Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze

AoT po 14 latach dobiegł końca. A my mamy dla Was recenzję finału, który jest wielkim pożegnaniem z Erenem, Arminem, Mikasą i resztą paczki.

nasze opinie
Edyta Jastrzębska 9 listopada 2023
6
Źrodło fot. Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023
i

Uwaga! W recenzji znajdują się spoilery z Ataku tytanów, jednak zostały one odpowiednio oznaczone we fragmentach, w których się pojawiają.

Finały serii, szczególnie tych, które były śledzone przez wielu z wielkim zaangażowaniem, potrafią wzbudzać spore kontrowersje, jak było to na przykład w przypadku Gry o tron. Manga Atak tytanów także mierzyła się ze sporą krytyką części fanów, którzy z wielu powodów nie byli zadowoleni z tego, jak zakończyła się historia Erena Jaegera i jego przyjaciół. Choć ostatni rozdział komiksu pojawił się 2 lata temu, do dziś prowadzono żywe dyskusje na temat zakończenia. Fani zastanawiali się, czy anime pójdzie tą samą drogą, czy jednak – z uwagi na reakcje miłośników serii – twórcy wprowadzą jakieś zmiany. I w końcu 5 listopada (w Polsce) otrzymaliśmy odpowiedź – tego dnia anime Attack on Titan po wielu „finałach” dobiegło końca.

Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze - ilustracja #1
Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023

To była długa i emocjonująca przygoda, po której trudno jest pożegnać się z bohaterami i światem wykreowanym przez Hajime Isayamę. Mangace udało się stworzyć popkulturowy fenomen, który podbił cały świat, trafiając nie tylko do licznych fanów anime, lecz również do tych, którzy kompletnie nie interesowali się tym gatunkiem i wciągnęli się w niego dopiero po obejrzeniu AoT (lub opowieść o tytanach była dla nich jedynym kontaktem z japońskimi animacjami). Eren i ekipa Zwiadowców zawładnęli światem na 14 lat, po których przyszła pora na słodko-gorzkie pożegnanie z historią chłopca, który za wszelką cenę pragnął wolności.

I wolność definitywnie była motywem przewodnim tej antywojennej opowieści, którą stworzył Isayama. Jej pragnienie od początku napędzało głównego bohatera, by sięgał po to, co było poza jego zasięgiem, i walczył do samego końca. Jednak postać, której początkowo łatwo było kibicować, stała się osobą, której działania zasługiwały na potępienie. Eren z bohatera stał się złoczyńcą, który zabrał ze sobą wiele niewinnych istnień. Stał się ucieleśnieniem tego, co potępiał AoT, czyli rozwiązywania problemów przemocą. Zaś jego przemiana była zwrotem akcji, który uczynił tę serię tak genialną.

Anime Attack on Titan poprawiło w finale to, co nie wyszło w mandze

Finałowy odcinek, a raczej film, pozwolił zagłębić się w motywację głównego bohatera. Jaeger wreszcie otrzymał szansę szczerze wytłumaczyć, co nim kierowało, gdy postanowił wprowadzić w życie plan z Dudnieniem, którego celem było pozbycie się całego życia poza wyspą Paradis. Oczywiście nic nie usprawiedliwia jego postępowania, ale mowa tu jedynie o zajrzeniu w umysł protagonisty serii, który od początku czwartego sezonu był niedostępny nie tylko dla przyjaciół, lecz również dla widzów.

Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze - ilustracja #2
Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023

Bez wchodzenia w szczegóły i spoilerowania Wam detali finału, które powinniście poznać sami, wspomnę jedynie, że owa scena, czyli rozmowa między Arminem a Erenem, została poprowadzona znacznie lepiej niż w mandze. Twórcy anime, być może ze wskazówkami Isayamy, który przed premierą wspomniał, że podzielił się kilkoma propozycjami zmian, inaczej poprowadzili ów fragment zwieńczenia serii. Dialogi zostały zmienione, dzięki czemu przekaz, jaki miała nieść scena, wybrzmiał o wiele lepiej niż w przypadku komiksu, w którym pojawiło się pamiętne i szeroko potępiane zdanie Armina.

