Tom Cruise - najlepsze filmy. Nasz ranking TOP 10

Toma Cruise’a trudno mi jest oceniać. Nie doceniałem tego aktora, gdy byłem młodszy. W miarę upływu lat zacząłem jednak oglądać kolejne filmy z jego udziałem i okazało się, że prócz Mission Impossible (o której zresztą piszę niżej) ten amerykański aktor ma mnóstwo do zaoferowania, szczególnie pod względem warsztatu. Teraz od ręki jestem w stanie podczas każdej rozmowy wymienić kilka tytułów tego artysty, które cenię. I nie żałuję ani minuty z nimi spędzonej! Sprawdźcie więc, jakie jest top 10 filmów z Tomem Cruise’em według Filmomaniaka.

10. Urodzony 4 lipca (Born on the Fourth of July)

Urodzony 4 lipca wpisuje się w nurt antywojennych obrazów, które były popularne w Stanach Zjednoczonych lat 70. i 80. XX wieku. W odróżnieniu jednak od podobnych filmów produkcja z Tomem Cruise’em – co mnie osobiście mile zaskoczyło – jest o wiele wrażliwsza w wydźwięku. Reżyser Oliver Stone wykazał się znakomitą świadomością problemu oraz tego, w które nuty uderzyć, by jednych zabolało, innych zaś – poruszyło.

9. Barry Seal: Król przemytu (American Made)

To bardzo znamienne, że oryginalny tytuł American Made przetłumaczony został nad Wisłą na Króla przemytu... Barry Seal uosabiał amerykański sen. Podobnie jak Tom Cruise. Obaj budzą podziw lub niechęć – w zależności od podejścia do talentu aktorskiego bądź scjentologicznej otoczki artysty. Dlatego też Cruise od początku był castingowym strzałem w dziesiątkę. I to widać na ekranie! Mimo wielkiego stażu kinowego Amerykanin nie rozmienia się na drobne. Wyprodukowany w 2017 roku Król przemytu to pełnokrwisty dramat polityczny.

8. Zakładnik (Collateral)

Michael Mann mistrzem sensacji jest. I nie chodzi o to, że jego życiorys zawiera mnóstwo kontrowersyjnych elementów, a o jakość dzieł, które wychodzą spod jego ręki. Zakładnik to jeden z moich ulubionych filmów reżysera (choć Gorączki nic nie przebije!). O ile nad niektórymi decyzjami bohaterów tego obrazu można zastanawiać się długo, to nikt nie zaprzeczy: akcja, błyskotliwe dialogi i znakomite aktorstwo trzymają uwagę widza w szachu do końca seansu.

7. Raport mniejszości (Minority Report)

W 2002 roku była to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier. Mimo że w kinach pojawiały się wówczas Władca pierścieni, Harry Potter czy Spider-Man, obrazowi Stevena Spielberga nie można odmówić sporej rzeszy fanów. To w końcu ekranizacja opowiadania Philipa K. Dicka, na którą czekały tysiące, jeżeli nie miliony. I ani Spielberg, ani Tom Cruise czy Colin Farrell nie zawiedli, dostarczając naprawdę dziś już kultowy thriller sci-fi.

6. Top Gun

Rywalizacja Mavericka i Icemana to żelazne kino. Po pierwsze dlatego, że opowiada o pilotach stalowych ptaków, o lataniu na których marzył prawie każdy dzieciak. Po drugie zaś – bo przedstawia losy prawdziwych twardzieli, a w latach 80. wszyscy ich uwielbiali. Kreacja porucznika Pete’a Mitchella stworzona przez Toma Cruise’a na stałe wpisała go na listę najlepszych aktorów Hollywood. Słusznie.

5. Mission Impossible – Fallout

Nigdy nie byłem wielkim fanem cyklu Mission Impossible. Nadal nie jestem. Mam nieodparte wrażenie, że to prywatny plac zabaw dużego chłopca o narcystycznej osobowości – Toma Cruise’a. Oczywiście, jest doskonałym aktorem i (zapewne jeszcze lepszym) kaskaderem. Niemniej jednak nie mogłem się przekonać. Aż wyszedł Fallout. Poszedłem w końcu do kina, zamiast oglądać film w telewizji czy na laptopie i… wciągnąłem się. W ciągu następnych kilkunastu dni przebrnąłem przez poprzednie części MI. To chyba najlepsza recenzja.

4. Na skraju jutra (Edge of Tomorrow)

Jak to jest, że w filmach, w których obcy atakują Ziemię, lądują zawsze w Stanach Zjednoczonych? Nie wiem. Wiem jednak, że dla Amerykanów z Na skraju jutra dobrze się złożyło, iż w pobliżu akurat był Tom Cruise. Bliskie spotkania trzeciego stopnia aktorowi nie są obce, w końcu grał w Wojnie światów i Niepamięci, ale to w produkcji Douga Limana Cruise kopie tyłki kosmitom najlepiej i najefektowniej. Na skraju jutra to taka mądra bzdura. Kino, które wie, że powstało po to, by cieszyć wszystkie zmysły odbiorcy.

3. Ludzie honoru (A Few Good Men)

Jack Nicholson, Kevin Bacon, Demi Moore, Kiefer Sutherland, Cuba Gooding Jr. i oczywiście on – Tom Cruise. Ta jedna linijka właściwie wystarczyłaby mi, by wierzyć, że mamy do czynienia z filmem ponadprzeciętnym. I tak w rzeczywistości jest. Ludzie honoru to dramat o zabarwieniu sądowym, który opowiada o niesłusznym oskarżeniu duetu żołnierzy. Intryga nakreślona przez Roba Reinera i scenarzystów dobranych przez niego do współpracy jest soczysta i skręcona niczym zaskroniec.

2. Rain Man

Podczas seansu pomyślałem sobie, że Rain Man przypomina mi nieco Piękny umysł z wybitną kreacją Russella Crowe’a. W obydwu filmach mamy do czynienia z historią znakomitych matematyków, którzy prowadzą wojnę z własną psychiką, odmawiającą im posłuszeństwa. W tym przypadku w roli geniusza wystąpił Dustin Hoffman, a za ekranowego brata ma Toma Cruise’a. W odróżnieniu jednak od obrazu Rona Howarda dzieło Barry’ego Levinsona to swego rodzaju kino drogi, co w tym wypadku daje bardzo oryginalną mieszankę. Mam wrażenie, że to jeden z najmniej docenianych filmów Cruise’a – chciałbym, by było inaczej.

1. Ostatni samuraj (The Last Samurai)

Ostatni samuraj to stuprocentowe Hollywood. Film mistrzowsko zrealizowany, pełen patosu, momentami ciągnący się, ale przy tym dający czas widzowi na kontemplację już podczas seansu (a później jeszcze dłuuugo po napisach końcowych). Nienawidzę tej angielskojęzycznej kalki, lecz do Ostatniego samuraja jak ulał pasuje określenie „epicki”. Jeśli ktoś kocha kino, to obraz Edwarda Zwicka obejrzeć po prostu musi.

Czytaj więcej:Top Gun: Maverick - Penny. Kto to jest?