Stranger Things wreszcie ma złoczyńcę, który przeraża - moja opinia o serialu Netflixa

Po Stranger Things oczekiwałem świetnie zrealizowanego, klimatycznego serialu. Nie spodziewałem się natomiast, że przy okazji twórcy zaserwują mi jednego z najlepszych, najbardziej wyrazistych „złoli”, jakich kiedykolwiek Netflix powołał do życia.

nasze opinie
Marek Jura 30 maja 2022
9

Sezon czwarty to dla wielu produkcji czas próby. Najczęściej twórcy zdążyli już kompletnie wyeksploatować to, co zagrało w pierwszym. Wrzucać udany serial na nowe tory – trochę strach. Pozostają więc kreatywne sposoby łączenia jednego z drugim. Stranger Thigs idzie nawet krok dalej – niesamowicie odważnie czyni areną głównego spektaklu niefizyczne miejsce, które położone jest w dalekim, choć z drugiej strony bliskim, upiornym wymiarze.

Ktoś może powiedzieć, że przecież Jedenastka czy Will toczyli już podobne boje w przeszłości. Owszem. W pewnym momencie było to nawet kluczowe dla rozwoju fabuły. Wciąż jednak nie dotyczyły one wszystkich głównych bohaterów. Osią ciężkości pozostawały brutalne starcia w rzeczywistości. Psychologia postaci była tylko ważnym, ale jednak dodatkiem. W czwartym sezonie ST jest dokładnie odwrotnie. Sprzyja temu także nowy złoczyńca, który sprawia wrażenie, jakby wyciągnięto go z horroru o dużo cięższym i poważniejszym kalibrze niż serial braci Duffer.

Stranger Things wreszcie ma złoczyńcę, który przeraża - moja opinia o serialu Netflixa - ilustracja #1

Stranger Things, 2016–2022, Matt i Ross Duffer, Netflix

Bohaterowie zdążyli już dorosnąć. A jeśli nawet niektórzy z nich dojrzeli nieco słabiej niż inni, to sam ten fakt jest już istotnym elementem fabuły. Przymierzając się do napisania tego tekstu, użyłem sformułowania „dzieciaki z Hawkins”. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że przecież to już nie dzieciaki, a nastolatkowie, w rzeczywistości zaś niemal w komplecie już dorośli młodzi ludzie (z głównej obsady osiemnastego roku życia nie przekroczył jeszcze tylko aktor wcielający się w Willa). Dojrzeli jednak nie tylko oni, ale też sam serial.

Nie chcę przez to powiedzieć, że to Stranger Things stało się nagle jakimś wydumanym traktatem filozoficznym czy choćby esejem psychologicznym. Nie. To wciąż przede wszystkim serial rozrywkowy, co rusz puszczający oko do dzieciaków wychowanych na Zachodzie w latach 80. XX wieku (puszcza też oko do graczy stołowego RPG). Sam z sentymentem spoglądam jedynie na to ostatnie, ale to już wystarcza, by kilka określeń, które znać mogą tylko fascynaci Dungeons & Dragons, Warhammera czy Zewu Cthulhu, wywołało u mnie mimowolny uśmiech.

Antagonista z serialu to, przynajmniej pod względem wizualnym, jeszcze mroczniejszy odpowiednik Vecny z D&D. Potężny czarodziej, zamieniony w nieśmiertelnego lisza potrafiącego wdzierać się w umysły swych przeciwników, stał się ikoną serii na długo przed tym, nim technologia umożliwiła zaludnienie podobnymi mu złoczyńcami wirtualnych światów. I to właśnie on wydaje mi się zdecydowanie najmocniejszym punktem nowego sezonu Stranger Things.

Stranger Things wreszcie ma złoczyńcę, który przeraża - moja opinia o serialu Netflixa - ilustracja #2

Stranger Things, 2016–2022, Matt i Ross Duffer, Netflix

Vecna z serialu wygląda obrzydliwie, przerażająco i dziwacznie, czyli dokładnie tak, jak powinien. Jego motywacje są jednocześnie na tyle ludzkie, byśmy mogli uwierzyć choć na chwilę w jego istnienie, oraz wystarczająco obce, by samo patrzenie na niego przyprawiało nas o ciary. Może nie dosłownie, ale myślę, że w przypadku żywego-nieżywego maga to wciąż dość adekwatne porównanie.

Do tej pory w antagonistach ze Stranger Things brakowało mi właśnie tego pierwiastka ludzkiego. Owszem, koncepcyjnie i estetycznie w komplecie wyglądali oni jak potwory z najbardziej przerażających koszmarów. Tyle że, przynajmniej we mnie, nie rodził się na ich widok lęk, a jedynie strach. Ten pierwszy udało się wzbudzić dopiero Vecnie.

To właśnie jego obecność sprawiła, że z mocnej ósemki ocenę serialu podwyższyłem o pół oczka. Na resztę składają się klimatyczna jak zawsze oprawa dźwiękowa, rewelacyjne zdjęcia, diabelnie długi metraż poszczególnych odcinków (tak naprawdę nie odcinków, a filmów – zarówno pod względem czasu trwania, jak i rozmachu) oraz rewelacyjna gra aktorska młodszej i starszej części obsady. Na początku trochę brakowało Winony Ryder i Davida Harboura z pierwszych sezonów, ale ostatecznie i dla nich znalazło się kilka zapadających w pamięć scen.

