Niemal 5-godzinny miniserial Netflixa ma same pozytywne recenzje i jest jednym z najczęściej oglądanych na platformie

Pomimo powszechnej opinii Netflix ma w swej ofercie wiele dobrych produkcji, które nierzadko giną w gąszczu towarzyszących platformie kontrowersji i siejących złą sławę kiepskich filmów i seriali. Dlatego też w topce tego, co oferuje gigant streamingu, popularnością wciąż cieszą się takie perełki jak Stranger Things, Dark, Wednesday czy Squid Game, które są oglądane nawet lata po premierze. Niemniej widzom często umykają mniej rozreklamowane, lecz równie dobre dzieła, z których wartym obejrzenia jest miniserial Ukochane dziecko. To niemiecka produkcja oparta na powieści Romy Hausmann, pisarski związanej z branżą filmową.

Za naszą zachodnią granicą dzieło zyskało sporą popularność, przez co produkcja została zauważona również w innych krajach. Sama fabuła opowiada historię Leny, kobiety, która z dwójką dzieci została uwięziona w domu bez okien. Ucieczka z tego miejsca kosztuje ją bardzo wiele. Niedługo po oswobodzeniu się matka ulega wypadkowi samochodowemu, przez co ląduje w szpitalu. Tam odnajduje rodziców, których nie widziała przez trzynaście lat.

Ukochane dziecko miało swoją premierę na Netfliksie 7 września i od tamtego czasu produkcja zdążyła zająć miejsce w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych seriali nieanglojęzycznych na platformie, zbliżając się do 50 mln wyświetleń. Seria składa się z sześciu odcinków, które łącznie zapewnią widzom pięciogodzinny seans.

Recenzje nie pozostawiają złudzeń. Do tej pory widowisko zebrało same pochwały, na Rotten Tomatoes osiągając 100% pozytywnych ocen od krytyków i 85% od widowni. To powinno przekonać Was do sięgnięcia po niemieckie dzieło.

Ukochane dziecko jest do obejrzenia na Netfliksie.

Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!