filmomaniak.pl NEWSROOM Widzieliśmy w Wenecji nowy film Wesa Andersona. To urocza ucieczka smutnej rzeczywistości Widzieliśmy w Wenecji nowy film Wesa Andersona. To urocza ucieczka smutnej rzeczywistości Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara to nowe dzieło Andersona, które (w końcu) jest znacznie mniej egzaltowane, a także nakręcone z większym luzem, a nawet polotem. nasze opinieJan Tracz 25 września 2023 1 Źrodło fot. Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara, 2023, reż. Wes Anderson, Netflixi Bądźmy szczerzy – film Asteroid City Andersona (dziś już jego przedostatnie dzieło, choć przecież miało premierę zaledwie kilka miesięcy temu) niestety nie należał do wielkich sukcesów pokroju Grand Budapest Hotel. Wizualna perełka, dualna narracja, jedna wielka metafora teatralnej sztuki i godzenia się ze stratą: każdy z tych elementów powinien pozytywnie wpływać na jakość tego filmu, a jednak czegoś brakowało. Serca? Wyszło zbyt sztucznie? Z pomysłem, lecz bez umiejętnej egzekucji materiału? Odpowiedzi może być wiele, co nie zmienia faktu, że nie wszyscy widzowie kupili konwencję ukazaną w Asteroid City. Szczęśliwie, Anderson podarował nam w tym roku jeszcze jeden film. My mieliśmy okazję zobaczyć go kilka tygodni temu na tegorocznym festiwalu w Wenecji. Coś, co miało być jedynie kaprysem reżysera, okazało się intrygującą odskocznią od wszystkich filmów, którymi obdarował nas przez ostatnie lata. Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara to czterdziestominutowa podróż w głąb bohaterów, szalonych sytuacji, zdumiewających cudów i wszelkiego nadmiaru osobliwości. Krótka i sensowna rzeczZdumiewająca historia Henry’ego Sugara, 2023, reż. Wes Anderson, Netflix Przede wszystkim to Anderson w pełnej krasie, więc dosłownie każdy fan reżysera odnajdzie się w tym filmie bez żadnego problemu. Dobrane ujęcia i klarowna, wręcz pieczołowicie wyselekcjonowana (i spójna) paleta kolorów, a także umiejętnie zestawiani ze sobą aktorzy – niby nihil novi, ale bez kompleksów. A do tego dostajemy w miarę prostą historię: narrator (Ralph Fiennes grający Dahla) opowiada nam o tytułowym Henrym Sugarze (Benedict Cumberbatch), bogaczu, który pewnego dnia dowiaduje się o człowieku widzącym nawet z zamkniętymi oczami (Ben Kingsley). Znudzony swoim życiem postanawia coś w końcu zmienić i wyrusza w podróż w celu odnalezienia tego tajemniczego mężczyzny. W kuszący, magiczny i zdumiewający świat Henry’ego Sugara (sic!) wkracza się tak, jakbyśmy byli u siebie: po paru słowach wprowadzenia czujemy, że to krótka, aczkolwiek wdzięczna ucieczka od naszej szarej i niejako smutnej rzeczywistości. Co więcej, nawet ci, którzy nie przepadają za wysmakowanym (a przy tym nierzadko pustym) stylem reżysera, powinni dać Henry’emu Sugarowi szansę – to nie tylko popis formą, ale przy okazji konkretny hołd dla literatury, jakim może być udana i przemyślana adaptacja. Nie możemy zapomnieć, że tutaj objawia się nam także Anderson, który nie stara się redefiniować opowiedzianej już niegdyś opowieści (film bazuje na opowiadaniu Roalda Dahla), a tylko w klarowny i ujmujący sposób przenosi ją na ekran. Może właśnie dlatego ta ekranizacja tak działa – Anderson nie wtrąca się w nie swoje sprawy (tu: fabuła), a jedynie czerpie z tego, co zostało już kiedyś napisane. Niby kradnie, ale swoje czytelnicze wyobrażenia przekłada na język filmu – czyli zaprasza nas do swojego nieszablonowego umysłu. Anderson na deskach teatruZdumiewająca historia Henry’ego Sugara, 2023, reż. Wes Anderson, Netflix Już Asteroid City udowodnił nam, że Anderson coraz bardziej interesuje się mariażem filmowej formy z tą znacznie bardziej teatralną. Twórca stara się łączyć te dwa mikroświaty, tworząc tym samym jedną rzecz (tu: dzieło filmowe) właśnie w skali makro: wybrzmiewające, pełne witalnej, aktorskiej dynamiki czy właśnie hipnotyzujące widza prostotą przekazu. W Zdumiewającej historii Henry’ego Sugara nie ma niedopowiedzeń, ale brak też niepotrzebnych i kwadratowych metafor lub alegorii. Tu każda rzecz będzie wypowiedziana wprost – zarówno w filmie, jak i do widza. Gdy aktorzy rozmawiają, mówią i do siebie, i do nas. Każdy główny aktor gra tutaj tak, jakby wyszedł na scenę na West Endzie i po prostu zaczął deklamować wyuczone na pamięć kwestie do otaczającej go widowni. Ben Kingsley świetnie sprawdza się jako humorystyczna wstawka – już w wielu