Stranger Things wreszcie ma złoczyńcę, który przeraża - moja opinia o serialu Netflixa - ilustracja #3

Aż szkoda, że to najprawdopodobniej już przedostatnie spotkanie z Hawkins i demonami z innego wymiaru. Bracia Duffer zapowiedzieli bowiem, że piąty sezon ma być tym ostatnim. Nie powiem, że mnie to nie smuci, bo wciąż ani na chwilę nie poczułem przesytu opowieścią o dzie… nastolatkach z Hawkins. Co najwyżej zdziwienie, że woow, to już 6 lat od premiery. 6 lat! Dajecie wiarę?

Karty podarunkowe do Netflixa kupisz tutaj

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby twórcy opowiedzieli już o dorosłym życiu bohaterów. Lata 90. to w końcu wciąż ogromne pole do grania na nostalgii (tym razem zapewne i w tym aspekcie udałoby się Dufferom mnie kupić). Istnienie bliźniaczego wymiaru zaś pozwala na eksploatację kolejnych koszmarów niemal w nieskończoność. Jak na razie przez cztery sezony serial ani przez chwilę nie popadł we wtórność. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że bardzo wątpię, by zmęczenie materiału nastąpiło w piątym.

Stranger Things, 2016–2022, Matt i Ross Duffer, Netflix

To, czego nie uda się kontynuować w serialu matce, być może zostanie dopowiedziane w potencjalnych spin-offach. Owszem, pierwsze doniesienia wskazują na to, że mają być one „zupełnie inne od Stranger Things”, ale rynek nie znosi próżni. A Netflix zapewne zrobi wszystko, by wycisnąć z braci Duffer wszystko to, czego ludzie chcą się bać. Przynajmniej dopóki będzie to opłacalne. A śmiem twierdzić, że po tak udanym czwartym sezonie trudno, by marka na siebie nie zarobiła.

Dawno tak bardzo nie cieszyłem się na myśl o powrocie do jednego z serialowych światów. I dawno tak bardzo nie przypadł mi do gustu antagonista, wyrazisty, soczysty, przerażający i jednocześnie tragiczny w swoim originie. To pierwszy taki złol w świecie Stranger Things. I pierwszy, którego naprawdę się bałem. A że naprawdę cenię sobie solidną porcję ekranowego lęku, czwartemu sezonowi daję nienaciągane 8,5!

Stranger Things wreszcie ma złoczyńcę, który przeraża - moja opinia o serialu Netflixa - ilustracja #4

Stranger Things, 2016–2022, Matt i Ross Duffer, Netflix

Co mi się podobało:

+ pogłębiony rys psychologiczny bohaterów

+ Dustin

+ dorastanie bohaterów

+ długi metraż odcinków

+ muzyka!

+ warstwa wizualna!

+ antagonista!!!

+ i jeszcze trochę antagonisty

Co mi się nie podobało:

– do pewnego momentu mniej miejsca dla Winony i Davida

– brak dynamiki w relacjach między bohaterami

Moja ocena: 8,5

Od autora

Raczej nie należałem do docelowej widowni serialu braci Duffer – wychowanej w latach 80. w USA, a przynajmniej na szeroko pojmowanym Zachodzie. Twórcom nie udało się mnie uwieść sentymentem i audiowizualnym retro. A mimo to każdy sezon śledziłem z zapartym tchem. Może to fascynacja klimatem rodem z Lovecrafta, McGee, Gigera, Shelley i oczywiście Beksińskiego, a może słabość do amerykańskich teen dram. Nie wiem. Wiem natomiast na pewno, że Stranger Things to jeden z najlepiej zrealizowanych współczesnych seriali popkulturowych. I wiem, że na czwartym sezonie historii braci Duffer bawiłem się tak dobrze, jak chyba nigdy wcześniej na Netflixie.

Marek Jura

Marek Jura

W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi.

„To była gigantyczna porażka”. Clint Eastwood nienawidzi klasycznego horroru, który Steven Spielberg uwielbia i widział już 25 razy

„To była gigantyczna porażka”. Clint Eastwood nienawidzi klasycznego horroru, który Steven Spielberg uwielbia i widział już 25 razy

Terrifier 3 - kiedy horror trafi do streamingu?

Terrifier 3 - kiedy horror trafi do streamingu?

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

„Komuś nie spodobał się scenariusz”. Twórcę Krzyku, Wesa Cravena, tak „zdenerwowała” jedna sytuacja, że w napisach końcowych umieścił złośliwe podziękowania

„Komuś nie spodobał się scenariusz”. Twórcę Krzyku, Wesa Cravena, tak „zdenerwowała” jedna sytuacja, że w napisach końcowych umieścił złośliwe podziękowania

Terrifier 4 - czy powstanie kolejny horror o morderczym klaunie? Damien Leone zapowiada „epickie zamknięcie” sagi

Terrifier 4 - czy powstanie kolejny horror o morderczym klaunie? Damien Leone zapowiada „epickie zamknięcie” sagi