4. sezon Cobra Kai jest uderzająco dobry

Netflix nie popsuł. Tym razem. Czwarty sezon Cobra Kai to najlepsza odsłona w historii serialu. A to nie było oczywiste, bo musiał on wyrosnąć na najgorszym filmie z serii Karate Kid.

news
Patryk Łukasz "PŁK" Kubiak 8 stycznia 2022
8

Jak z brzydkiego kaczątka przeistoczyć się w baśniowego łabędzia, pokazuje najnowszy sezon Cobra Kai – serialu stanowiącego kontynuację serii kultowych filmów spod szyldu Karate Kid. Kultowych, owszem, ale nie zawsze udanych. Trzecia część (filmu, serial trzymał równy poziom) w zgodnej opinii większości oglądających uznawana jest – zarówno w momencie premiery, jak i dzisiaj – za najdurniejszą. Po ponad trzydziestu latach jawi się nawet jako jeszcze gorszy potworek. A to właśnie nią musiała inspirować się ekipa produkcyjna.

Twórcom pierwszej w pełni wyprodukowanej przez Netflixa odsłony Cobra Kai udało się świadomie wykorzystać to, co dostali w – mogłoby się wydawać – niechcianym spadku. Z nijakiego antagonisty, jakim był Terry Silver w kinowym pierwowzorze, stworzyli charakter wiarygodny. To właśnie jego wątek w największym stopniu udowadnia pisarską grację scenarzystów serialu. Zniknął jednowymiarowy wróg. Silver wyrósł – wbrew wszelkim oczekiwaniom – na nemezis godną piątej odsłony, bo bieg fabuły sugeruje, że to właśnie z nim przyjdzie się zmagać się bohaterom w następnej kolejności. Dla złaknionych nostalgii niewątpliwym atutem będzie powrót do tej roli przekonującego tak aktorsko, jak i w sekwencjach wymagających umiejętności sztuk walki Thomasa Iana Griffitha.

To właśnie pojawienie się Silvera stanowi o głównym zwrocie fabularnym w serialu, wymuszającym współpracę dotychczasowych rywali, Johnny’ego Lawrence’a (William Zabka) i Daniela LaRusso (Ralph Macchio). Ich relacja nadal jest siłą napędową i najmocniejszym elementem obrazu. Gdy John Kreese (Martin Kove) przejął Cobra Kai – ukochane dojo Lawrence’a – a do tego sprowadził z powrotem na ciemną drogę Terry’ego, dawni oponenci musieli zacząć uczyć się od siebie, by każdy mógł odzyskać to, na czym mu najbardziej zależy. Johnny przestaje wykorzystywać karate jedynie jako środek do zdemolowania przeciwnika, a Daniel uczy się „na starość”, że czasem warto jest uderzyć jako pierwszy. Nawet Tory Nichols (Peyton List) zmierza ku jasności, a Kreese potrafi wzbudzić (czasem) sympatię widza. Ta seria jest więc serią powrotów, ale i przemian.

Bitki to jeden z najbardziej widowiskowych i udanych elementów produkcji. Choreografia pojedynków została przygotowana znacznie lepiej niż w poprzednich odsłonach. Starcia wyglądają świeżo, a odpowiedni specjaliści włożyli niemało wysiłku w to, by nie były one generyczne i każda potyczka miała własną historię. Wszystko było możliwe dzięki porządniejszemu przygotowaniu fizycznemu aktorów, co widać po ich sylwetkach i zdolnościach.

Sami twórcy serialu zdają sobie sprawę z tego, w które miejsca ich dzieło bije najmocniej, dlatego też w każdym odcinku mamy co najmniej jedno efektowne starcie. Akcja pchana jest do przodu tylko po to, by mogło dojść do… akcji. Tej właściwej. Nie można przyczepić się do dobranych kadrów i prowadzenia kamery. Tam, gdzie potrzebne są kameralne zbliżenia, wszystko jest czynione zgodnie ze sztuką. Kiedy zaś są wymagane, pojawiają się szerokie ujęcia, pozwalające publiczności śledzić ruch każdego palca wojujących karateków. Pod względem technicznym Cobra Kai stoi na solidnym poziomie.

4. sezon Cobra Kai jest uderzająco dobry - ilustracja #1

Może i głupio, ale skutecznie!

Jednym z mankamentów nie tylko omawianych epizodów, ale i całej produkcji, jest według mnie marginalizowanie roli najmłodszych postaci. Cobra Kai skupia się na świecie dorosłych, a jeśli na ekranie pojawiają się najmłodsi, to wyłącznie w celu rozwijania portretów psychologicznych ich opiekunów – jak w przypadku LaRusso juniora i Daniela. Karate Kid było, bądź co bądź, opowieścią o dzieciakach, a nawet jeżeli kontynuację chcemy kierować do tych, którzy wychowali się na przygodach ucznia pana Miyagiego, nie wypada zamykać się na grupę nowych odbiorców.

Nadzieję na odmianę tego trendu stanowi przedstawiona nam młodzież. Na uwagę zasługuje zwłaszcza mały Kenny Payne (Dallas Young), którego pojawienie się wprowadza wątek szkoły podstawowej. Jego towarzyszem jest wspomniany syn Daniela, Anthony (Griffin Santopietro). Otwieranie nowych linii fabularnych na tak późnym etapie projektu wymaga sporo odwagi, ale do obydwu chłopców da się poczuć sympatię. To, jak ich historia się potoczy i czy jej potencjał zostanie wykorzystany, zobaczymy dopiero w piątym sezonie (oby!).

Zamknijmy to w jednym akapicie: czwarty sezon Cobra Kai ma minusy, ale te bledną dzięki misternie skonstruowanemu scenariuszowi, wyraziście nakreślonym postaciom i kreatywności twórców, którzy nie bali się pokazać Karate Kid 3 w takich barwach, w jakich zostało namalowane. Obraz Johna G. Avildsena nie był – delikatnie mówiąc – filmem oscarowym. Cobra Kai czerpie jednak z niego garściami, a bolączki przekuwa w niewymuszone, naturalne gagi. Josh Heald, Jon Hurwitz i Hayden Schlossberg nieprzerwanie reinterpretują, tworzą dzieło autoironiczne i – z zachowaniem wszelkich proporcji i świadomością, czym Cobra Kai zawsze było – dojrzałe. Bo to, że scenarzyści Karate Kid i Cobra Kai nad logikę niekiedy przedkładają tanie efekciarstwo i pełną patosu dramaturgię, jest oczywiste jak suchary Arasza.

Ostatnie epizody serialu Neflixa były najlepszymi w jego historii. Nadzieje krytyków na to, że gigant streamingowy popsuje ducha serii, okazały się (na nasze szczęście!) płonne.

Patryk Łukasz Kubiak

Autor: Patryk Łukasz "PŁK" Kubiak

Czy powstanie 2. sezon serialu Problem trzech ciał?

Czy powstanie 2. sezon serialu Problem trzech ciał?

Kiedy Mother of the Bride będzie na Netflixie?

Kiedy Mother of the Bride będzie na Netflixie?

Serial Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy Amazona zastąpił ważną gwiazdę i teraz naprawdę możemy się bać

Serial Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy Amazona zastąpił ważną gwiazdę i teraz naprawdę możemy się bać

Kiedy Kogel Mogel 5 będzie na Netflixie?

Kiedy Kogel Mogel 5 będzie na Netflixie?

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF