filmomaniak.pl NEWSROOM 7 sposobów, na jakie John Wick uratował kino akcji 7 sposobów, na jakie John Wick uratował kino akcji John Wick 4 to kino wybitne i list miłosny do dziesiątej muzy. Zaczął od martwego szczeniaka, a skończy jako legenda gatunku akcji. Oto siedem powodów, dla których warto znać tę serię. nasze opiniePiotr Wosik 31 marca 2023 24 Źrodło fot. John Wick 4, reż. Chad Stahelski, Lionsgate 2023i Wraz z wejściem w XXI wiek kino popularne żegnało swoich ulubionych herosów typu macho analogowego, VHS-owego kina akcji (Szklana pułapka, Zabójcza broń). Nadchodząca epoka cyfryzacji oznaczała nowe wcielenia kina akcji oraz coraz większy nacisk na efekciarstwo i eksplozje. Powiązane:Najlepsze filmy akcji i sensacyjne 2023, nasze top 16 W ostatnich dwóch dekadach zaistnieli przede wszystkim superbohaterowie (od Mrocznego Rycerza po Zimowego żołnierza), a także Wyjątkowi Agenci (serie Mission: Impossible, Kingsman i franczyza James Bond). Pojawiły się wariacje samochodowe (seria Szybcy i wściekli), zahaczające nawet o kino postapokaliptyczne (Mad Max: Na drodze gniewu). Wśród udanych reprezentantów gatunku znalazły się także unikaty SF (Na skraju jutra) i międzynarodowe perełki (indonezyjski dyptyk Raid). Najwyższą formą wyrafinowania jest jednak prostota. Co więc stało się z Niezniszczalnymi, tymi najbardziej sztandarowymi reprezentantami gatunku, którzy rządzili ejtisami i najntisami? Pałeczkę od nich przejęły trzy serie filmowe, które jednocześnie wyznaczyły nowy kierunek klasycznego kina akcji w XXI wieku. Trylogia Bourne'a (2002-2007), seria Uprowadzona (2008-2014) i właśnie John Wick (2014-2023). Reprezentatywne były ich pomysły na filmowość realizacji. Artyzm pracy kamery, scenografii i czytelnego montażuJohn Wick 4, reż. Chad Stahelski, 2023, Lionsgate. Trzy cykle filmowe, które wyznaczyły kierunek klasycznego kina akcji w XXI wieku, to trylogia Bourne’a (2002–2007), seria Uprowadzona (2008–2014) i właśnie John Wick (2014–2023). Reprezentatywne były ich pomysły na filmowość realizacji. W Tożsamości, Krucjacie i Ultimatum Bourne’a reżyser Paul Greengrass i koordynator kaskaderów Dan Bradley wypracowali unikalny styl szybkich ujęć i dynamicznego montażu. Kamera, często prowadzona „z ręki”, zapraszała w sam środek walki. Imitowała impet i realizm zdarzeń, czasem poprzez dezorientację widza. Podejście to podchwycili twórcy znakomitej Uprowadzonej (Taken), ale wraz z kolejnymi częściami tej serii zaczęło to przypominać autoparodię, nieudolnie kopiowaną dalej przez innych filmowców. Montaż najczęściej tylko udawał akcję i ukrywał niedoskonałości nieprzygotowanych lub starzejących się aktorów. Masę krytyczną osiągnięto w Uprowadzonej 3. W poniższym siedmiosekundowym wideo spróbujcie policzyć montażowe cięcia (uwaga na zawroty głowy). Oto Liam Neeson przeskakujący przez płot: I wtedy na ratunek kinu akcji przybył swoim fordem mustangiem, cały na czarno, John Wick. Cały na czarno. John Wick 4, reż. Chad Stahelski, 2023, Lionsgate. Reżyserzy Chad Stahelski i David Leitch oraz grający tytułową postać Keanu Reeves zmienili reguły gry. Wprowadzili długie, szerokie ujęcia kamery oraz czytelny montaż, które ułatwiały zrozumienie, zorientowanie się w ekranowych wydarzeniach i kładły nacisk na główną atrakcję – akcję. Każde uderzenie, kopniak czy wystrzał z pistoletu były wyraźnie widoczne i nie mniej odczuwalne. Od strony technicznej istotne okazało się zaangażowanie operatorów kamery, którzy do tej pory rzadko uczestniczyli w tym procesie – kręcenie akcji traktowano bowiem jako zadanie drugiej ekipy. Stahelski (już jako samodzielny reżyser trzech kontynuacji) zapraszał operatorów na próby kaskaderskich choreografii, aby wiedzieli dokładnie, jak i gdzie ustawić kamerę oraz co ma być pokazane. W trakcie faktycznego filmowania nie było więc nieporozumień, a jedynie realizacja pieczołowicie przygotowanego planu. Ów plan obejmował także zadbanie o odpowiednią scenografię i nawet kręcenie zdjęć w opuszczonych magazynach (odwieczny filar gatunku) miało swój wymiar artystyczny. Szczególnie piękne są kolejne rozdziały Johna Wicka, skąpane w neonowych odcieniach błękitu, fioletu, zieleni i czerwieni. Integralną częścią akcji stały się błyski światła, lustrzane odbicia i wszechobecny deszcz, który intensyfikował wszystkie te kombinacje refleksów i kolorów. Wystrój wnętrz to natomiast popis ponadczasowej elegancji – od ekskluzywnych klubów przestępczego podziemia, przez wystawne hotelowe aranżacje, aż po ikony światowej architektury (Times Square, Koloseum, Łuk Triumfalny). Spektakularne choreografie walkJohn Wick 3, reż. Chad Stahelski, 2019, Lionsgate. W parze z tą wściekle filmową formą poszła także rytmiczna treść obrazu, a kluczem do inscenizowania akcji – i celem nadrzędnym – stały się spektakularne choreografie walk. Bez względu na okoliczności kino to medium ruchu. Żywioł kinetycznego piękna i energii. Nieprzypadkowo w każdym filmie z serii John Wick ma miejsce sekwencja, której tłem jest taniec. Dyskotekowe kluby, koncert, balet. Ta sama idea pozornie spontanicznej synchronizacji ruchu, płynnej choreografii i pamięci mięśniowej została przełożona na walkę i starcia wręcz. Gracja i styl nieoczekiwanie wyznaczały kroki w tym brutalnym tańcu przemocy i śmierci. John Wick przypomniał i uwypuklił, że najważniejszym atutem klasycznych filmów akcji jest i zawsze była bijatyka. Wyestetyzowane choreografie walki to tutaj nie tylko rzemiosło i sposób eliminacji wrogów, ale też forma sztuki, krwawy dialog i gimnastyka kreatywności. Całość zaś została spersonalizowana, uwzględniając mocne strony aktorów, i wymagała wielomiesięcznego treningu oraz przygotowań. Nauka sztuk walki obejmowała przede wszystkim japońskie i brazylijskie jiu-jitsu oraz odmianę judo. Nunczako, nowy kumpel. John Wick 4, reż. Chad Stahelski, 2023, Lionsgate. Dzięki bogatemu kaskaderskiemu doświadczeniu reżyserów (więcej w kolejnym paragrafie) seria John Wick wyróżnia się także zróżnicowaniem stylów choreografii i mnogością używanej broni. Niewątpliwą wizytówką jest jednak technika zwana gun-fu. Dynamiczna implementacja kombinacji kung-fu i broni palnej do starć w zwarciu to wymysł Johna Woo, reżysera sztuk walki z Hongkongu, który opracował ją już w latach 80. Na salony i do mainstreamu wprowadzili ją właśnie Stahelski i Leitch w Johnie Wicku. Tytułowy bohater słynie z akrobatycznego wykorzystywania broni krótkiej, co w połączeniu z innymi taktykami zaowocowało widowiskowymi i stymulującymi wyobraźnię strzelaninami. W zastosowaniu pistoletów ważne były także techniki multigun i CAR (Center Axis Relock). Ta pierwsza polega na płynnym wykorzystaniu dwóch lub trzech rodzajów broni palnej – Wick często przerzuca się w trakcie walki z mniejszego kalibru na wszelkiego rodzaju strzelby i karabiny. Ta druga to militarna taktyka starć w zwarciu polegająca na utrzymywaniu broni blisko siebie – charakterystyczny widok to lekko przygarbiony Wick, trzymający broń oburącz na wysokości klatki piersiowej. Broń palna, wierny towarzysz. John Wick, reż. Chad Stahelski i David Leitch, 2014, Lionsgate. Autentyzmu choreografii walk dodawała także determinacja i poświęcenie twórców (zarówno tych za, jak i przed kamerą), aby w każdej scenie w pełni pokazać Keanu Reevesa. Wedle słów reżyserów wykonał on dziewięćdziesiąt procent wszystkich wyczynów kaskaderskich. Bez potrzeby kadrowania i korzystania z dublera oko kamery skupiało się na aktorze