Po 7 latach i pochłonięciu pół miliarda The Crown się kończy. Twórca jednego z najdroższych seriali Netflixa wyjaśnił, z czego to wynika

Serial The Crown jest swoistym fenomenem – od pierwszego sezonu produkcja przedstawiająca losy królowej Elżbiety II i brytyjskiej monarchii cieszy się ogromną popularnością, a widzowie z niecierpliwością wyczekują kolejny odcinków. Nic dziwnego – sam temat królewskiego życia, zasad i etykiety wydaje się niezwykle interesujący dla zwykłego śmiertelnika niemającego wstępu do tego elitarnego świata.

Powiązane:Najlepsze powracające seriale 2023 roku

Niestety, po siedmiu latach od premiery i pochłonięciu 504 mln dolarów produkcja zmierza ku końcowi, a szósty sezon będzie ostatnim. Dlaczego jednak, pomimo świetnej oglądalności i uznania widzów, twórcy postanowili zakończyć serial? Wiemy już przecież, że nadchodząca odsłona skupi się ukazaniu ukresu od 1997 do 2005 roku, a więc twórcy wciąż mieliby o czym napisać scenariusze kolejnych sezonów – mogliby opowiedzieć historię miłosną księcia Harry’ego i Meghan Markle.

Na to przecież z pewnością liczyła spora część widowni. Twórca serialu, Peter Morgan, w rozmowie z magazynem Variety zdradził, dlaczego nie podejmie się tego zadania.

Zapewne z tego samego powodu filmowcy odrzucili pomysł, aby serial o królowej Elżbiecie II kończył się jej śmiercią. Przypomnijmy, że finałowa seria skupi się na wydarzeniach związanych ze śmiertelnym wypadkiem księżnej Diany. Istotny będzie również wątek miłości księcia Williama i księżnej Kate. Możemy podejrzewać, że w zakończeniu The Crown zobaczymy ślub księcia Karola z Camillą, który odbył się w 2005 roku.

Pierwsza część szóstego sezonu The Crown trafi na Netfliksa już 16 listopada.

Czytaj więcej:Te seriale ucierpią przez strajk scenarzystów i aktorów. Na liście m.in. „duchowy spadkobierca” Kompanii braci

Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!