Odwilż potyka się o swoją światowość. Opinia o serialu HBO Max

Odwilż to pierwszy polski serial stworzony dla HBO Max i naprawdę nie musimy się go wstydzić – to kawał świetnie nakręconego kryminału. Na każde dziesięć scen przypada jednak jedna wątpliwej jakości. Dlaczego? Bo twórcy trochę za bardzo się starają.

news
Karol Laska 5 kwietnia 2022
6

Odwilż, 2022, HBO MAX

Z jednej strony polska telewizja od lat stoi kryminałami, z drugiej jednak nadal kryje w sobie kompleks niższości względem seriali zachodnio- i północnoeuropejskich, a także tych amerykańskich. Realizacja w USA stoi na poziomie nieosiągalnym przez ojczyźniane budżety, skandynawskie true crime wykorzystują specyficzny obraz natury i miast, którego w Polsce po prostu nie ma, a i scenopisarskie zacięcie Brytyjczyków rysuje o wiele bardziej mrożące krew w żyłach historie śledztw. Odwliż od HBO Max samym swoim tytułem pokazuje jednak, w jakie klimaty chce uderzyć i komu chce się spodobać. To nie to samo, co Ślepnąc od świateł – serial od Polaków dla Polaków. To w zamyśle dzieło, które ma odnieść międzynarodowy sukces. I choć bardzo chciałbym, żeby mu się to udało, bo to dobry kawał kryminału jest, to wyczuwam w nim za mało naturalności, a za wiele prób udawania czegoś, do czego nie zostało się do końca przeznaczonym.

Moje pierwsze kilka minut z Odwilżą było dość symptomatyczne. Na początku nie zorientowałem się nawet, że wybrzmiewający w tle angielski język to przygotowany na potrzeby serialu zagraniczny dubbing, i oglądałem powolne, szarobure, wyjęte z wikińskich krajów obrazki łodzi rozkuwającej dziobem lód, aż tu nagle w intro wybrzmiał mi melancholijny kawałek Billie Eilish. Pół żartem, pół serio – jak bardziej „internaszynal” można być przez inicjalne minuty pilotażowego odcinka? Serial od początku pokazuje swoje światowe oblicze, czaruje pachnącymi znajomo, ale nietutejszo ujęciami, a i sprawia wrażenie bardzo inkluzywnego, nie tylko w kontekście lokalnym. Na papierze nie mam z tym żadnego problemu – sam dałem się porwać temu formalnemu blichtrowi. Znaczące wątpliwości narodziły się u mnie nieco później. Ale o tym potem.

Katarzyna Zawieja to twarda policjantka na poważnym życiowym zakręcie. Osobiste traumy próbuje maskować świeżo podjętym śledztwem o zaskakująco skomplikowanym profilu – mowa bowiem o zamordowaniu kobiety i zaginięciu noworodka, który ujrzał światło życia w dzień zgonu swojej matki. Ofiarą okazuje się ponadto córka prokuratora generalnego. Połączcie więc intensywny żywot pracoholika z ponurym pejzażem problemów rodzinnych i mrocznym wątkiem detektywistycznym, a wyjdzie Wam zachodni schemat na serial true crime. Z szablonu tego korzystają najlepsi, bo i przynosi on najlepsze owoce. Fajnie więc, że i Odwilż postanowiła spróbować swoich sił z zabawą takowymi motywami. Wychodzi jej to naprawdę nieźle, a i główna bohaterka jest postacią na tyle sprawnie napisaną, że widać na jej twarzy ciężar zmagania się z trudami rzeczywistości na poletkach zawodowym oraz prywatnym.

To też najlepszy moment, by przyklasnąć całej obsadzie – zarówno odgrywającej pierwsze skrzypce Katarzynie Wajdzie, która wyciska ze swojej pokerowej twarzy więcej emocji, niż można by się spodziewać, jak i jej ekranowemu partnerowi (policyjnemu, nie życiowemu), Bartłomiejowi Kotschedoffowi, co chwilę rzucającemu z zaskakującym spokojem proste, ale bardzo ludzkie komentarze na temat tego, że ten nasz świat to potrafi być „PO–JE–…”. Ponadto cały drugi plan został rozstawiony tak, jak na dobry kryminał przystało. Każdy jest tu częścią złożonej układanki, ale nie brak tym humanoidalnym puzzlom emocji, własnych tajemnic i problemów. Dobrze się całą tę ekipę obserwuje z pozycji widza – zwłaszcza że towarzyszą jej takie tuzy polskiego kina jak Grabowski czy Linda.