i wspomagało iluzję realistycznej walki. W ten sposób John Wick pokazał, jak łączyć realizm z rozrywką w kinie akcji. Stał się wzorem, standardem i inspiracją dla całego Hollywood, a podejście to zaczęto powielać w nisko- i wysokobudżetowych produkcjach, tak na wielkim, jak i małym ekranie. Kaskaderzy-reżyserzyJohn Wick, reż. Chad Stahelski i David Leitch, 2014, Lionsgate. Ojcami wspomnianego sukcesu są kaskaderzy, którzy zostali reżyserami. Specjaliści, którzy najlepiej wiedzą, jak kręcić akcję i pokazywać widzowi kto, kogo i czym okłada. Sam trend nie jest nowy i znów wracamy do Hongkongu lat 80. i 90. W ówczesnej złotej erze kina akcji – która stała się kolebką talentów i międzynarodowej popularności Jackie Chana, Jeta Li i obecnej zdobywczyni Oscara Michelle Yeoh – za kamerą wielokrotnie stawali choreografowie i koordynatorzy kaskaderów. Dzięki nabytemu doświadczeniu najlepiej wiedzieli, jak uzyskać na ekranie upragniony efekt. Hollywood dopiero w ostatnich latach nadgania tę skądinąd logiczną prawidłowość, a kaganek kaskaderskiej oświaty niosą Chad Stahelski (seria John Wick) i David Leitch (Atomic Blonde, Deadpool 2, Bullet Train). Tuż za nimi podążają m.in. Sam Hargrave (netflixowy akcyjniak Extraction z Chrisem Hemsworthem, u nas znany jako Tyler Rake: Ocalenie) czy też J.J. Perry (także netflixowa Dzienna zmiana z Jamiem Foxxem). Stahelski i Leitch szlifowali swój warsztat jako dublerzy odpowiednio Keanu Reevesa i Brada Pitta. Z czasem awansowali na koordynatorów choreografii, a następnie na reżyserów drugiej ekipy (ang. second unit director) w głośnych blockbusterach. W pochodnych filmach akcji ów asystujący reżyser to osoba, najczęściej właśnie z doświadczeniem kaskaderskim, odpowiedzialna za kręcenie scen drugoplanowych i sekwencji, w których nie występują główni aktorzy projektu. Pan na tronie to właśnie Chad Stahelski. John Wick 3, reż. Chad Stahelski, 2019, Lionsgate. Chad Stahelski pełnił taką funkcję m.in. w serii Matrix rodzeństwa Wachowskich oraz Igrzyskach śmierci Gary’ego Rossa. Natomiast David Leitch m.in. w Wolverinie Jamesa Mangolda oraz Jurassic Worldzie Colina Trevorrowa. Panowie wspólnie założyli studio kaskaderskie 87Eleven (dzisiaj to gwarant jakości), a zebrane doświadczenie pozwoliło na wystartowanie także studia produkcyjnego (87North). Naturalnym progresem była chęć wyreżyserowania całej produkcji od początku do końca i tak właśnie w 2014 roku narodził się John Wick. W tym samym czasie bracia Joe i Anthony Russo stworzyli równie udane kino akcji, tyle że pod komiksowym płaszczykiem – Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz. Niespodziewany sukces Wicka skłonił ich do nawiązania współpracy ze Stahelskim oraz Leitchem i to właśnie ci byli kaskaderzy odpowiadali za pewną pamiętną walkę na lotnisku w filmie Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Pozytywne efekty owej kolaboracji sprawiły także, że funkcję reżysera drugiej ekipy pełnił w Avengers Endgamie wspominany wcześniej Sam Hargrave. Składową sukcesu m.in. MCU było więc podążanie z duchem czasu. Tak jak kiedyś pionierem motion capture był Andy Serkis, tak obecnie przełomem w kinie akcji okazał się John Wick. To dzięki jego twórcom wielkie studia i filmowcy mają dziś odpowiednie narzędzia do nauczania i treningu aktorów pod kątem jak najczęstszego samodzielnego wykonywania akcji kaskaderskich. Zmieniła się także kultura pracy i podejście gwiazd do tematu. Dziś większość z nich chętnie angażuje się w trening, nawet jeśli nie jest to oczekiwane. Ten rozwój, także po stronie reżyserów-kaskaderów, jest odpowiedzią, dlaczego każdy kolejny rozdział Johna Wicka odznaczał się wyższą jakością i poziomem realizacji. Nic dziwnego, że Chad Stahelski nawołuje do wprowadzenia Oscarów w kategorii wyczynów kaskaderskich. Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej widać – szczególnie na przykładzie Wszystko wszędzie naraz, najlepszego filmu 2022 roku – że choreografia walk i praca, jaką wkładają w nią artyści, to nieodłączna część filmowego widowiska. John Wick złożył także należny hołd kultowym królom kina kopanego klasy B. W serii filmów pojawili się tacy czempioni gatunku, jak Mark Dacascos, Scott Adkins, Hiroyuki Sanada czy Donnie Yen. A przede wszystkim znani z Raida Cecep Arif Rahman oraz Yayan Ruhian. W Parabellum zagrali dwóch płatnych zabójców, którym John wyjątkowo pozwolił odejść po tym, jak ich pokonał. Scena ta była wyrazem szacunku Stahelskiego dla Garetha Evansa i podziękowaniem za inspirację, jakiej dostarczyły jego genialne Raid oraz The Raid 2: Infiltracja. Zmitologizowany worldbuildingJohn Wick 4, reż. Chad Stahelski, 2023, Lionsgate. Seria John Wick zabłysła na firmamencie współczesnego kina także dzięki konstrukcji fabularnej. Szkielet historii jest pretekstowy i w prostocie znajduje maksymalny efekt – płatny zabójca mści się za śmierć swojego szczeniaka. Ciężar opowieści niesie kreacja tajemniczego protagonisty i zmitologizowanego tła. Worldbuilding, czyli budowanie świata, to pojęcie znane dobrze z gier oraz SF i fantasy. To proces konstruowania nowego świata o spójnych cechach. Ten stworzony przez Dereka Kolstada (scenarzysta Johna Wicka) to alternatywna wizja naszej rzeczywistości, w której płatni zabójcy stanowią oddzielną grupę społeczną. Rządzi nim logika gier wideo. Bohater jest niemal niezwyciężony, cywilom nie dzieje się krzywda, a w większości bezosobowi przeciwnicy respawnują się jak standardowe mięso armatnie. Umiejętnościami strzeleckimi dorównują im tylko szturmowcy ze Star Wars. Wick przedziera się przez nich i pokonuje bossa, a następnie przechodzi na kolejny poziom, gdzie cykl powtarza się z jeszcze większą brawurą. Nieodparty urok zapewnia całości wewnętrzna mitologia tego świata. Organizacje przestępcze działają według kodeksu i zasad Najwyższej Rady (ang. High Table). Zabójcy posługują się swoją własną walutą (złote monety), a komunikacja odbywa się przez charakterystyczną rozdzielnię (wytatuowane sekretarki). Hotele Continental są miejscami, gdzie pod żadnym pozorem nie robi się interesów, a signum to obietnica, której nie można złamać. W ten sposób John Wick stał się ożywczą kontrą dla politycznych i społecznych realiów poprzednich filmów z gatunku. Stworzył uniwersum o nowym kanonie i pokazał, że dziś wciąż można wykreować nową markę, bez konieczności polegania na znanej franczyzie. Balans autoironii i czarnego humoruJohn Wick 2, reż. Chad Stahelski, 2017, Lionsgate. Motyw emerytowanego zabójcy nie jest w kinie niczym specjalnie oryginalnym, ale napędzająca bohatera chęć zemsty za śmierć psiaka to idealny podkład pod pastisz gatunku. John Wick wywraca oczekiwania widza do góry nogami, puszcza oko do utartych schematów, a jednocześnie stanowi udany przykład rasowego kina akcji. Motywacje Wicka są łatwe do zrozumienia i utożsamienia się z nimi, szczególnie w kolejnych rozdziałach, kiedy szuka on spokoju i wolności. Osiągnięto to bez żadnego niuansowania, bowiem jasno określono ton opowieści. Złoczyńca z pierwszej części, Viggo Tarasov, na wieść o tym, że jego syn ukradł samochód Johna Wicka i zabił mu psa, reaguje chwilą ciszy i zduszonym „och”. To wskazówka dla widza, że całość wzięto w nawias absurdu i autoironii. Ta atmosfera budowana jest przez idealny balans czarnego humoru. Inaczej niż w komediach akcji i filmach Marvela, gdzie uniwersalny humor często tonuje każdy poważny moment, tutaj żart spina się z akcją i przewrotnie