komediach udowodnił, że odnajduje się w tego typu rolach, a jako że w filmie gra guru, to w medytacyjnych scenach puszcza oczko do tych, którzy pamiętają go jeszcze z jego oscarowej roli Gandhiego! Natomiast Benedict Cumberbatch daje popis swoich umiejętności jako powściągliwy dandys, dystansujący się od swojego bogactwa na rzecz nowo wyznaczonego celu (zwróćcie uwagę na jego wyrachowanie!). Uzyskany efekt zachwyca, bowiem zdajemy sobie sprawę, że to nie tylko świadoma zabawa formą, ale i próba uchwycenia pewnej melodramatycznej energii; tych nienazywalnych afektów wytwarzających się zazwyczaj między aktorami podczas ich występów teatralnych. Brzmi to jak niepoparta niczym refleksja, dlatego autor tego tekstu pozwoli sobie na chwilę prywaty, bowiem widział Ralpha Fiennesa na żywo (w jednej z bardziej współczesnych sztuk), więc ma porównanie. I może powiedzieć jedno: Fiennes w sztuce na żywo i Fiennes w Henrym Sugarze to ten sam Fiennes. Warto zwrócić uwagę na takie niuanse jak: mowa do kamery (widza), skrupulatna i świadoma intonacja poszczególnych kwestii czy pewne nieukrywanie faktu, że się gra – że jest się na scenie. Trudno stwierdzić, czy coś takiego da się w ogóle opisać, choć jedno jest pewne: efekt przykuje was do małego/dużego ekranu. Nie story, a właśnie „imageteller” Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara, 2023, reż. Wes Anderson, Netflix Anderson wykorzystuje jedną z mniej popularnych historii Roalda Dahla, aby robić to, co potrafi najlepiej – reżyser nie jest storytellerem (choć przecież fabuła dla tego filmu będzie w miarę ważna, co raczej nie jest żadnym odkryciem), ale imagetellerem (nazwa własna, ale jeśli w jakiś sposób mielibyśmy klasyfikować twórczość Amerykanina, to właśnie w ten sposób). Tak jak kilka poprzednich tytułów, jego Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara imponuje kunsztownymi kadrami i wręcz audiowizualną aurą, która pobudza nasze zmysły i duszę. Anderson opowiada obrazem, i w ten sposób staje się współczesnym artystą z krwi i kości. Jego sztuka może nas nawet w żadnym stopniu nie rozpalać, co nie zmienia faktu, że nie można przejść wobec niej obojętnie. I nie oszukujmy się – nie oglądamy tego filmu dla jego historii (mniej nabzdyczałej niż wspominane wcześniej Asteroid City, choć wciąż łopatologicznej, fikuśnej i chwilami infantylnej), a dla jego kinowego „ogółu”. Podziwiamy aktorów, zachwycamy się kamerą Andersona, a wraz z kolejnymi minutami Henry’ego Sugara po prostu płyniemy – ot tak; rozsiadamy się w domowym/kinowym zaciszu i czekamy… ponieważ wydarzyć może się zupełnie wszystko… To mały, ale przy tym zabawny i wielki film. W końcu mówi się też, że pierwszoligowi aktorzy podobno grają u Andersona za grosze, bo uwielbiają doświadczenie pracy z reżyserem. Dla nich to coś w rodzaju wyzwolenia – trudno się im dziwić. Unikatowy świat Henry’ego Sugara zaprasza do siebie, nęci, wabi i udowadnia, że nawet krótka opowiastka ma rację bytu, jeśli znajdzie się na nią pomysł. NASZA OCENA: 7/10 POWIĄZANE TEMATY: recenzje filmów i seriali Netflix komedie dramaty (filmy/seriale) kino nasze opinie publicystyka filmowa Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara Jan Tracz Jan Tracz Absolwent Film Studies (BA i MA) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, WhyNow, The Upcoming, Ayo News, Interii Film, Przeglądu, Film.org.pl i GRYOnline.pl. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, British Thoughts Magazine, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Alejandro Gonzálezem Ińárritu, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Davidem Thomsonem. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023. Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu Yellowstone - czy 6. sezon powstanie? Oto co wiadomo o przyszłości serialu Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu „Muszę tego słuchać od tego gnojka”. Marlon Brando nie mógł znieść krytyki na planie filmu Francisa Forda Coppoli, przez co obraził innego aktora „Muszę tego słuchać od tego gnojka”. Marlon Brando nie mógł znieść krytyki na planie filmu Francisa Forda Coppoli, przez co obraził innego aktora Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym? Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym? „Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando „Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando