespełnieniem się w rodzinnej roli? Bogactwo tematów zachwyca. Dostrzegam fantazyjność na miarę Brunona Schulza (choć filmowe Sanatorium pod Klepsydrą powoduje jeszcze większy mętlik), motyw z Procesu Franza Kafki, groteskę, która mogłaby się spodobać Gombrowiczowi, oraz inspirację psychoanalizą Freuda.

Spora liczba pomysłów, liczne niespodzianki i coraz bardziej rosnący zamęt – zarówno w obrębie informacji, jak i samej przestrzeni, która zdaje się tak nieprawdopodobna, jakby wyśniona – tworzą poplątany labirynt. Błądzenie w nim to czysta przyjemność dla każdego miłośnika surrealizmu. Akcja także dostarcza rozrywki – wiadomo, w ciągu niemal trzech godzin czasem osłabia swoje tempo, ale po takim momencie zaraz dzieje się coś, co ponownie wzmaga zainteresowanie widza. Bo się boi ma dynamikę, aczkolwiek bywa ona przerysowana i wykorzystywana jako kolejny absurd budujący dziwny świat Beau.

Bohater jest kompletnie niedecyzyjny i sparaliżowany strachem. Aż zadziwiające, że nie stał się irytującą mameją. Po pierwsze – w swojej paranoi bawi (duża w tym zasługa Pheonixa), a widz ma okazję wejść głębiej w jego świat i zrozumieć przyczyny problemów. Korzenie lęków Beau prowadzą do figury matki, rozumianej nie tylko jako konkretna postać występująca w filmie. Bo się boi kreśli toksyczne relacje między rodzicem a dzieckiem, przeprowadza przez traumatyczne wydarzenia i, poza wartością poznawczą, imponuje audiowizualnym sposobem przedstawiania omawianych wątków.

Moje zainteresowanie wzbudziły zwłaszcza stosunki Beau z kobietami. Poszukiwania archetypu matki przejawiającej bezwarunkową miłość i obdarzającej opieką oraz czekanie na „tę jedyną”. Wkraczamy tu w sferę seksualności i pierwszego zakochania, co zostało obudowane – tym razem bez niespodzianki – lękami, ale również dozą humoru i czarem. Matka Beau jest zresztą wspaniale odgrywana przez dwie aktorki, w starszej wersji Patti LuPone i młodszej Zoe Lister-Jones. Obydwie panie równoważą apodyktyczność bohaterki z jej uwodzicielskim stylem bycia.

Ari Aster stworzył film, w którego symbolice można z rozkoszą kopać – ale który w artystycznym charakterze dalej stanowi gwarancję wyśmienitej rozrywki, bawiącej czarnym humorem i zaskakującej dziwactwami, z wyraźnymi traumami i przedstawieniem szkodliwego wpływu matki na życie swojego syna. Nie do końca przekonuje mnie zakończenie – liczyłem na większe katharsis, chociaż na pewno jeszcze podumam nad tym, co chciano nam przekazać, i w przyszłości zdecyduję się na kolejny seans, a taka chęć, świeżo po obejrzeniu, rzadko mi się zdarza. Zatem pędźcie do kin na najbardziej oryginalne i porąbane doświadczenie ostatnich lat.

Ocena: 9,5/10

NASZA OCENA: 9,5/10

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„To był bardzo kiepski pomysł”. Julia Roberts przekreśliła szanse na sequel Notting Hill, bo nie spodobała jej się historia

„To był bardzo kiepski pomysł”. Julia Roberts przekreśliła szanse na sequel Notting Hill, bo nie spodobała jej się historia

„Wszystko zepsułem”. Gdyby nie błąd Josha Brolina, ten klasyczny moment z The Goonies mógłby być jeszcze lepszy

„Wszystko zepsułem”. Gdyby nie błąd Josha Brolina, ten klasyczny moment z The Goonies mógłby być jeszcze lepszy