Przyznam, że jako całokształt ten odcinek pokazał zakończenie znacznie lepiej niż zdołała zrobić to manga. Być może to kwestia medium, a może tego, że przy tworzeniu serialu była już znana reakcja fandomu i można było się do niej odnieść, ale w przypadku anime poprawiono wiele niedociągnięć, które sprawiały problem podczas czytania. Nie tylko dialogi zostały doszlifowane (dzięki czemu niektóre kwestie wreszcie stają się zrozumiałe), również tempo akcji jest lepsze. Fabuła jest prowadzona płynnie, nie ma zastojów (może poza sceną z Zeke’em, która rzeczywiście jest wolniejsza, a ja uważam ją za jeden ze słabszych momentów finału).

Oczywiście nie udało się naprawić wszystkiego. W serialu wciąż są obecne momenty, które wręcz krzyczą „plot armor!”. Bohaterowie i nowe moce pojawiają się znikąd, bo tak, bo jest taka potrzeba, bo nie udało się wymyślić bardziej logicznego rozwiązania. Na to można ponarzekać lub po prostu przymknąć oko. Są to jednak te drobne rysy, które lekko rozczarowują, ale nie psują odbioru całości.

Studio Mappa popisało się i w finale AoT pokazało wysoki poziom

Choć zmiana studia (a co za tym idzie: także stylu Ataku tytanów) wzbudziła spore kontrowersje, uważam, że nie wyszło to anime na złe. Stylistycznie oddzielono stare od nowego po przeskoku czasowym, który akurat miał miejsce między trzecim a czwartym sezonem, czyli seriami tworzonymi przez studia WIT i Mappa. I choć Mappa w swoich pierwszych odcinkach zaliczyło kilka potknięć (tytani przedstawieni z pomocą CGI byli okropni), to w ostatnim epizodzie się wykazało. Animacja była piękna; szczególnie podczas walk z wykorzystaniem sprzętu do manewru przestrzennego widać, jak się postarano. Kreska jest staranna, a obrazy płynne, nasycone – można się nimi zachwycić. Widać, że na sam koniec wyciągnięto najmocniejszą broń – studio Mappa postanowiło pożegnać się w wielkim stylu, zapewniając widzom wizualną ucztę.

Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze - ilustracja #3
Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023

Po 14 latach Attack on Titan nadal potrafi wzbudzić silne emocje

W ostatnim epizodzie udało się domknąć większość wątków i doprowadzić do satysfakcjonującego zakończenia. W przypadku produkcji takiej jak ta nie można było spodziewać się szczęśliwego finału, jedynie słodko-gorzkiego, i taki właśnie był. UWAGA, SPOILER! Dzięki zmianie, którą wprowadzono w końcowej sekwencji, mogliśmy zobaczyć, że pokój, który Eren zapewnił swoim przyjaciołom, trwał nie kilkadziesiąt lat (jak sugerowała manga), ale kilkaset. Zatem udało mu się zrealizować zadanie i zagwarantować im długie oraz spokojne życia, których zawsze im życzył. To kolejny plus zmian – poświęcenie głównego bohatera, którego losy śledziliśmy przez tak długi czas, nie wydawało się bezsensowne. KONIEC SPOILERA. Nie widać braku celowości w kluczowych wątkach, którego fani doszukiwali się w ostatnich rozdziałach mangi, co być może było efektem niedopracowania pewnych detali, którym więcej uwagi poświęcono w przypadku anime. Na szczęście w adaptacji pewne rzeczy zostały lepiej przemyślane, co zadziałało na korzyść i sprawiło, że zakończenie wydaje się doszlifowane i nie budzi już tylu „ale”.

Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze - ilustracja #4
Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023

Finał był przepełniony emocjami, jak zresztą na koniec pewnej ery przystało. Był nimi wręcz nasycony, a zarówno muzyka, jak i aktorzy, pomogli tym uczuciom wybrzmieć. Na spore wyróżnienie zasługuje aktorka głosowa odgrywająca Armina z japońskiej wersji, Marina Inoue, która wykonała kawał dobrej roboty w dramatycznej scenie jej bohatera. Sekwencja ani trochę nie wydawała się przerysowana. W głosie Arlerta wybrzmiała desperacja, którą odczuwał w chwili bezradności, a także żal do samego siebie. Aż można było poczuć ciarki na plecach.