podkreśla śmiertelną powagę Johna Wicka. To specyficzny rodzaj wisielczego humoru, wynikającego często z kreatywnych sposobów zabijania – za pomocą konia, książki, a przede wszystkim powracającego kilkakrotnie ołówka, najbardziej morderczej broni od czasów magicznej sztuczki Jokera w Mrocznym Rycerzu. Kto nie byłby żądny zemsty po śmierci swojego psa!? John Wick, reż. Chad Stahelski i David Leitch, 2014, Lionsgate. Umowność konwencji nie zostaje też nigdy złamana, a lżejsze i rozrywkowe momenty (jak np. wystylizowane wykorzystanie pojawiających się na ekranie napisów) nigdy nie umniejszają ciężaru przemocy i dramatyzmu zdarzeń. Nawet slapstickowe zapędy (kulminacyjna sekwencja ze schodami w czwartej części to mikrokosmos całej serii) służą jako narzędzie do jej estetyzowania. Ponownie walorem Johna Wicka jest więc mariaż realizmu z rozrywką. Balans humoru w kinie akcji zapomniany od czasów Szklanej pułapki. To sztuka, jaka nie udała się przede wszystkim współczesnym ekranizacjom komiksów DC. Kombinacja klasyki kinaJohn Wick 4, reż. Chad Stahelski, 2023, Lionsgate. Przywołanie filmów superbohaterskich nie jest tu przypadkowe, bo to one – a także horrory – najlepiej przetrwały pandemię i wciąż pozostają na pierwszej linii kinematograficznego frontu. Dzieje się tak dlatego, że w najbardziej plastyczny sposób łączą się z innymi filmowymi gatunkami. Tendencję tę rozpoznali także twórcy Johna Wicka i urok kolejnych części uzyskali właśnie poprzez amalgamat kinowych wpływów z klasyki minionych epok. Przede wszystkim odwoływali się do wczesnej ery kina niemego. To wówczas filmowcy, tacy jak Buster Keaton i Charlie Chaplin, zachwycali widza niemal cyrkowymi występami. W serii John Wick kilkakrotnie przywoływani są bezpośrednio, między innymi w otwierającej rozdział drugi sekwencji w Nowym Jorku, kiedy to wyświetlana jest na ścianie budynku scena z komedii Bustera Keatona. To kino, w którym liczy się maksymalny efekt ruchu przy minimalnej ekspresji. „Chcemy ci przekazać, że dobrze się bawimy i że ukradliśmy to wszystko od artystów kina niemego” mówił Chad Stahelski. Sam Keanu Reeves porównywany jest zresztą często do Keatona ze względu na dżentelmeńską kamienną twarz. Od dawna znany jest także związek Keanu z kinem azjatyckim i jego miłość do filmów z tego regionu. Upodobanie to w pełni podziela Stahelski, toteż bazą inspiracji dla Johna Wicka stały się historie samurajskie. Przede wszystkim japońska klasyka, czyli dzieła Akiry Kurosawy, ale także południowokoreańskie kino kopane Parka Chan-wooka i wspominanego już Johna Woo z Hongkongu. Poza wpływami technicznej realizacji odwoływano się przede wszystkim do kodeksu samurajskiego. Moralności i etyki, które kierują nawet profesjonalnymi zabójcami, co pozwala widzowi z nimi sympatyzować. Katana, stary znajomy. John Wick 3, reż. Chad Stahelski, 2019, Lionsgate. Z taką samą estymą odnoszono się do innej klasyki kina – westernów. Czwarty rozdział Johna Wicka to hołd dla twórczości Sergio Leone. Pojedynek o wschodzie słońca czy klasyczny kadr zestawiający dwóch rewolwerowców to oczywiste przykłady. Twórcy mrugają do nas porozumiewawczo także w innych sytuacjach. Gdy Wick rozbija okno, wyskakując przez nie z absurdalnej wysokości, zaraz słyszymy smyczkową muzykę. Ot, stary, dobry westernowy motyw. Nie do przecenienia są także wpływy kina neo-noir. John Wick to małomówny antybohater (w czwartej części Keanu wypowiada zaledwie 380 słów), który nie okazuje emocji, a migawki gniewu i kultowe „yeah” kontrapunktują momenty heroizmu. Jego odyseja wiedzie przez przestępcze podziemia, a serie wskazówek prowadzą do kolejnych celów. Gdy wyłania się na powierzchnię miast, twórcy wyrywają kartkę z podręcznika Michaela