To chcielibyśmy zobaczyć w Dragon Ball Z Netflixa w 2025 roku, gdyby powstał

W sieci pojawiła się plotka, że Netflix pracuje nad aktorskim Dragon Ballem. Informacja okazała się nieprawdziwa, ale to nie przeszkadza nam w tym, żeby pogdybać i podzielić się naszymi pomysłami, jak taki serial powinien wyglądać, gdyby został zrealizowany.

news
Zbigniew Woźnicki 10 stycznia 2024
3
Źrodło fot. Dragon Ball Z Kai; Toei Animation; 2009
i

Na początku stycznia tego roku użytkownik Instagrama bosslogic umieścił dwie grafiki pokazujące Dr. Gero, czyli Androida 20, oraz Androidy 16, 17 i 18. W każdym przypadku twórca stworzył wizualizacje plakatów aktorskiego serialu Dragon Ball Netfliksa, który miałby zadebiutować w 2025 roku. Co prawda to wyłącznie wizja bosslogica, ale to nie znaczy, że pomysł nie mógłby zostać kiedyś zrealizowany.

W końcu Netflix ma na swoim koncie kilka aktorskich ekranizacji mang lub anime. Skutki były różne, ale One Piece pokazało, że streamingowy gigant wchodzi na dobre tory. To czyni właśnie tę platformę pierwszym wyborem ze względu na zebrane wewnątrz doświadczenie. Produkcja musiałaby jednak spełnić kilka wymagań, żeby powtórzyła sukces One Piece.

Serial aktorski Dragon Ball musi być wierny oryginałowi

Dragon Ball: Ewolucja na zawsze pozostanie w pamięci fanów jako produkcja, o której chciałoby się zapomnieć. Jedną z przyczyn jest bardzo słaba fabuła, która odbiegała od materiału źródłowego. I ten przykład pokazuje, że potencjalny serial na podstawie mangi Akiry Toriyamy powinien być wierny oryginałowi. Jest to możliwe, co udowadnia wspomniane wcześniej One Piece. Aktorzy sprawdzą się w czasami szalonych sekwencjach walk lub w scenach komediowych, które wydawałoby się, że wypadną dobrze tylko w produkcjach animowanych.

Dragon Ball sam w sobie oferuje interesującą oraz wciągającą historię, dlatego nie ma potrzeby odchodzić od tego, co stworzył Toriyama. Powstanie serialu aktorskiego byłoby okazją, żeby pokazać nowej widowni przygody Son Goku, jakie odbył na przestrzeni kolejnych rozdziałów mangi. Nie da się ukryć, że pomimo popularności Dragon Balla, wiele osób wciąż nie widziało anime i nie czytało mangi. Serial na tak dużej platformie jak Netflix na pewno by to zmienił.

Akira Toriyama musi być zaangażowany w produkcję

Serial live-action Dragon Ball potrzebowałby Akiry Toriyamy, który nadzorowałby wszelkie prace. Po raz kolejny za przykład może posłużyć One Piece Netfliksa, który był nadzorowany przez Eiichiro Odę. Dzięki temu uzyskany efekt był tak dobry. Toriyama także byłby w stanie wspomóc oraz poprowadzić nowych twórców, żeby osiągnąć jak najlepszy efekt.

To byłaby także szansa na zekranizowanie innych projektów Toriyamy, gdyby autor był zadowolony ze współpracy z Netfliksem. Twórca Dragon Balla ma na swoim koncie inne interesujące mangi, które także sprawdziłyby się jako materiał na seriale aktorskie. Fani Akiry Toriyamy na pewno byliby zadowoleni mogąc zobaczyć więcej produkcji wzorowanych na twórczości kultowego autora.

Serial nie potrzebowałby znanych aktorów

Czasami zatrudnienie znanych nazwisk pomaga wypromować daną produkcję. Dragon Ball tego jednak zupełnie nie potrzebuje. Mimo mijających lat marka wciąż jest bardzo silna i żyje w świadomości licznych fanów. Świadczy o tym fakt, że stworzone przez bosslogica grafiki pobudziły wyobraźnię miłośników uniwersum, którzy wykazali zainteresowanie takim projektem. Dlatego żadne popularne nazwisko nie byłoby potrzebne, żeby wypromować ową produkcję live-action.

Zdecydowanie lepszą decyzją byłoby skupienie się na znalezieniu utalentowanych aktorów, którzy jednocześnie byliby jak najbardziej podobni do postaci z mangi. Największym problemem byłby wzrost, zwłaszcza w przypadku zwykłego Dragon Balla, ponieważ Son Goku i Krilan byli bardzo niscy jak na swój wiek. Dlatego seria Z mogłaby być lepszą opcją do zrealizowania, ponieważ łatwiej byłoby znaleźć odpowiednią obsadę.