Odwilż potyka się o swoją światowość. Opinia o serialu HBO Max - ilustracja #1
Odwilż, HBO Max 2022

Tylko, no właśnie, niektóre aktorskie szarże i inwokacje trochę zawalają się pod ciężarem bardzo ukierunkowanego tonalnie scenariusza. „Ukierunkowanego tonalnie”, czyli w tym przypadku traktującego wszystko aż za poważnie. Z każdego wypowiadanego tu słowa, z każdego przeprowadzanego dialogu ma wydobywać się albo ból, albo złość, albo coś na rozstaju tych emocji, najlepiej weltschmerz. Jestem w stanie taką konwencję przez większość czasu kupić, ale czasem wypada to nieco groteskowo. Na tyle, że zdarzyło mi się roześmiać, widząc wybuchającego płaczem Fabijańskiego, czy skrzywić na zanadto ekspresyjną reakcję Grabowskiego. Na ile to kwestia aktorskich kreacji, a na ile scenariopisarskich czy reżyserskich kaprysów – tego nie wiem.

Wspominałem już o tym, że operatorzy lubią kręcić w tym serialu poruszające się łodzie. Czynią to w sposób iście nieszablonowy. Teraz powiem więcej, każda scena musi tu jakoś wyglądać. I nie mówię tu o symetrycznych, przyjemnych dla oka obrazach rodem z filmów Andersona, a o wycyzelowanych, aharmonijnych, celowo chaotycznych ujęciach, gdzie nawet wejście policjantów do jakiegoś mieszkania musi zostać przedstawione w sposób eksperymentalny – zamiast ich twarzy, widzimy więc najpierw podłogę, by potem przyjrzeć się butom, spodniom, a dopiero na końcu ich buziom. Ja takie dziwactwa i formalne zawijasy lubię, choć wiem, że nie każdy jest w stanie zauważyć ich zasadność. Szczerze mówiąc, ja też nie czuję potrzeby tego rodzaju zabawy kamerą w takim kryminale. Niektóre podobne zabiegi wypadają bowiem sztucznie, ale zdarzają się wizualne perełki. Po raz kolejny czuję jednak, że to wszystko działa w sposób nienaturalny, usilnie podążający za sztuczkami wypatrzonymi w zachodnich produkcjach.

Po dwóch odcinkach Odwliży mogę więc powiedzieć, że czuję się lekko rozdarty – obcuję bowiem z dziełem polskim i niepolskim zarazem. Widać to na poziomie narracji, formy i technicznych szczególików, tutaj wszystko pachnie trochę inaczej, nie do końca tak, jak powinno, choć prezentuje się zjawiskowo. Rodzi to jeden następujący problem: gdy zachwycam się jakąś sceną, nie zachwycam się nią w pełni, czuję do niej pewien dystans, jakby widza i ekran dzieliła nieprzekraczalna bariera. Emocje wydzielające się w trakcie seansu wydają się więc skutkiem jakichś twórczych kalkulacji, naturalności tu za grosz, a przecież wszystko zostało tu tak dobrze napisane i przedstawione. Czy to problem mój i tylko mój, który muszę przełknąć? Być może. Wydaje mi się jednak, że z Odwilży wyziera bardzo dużo kultur tworzenia seriali, inspiracji i kalek. Zbyt wiele, by można odebrać ją jako kryminał doskonały. Szkoda, bo na wierzchu ma dosłownie wszystko, by takim kryminałem w oczach wielu widzów być.

O AUTORZE

Dalej będę oglądał Odwilż – jestem ciekaw, czy ta nieprzekraczalna bariera między mną a nią ma szansę zostać naruszona. W gruncie rzeczy odczuwam satysfakcję z jej oglądania, dostrzegam, że dobry serial, technicznie stojący ponad większością dokonań na naszym rodzimym rynku. Jeżeli powyższe rozważania uważacie za odpływ skrajnego narodowca, to macie do tego pełne prawo, ale w sumie warto to podkreślić – nie jestem skrajnym narodowcem. Podczas seansu tegoż serialu wzięło mnie jednak na parę przemyśleń na tle kulturowym i chciałem się nimi podzielić.

Więcej moich opinii na temat gier, filmów, seriali i innych dzieł sztuki bądź popkultury znajdziecie na moim profilu twitterowym – link macie tutaj.

Serial Odwilż obejrzysz na HBO Max

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

Sand Land - recenzja filmu. Anime twórcy Dragon Balla przypomniało mi o dzieciństwie

Sand Land - recenzja filmu. Anime twórcy Dragon Balla przypomniało mi o dzieciństwie

Gdzie obejrzeć Quiet on set, dokument o mrocznej stronie dziecięcej telewizji?

Gdzie obejrzeć Quiet on set, dokument o mrocznej stronie dziecięcej telewizji?

Behawiorysta trafi na HBO Max. Wkrótce obejrzysz na platformie wszystkie odcinki kryminału z Robertem Więckiewiczem

Behawiorysta trafi na HBO Max. Wkrótce obejrzysz na platformie wszystkie odcinki kryminału z Robertem Więckiewiczem

Kiedy Kogel Mogel 5 będzie na Netflixie?

Kiedy Kogel Mogel 5 będzie na Netflixie?

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF

Problem trzech ciał - recenzja. Serial Netflixa to niezła adaptacja trudnego do przełożenia SF