Manna i znajdują tajemnicze surowe piękno w nocnych panoramach rozświetlonego Nowego Jorku. Oglądanie przygód Johna Wicka przypomina więc grę w kinematograficzne bingo, w której przyjemność niesie odkrywanie odniesień do klasyki kina. Albo ten mem z Leonardo DiCaprio. Już w pierwszych dziesięciu minutach ostatniej odsłony możecie wskazywać palcem na ekran, gdy zobaczycie to „najbardziej epickie przejście w historii filmu” (22 sekunda): Przyroda zawsze dąży do równowagi. John Wick czerpał z wizjonerskiej historii kina pełnymi garściami i teraz przekazuje te wpływy dalej. Nowe filmy akcji, zainspirowane tym cyklem: Atomic Blond, Tyler Rake: Ocalenie (Extraction), Nikt, Bullet Train, Księgowy, Poziom mistrza, Hotel Artemis, Polar, Zabójczy koktajl (Gunpowder Milkshake), Kate, Czerwona jaskółka, Smak zemsty. Peppermint, Dzienna zmiana, Dzika noc (Violent Night), a także Hobbs i Shaw, Ptaki Nocy (Birds of Prey) i Deadpool 2. Keanussance, czyli renesans Keanu ReevesaJohn Wick 2, reż. Chad Stahelski, 2017, Lionsgate. Na koniec on. Wybraniec. Keanu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale w 2014 roku gwiazda Keanu Reevesa niemal całkowicie przygasła. Sympatia wobec aktora nigdy nie zmalała, ale po zakończeniu trylogii Matrix jego filmografię naznaczyły artystyczne i komercyjne niewypały. Dopiero John Wick w 2014 zapoczątkował renesans w jego karierze. Reeves to wcielona charyzma, mistrz subtelnego minimalizmu i oszczędnego aktorstwa, przez co czasem zarzuca mu się drewnianą grę. Magazyn EMPIRE niegdyś ochrzcił go mianem „wiecznie niedocenianego poety wojownika”. Wszystkie swoje talenty Keanu przekuł w postać Johna Wicka i jego aurę tajemniczości w tym ekstrawaganckim świecie płatnych zabójców. Kocimi ruchami stworzył nową legendę w panteonie kina akcji. Cały na czarno i tańczący wśród pocisków – na zawsze zmienił kino, i to dwa razy. Kiedyś, jako Neo w Matrixie, przełomowej klasyce postmodernistycznego science fiction, łączącej filozofię, teorie Josepha Campbella o drodze herosa, cyberpunk, sztuki walki, japońskie animacje i niepokój nurtu neo-noir. Dzisiaj, jako John Wick w arcydziele o podobnej stylistyce, miksującej samurajską elegancję, zmyślne zabawy bronią, thrillerowe napięcie i komiksowe budowanie świata. Seria z każdym rozdziałem zyskiwała coraz większą popularność, a dzięki Keanu Reevesowi wyrażenie „John Wick” weszło już do popkulturowego leksykonu kina jako synonim śmiertelnej akcji. Wyszeptywane wszędzie – od rynsztoków Arrow po szczyty The Last of Us. Czytaj więcej:Najlepsze filmy na Amazon Prime Video 2023, nasze top 12 POWIĄZANE TEMATY: thriller (filmy i seriale) filmy sensacyjne rankingi filmów i seriali nasze opinie publicystyka filmowa Chad Stahelski John Wick 4 Autor: Piotr Wosik „Pójdzie prosto na DVD”. Liam Neeson myślał, że pierwsza odsłona tej filmowej serii akcji, która zarobiła niemal 1 mld dolarów, nie będzie kinowym hitem „Pójdzie prosto na DVD”. Liam Neeson myślał, że pierwsza odsłona tej filmowej serii akcji, która zarobiła niemal 1 mld dolarów, nie będzie kinowym hitem Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku Reacher - czy będzie 4. sezon serialu Amazona z Alanem Ritchsonem? Reacher - czy będzie 4. sezon serialu Amazona z Alanem Ritchsonem? „Nie rozumiem humoru”. Clint Eastwood odmówił zagrania w jednej z najbardziej legendarnych sag akcji „Nie rozumiem humoru”. Clint Eastwood odmówił zagrania w jednej z najbardziej legendarnych sag akcji „Wiele z tego to bzdury". Jean-Claude Van Damme krytykuje hollywoodzkie gwiazdy, które rzekomo same wykonują kaskaderskie sceny „Wiele z tego to bzdury". Jean-Claude Van Damme krytykuje hollywoodzkie gwiazdy, które rzekomo same wykonują kaskaderskie sceny