Dragon Ball Netfliksa powinien od razu przejść do najpopularniejszej serii…

Najpopularniejszą serią Dragon Balla jest zdecydowanie ta z dopiskiem „Z”. Son Goku staje wtedy naprzeciw wyjątkowo potężnych przeciwników i to od samego początku. Starcie z Raditzem byłoby imponującym otwarciem dla netfliksowej produkcji. Każda z postaci na tym etapie posiada imponujący arsenał umiejętności i gdy historia przeniosłaby się na Namek, to wtedy widzowie byliby świadkami jednych z najbardziej epickich momentów w Dragon Ballu.

W takiej sytuacji serial zacząłby od wyjątkowo wysokiego poziomu wrzucając najwyższy bieg już na start. Jedynie na początku może trzeba byłoby wyjaśnić, kim są postacie i co je łączy. Na pewno wyjątkowo trudnym zadaniem byłoby stworzenie efektów specjalnych, ponieważ pociski energii ki w najróżniejszej formie oraz latanie wymagałyby odpowiedniego przygotowania, nie wspominając o fryzurze głównego bohatera.

Dragon Ball Z byłby dobrym wyborem, ponieważ zaczęłoby się od serii, która już przybrała konkretną formę i Toriyama dobrze czuł się w jej rozwijaniu. Z drugiej strony to byłoby zaczynaniem „od środka”, gdzie postacie mają już za sobą wiele przygód, których widzowie nigdy by nie poznali.

…lub może powrócić do korzeni

Plakaty stworzone przez bosslogica prezentowały Androidy, które pojawiły się już na zaawansowanym etapie historii Dragon Balla Z. W takiej sytuacji widzowie zostaliby rzuceni w środek opowieści i nie byliby w stanie zrozumieć, dlaczego dane wydarzenia mają miejsce i czym są tytułowe Smocze kule, ponieważ w czasie sagi Androidów to była już oczywista wiedza. Dlatego najlepiej byłoby zacząć od samego początku.

Oryginalny Dragon Ball prezentuje na początku dosyć prostą historię, która rozkręca się w czasie i prezentuje coraz bardziej skomplikowane techniki wykorzystywane przez bohaterów w walce. To pozwoliłoby aktorom powoli rozbudowywać swoją choreografię, a same efekty specjalne nie wymagałaby aż tak dużych nakładów pracy, jak miałoby to miejsce w późniejszych rozdziałach.

Pewną wadą może być zbytnia komediowość pewnych sekwencji i niewybredny humor Toriyamy. Tutaj pojawia się pytanie, czy padłaby decyzja o stonowaniu tych aspektów, co raczej musiałoby mieć miejsce. Najważniejsze byłoby w tym wypadku zachowanie wierności ciągłości fabuły, czyli przeplatanie rozdziałów, w których Son Goku walczy z nowym głównym wrogiem, rozdziałami ze Światowym Turniejem Sztuk Walki (Tenkaichi Budokai).

W ten sposób zawsze były wprowadzane nowe ciekawe postacie, a turniej był swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowej podróży Son Goku i jego przyjaciół.

Zbigniew Woźnicki

Zbigniew Woźnicki

Przygodę z publicystyką i pisaniem zaczął w serwisie Allegro, gdzie publikował newsy związane z grami, technologią oraz mediami społecznościowymi. Wkrótce zawitał na GRYOnline.pl i Filmomaniaka, pisząc o nowościach związanych z branżą filmową. Mimo związku z serialami, jego serce należy do gier wszelakiego typu. Żaden gatunek mu nie straszny, a przygoda z Tibią nauczyła go, że niebo i muzyka w grach są całkowicie zbędne. Przed laty dzielił się swoimi doświadczeniami, moderując forum mmorpg.org.pl. Uwielbia ponarzekać, ale oczywiście konstruktywnie i z umiarem. Na forum pisze pod ksywką Canaton.

Kiedy Wednesday powróci na Netflixa z 2. sezonem? Zebraliśmy informacje o nowych odcinkach

Kiedy Wednesday powróci na Netflixa z 2. sezonem? Zebraliśmy informacje o nowych odcinkach

Tomb Raider: Legenda Lary Croft - czy będzie 2. sezon? Netflix zdecydował

Tomb Raider: Legenda Lary Croft - czy będzie 2. sezon? Netflix zdecydował

Venom 3 - czy w Ostatnim tańcu jest scena po napisach?

Venom 3 - czy w Ostatnim tańcu jest scena po napisach?

„Zadzwonię na policję”. Christophera Reeve'a próbowano zmusić groźbami do opuszczenia planu Smallville

„Zadzwonię na policję”. Christophera Reeve'a próbowano zmusić groźbami do opuszczenia planu Smallville

Invincible - kiedy 3. sezon na Amazon Prime Video? Nowy zwiastun zdradza datę premiery

Invincible - kiedy 3. sezon na Amazon Prime Video? Nowy zwiastun zdradza datę premiery