Żałuję tylko, że niektóre momenty zostały spłycone. Mogliśmy otrzymać kilka mocnych i naprawdę dobrych scen w finale, jednak Isayama ostatecznie wycofał się z nich, w kolejnych chwilach odwracając losy bohaterów. UWAGA, SPOILER! Chodzi o przemianę Eredian, w tym Jeana i Connie’ego, w bezmyślnych tytanów. Dwójka zwiadowców zaserwowała nam wzruszające pożegnanie, które okazało się tanim chwytem, żeby zszokować widzów, ponieważ kilka chwil później wraz z pozostałymi przemienionymi wrócili do normy. KONIEC SPOILERA.

Attack on Titan to seria, jaka trafia się raz na wiele lat

Niewiele jest produkcji, które są w stanie poruszyć aż tak wielkie rzesze widzów czy czytelników. AoT jednak się to udało. Hajime Isayama stworzył historię, która połączyła ludzi na całym świecie i zmusiła do przemyśleń. To on tchnął życie w bohaterów, których losy nie były fanom obojętne. Choć przygoda z Atakiem tytanów trwała długie 14 lat, do jej końca dotarło wielu, a widać to chociażby po tym, jak przy okazji premiery finału padły serwery Crunchyrolla, na którym pojawił się epizod.

Attack on Titan pożegnał się w wielkim stylu. Finał tego popkulturowego fenomenu był lepszy niż w mandze - ilustracja #5
Atak tytanów, Yuichiro Hayashi i Tokio Igarashi, Studio Mappa, 2023

I choć seria miała swoje lepsze i gorsze momenty, uważam, że to jedna z najlepszych opowieści, jakie przyszło mi śledzić, i na koniec nie mam poczucia straconego czasu. Anime naprawdę pięknie pożegnało widzów, przygotowując dopracowany film, który pozwolił fanom przeżyć te ostatnie chwile z ich ulubieńcami jak należy. I mimo że pożegnanie z czymś, co śledziło się przez tak wiele lat, nie jest proste, po tak satysfakcjonującym zakończeniu na pewno łatwiej będzie odłożyć Attack on Titan na półkę. I kto wie, może za pewien czas do niego wrócić?

NASZA OCENA: 9/10

Edyta Jastrzębska

Edyta Jastrzębska

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz kulturoznawstwa. W GRYOnline.pl zaczynała jako jeden z newsmanów w dziale filmowym, obecnie dogląda newsroomu filmowego, gdzie zajmuje się również korektą. Świetnie odnajduje się w tematyce filmowo-serialowej zarówno tej osadzonej w rzeczywistości, jak i w fantastyce. Na bieżąco śledzi branżowe trendy, jednak w wolnym czasie najchętniej sięga po tytuły mniej znane. Z popularnymi zaś ma skomplikowaną relację, przez co do wielu przekonuje się dopiero, gdy szum wokół nich ucichnie. Wieczory uwielbia spędzać nie tylko przy filmach, serialach, książkach oraz grach wideo, ale też przy RPG-ach tekstowych, w których siedzi od kilkunastu lat.

Ani Son Gohan, ani Son Goten: Dragon Ball Super mógł zasugerować, kto naprawdę pójdzie w ślady Son Goku

Ani Son Gohan, ani Son Goten: Dragon Ball Super mógł zasugerować, kto naprawdę pójdzie w ślady Son Goku

Najlepsze komedie na Netflixie 2024, nasz ranking TOP 10

Najlepsze komedie na Netflixie 2024, nasz ranking TOP 10

Jujutsu Kaisen dostępne na Netflixie. Od dziś obejrzycie tam wszystkie odcinki 1. sezonu tego anime

Jujutsu Kaisen dostępne na Netflixie. Od dziś obejrzycie tam wszystkie odcinki 1. sezonu tego anime

Kobieta, która zainspirowała Reniferka, skarży się na serial Netflixa. „Jestem ofiarą, on mnie nęka”

Kobieta, która zainspirowała Reniferka, skarży się na serial Netflixa. „Jestem ofiarą, on mnie nęka”

Piła trafiła na Netflixa. Popularną serię krwawych horrorów już teraz obejrzysz na platformie

Piła trafiła na Netflixa. Popularną serię krwawych horrorów już teraz obejrzysz na platformie