Kubuś Puchatek to dopiero początek. Przygotujmy się na paździerze z Batmanem i Myszką Miki

Prawo autorskie to rzecz skomplikowana i bezwzględna. Przekonują się o tym aktualnie korporacje, które przez lata eksploatowały popkulturowe postacie, a teraz tymi bohaterami muszą się dzielić z innymi. Kubuś Puchatek jest tylko kroplą w morzu.

nasze opinie
Karol Laska 10 kwietnia 2023
18
Źrodło fot. Batman, reż. Tim Burton, Warner Bros. 1989
i

Może i nowy horror z przedefiniowaną wersją Kubusia Puchatka śmierdzi amatorszczyzną i daje się poznać jako abominacja (Jan Tracz w recenzji nie pozostawia złudzeń), ale z jakiegoś powodu zdobył sporą popularność i rozpoznawalność, przez co stał się ważnym elementem dyskusji w temacie z jednej strony gorącym, a z drugiej takim, który porządnie wrzeć zacznie dopiero w następnych latach. Mowa o topniejących prawach autorskich wielkich wytwórni do równie wielkich postaci. O poszerzającym swe granice popkulturowym limbo zwanym domeną publiczną. O tym, że zarabianie na – teoretycznie – cudzych dokonaniach jest pod jednym warunkiem nie tylko legalne, ale i wytłuszczone przez prawo.

Katastrofa na legalu

Średnia ocen 16/100 na portalu Metacritic, 4% pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes i skromny budżet nieprzekraczający 100 tysięcy dolarów, sugerujący raczej działanie po kosztach aniżeli próbę wdarcia się do mainstreamu pełnowartościowym dziełem. Te liczby nie świadczą dobrze o Puchatku: Krwi i miodzie, ale co z tego, skoro Kubuś może się poszczycić na ten moment ponad 4 milionami dolarów przychodu. Uroczy niedźwiadek lubił powtarzać, że „brzuszek burczy, gdy się kurczy”, ale na przykładzie tego filmu wszyscy twórcy łasi na łatwą kasę odpowiedzieliby, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Bo w następnych latach jeszcze więcej znanych marek, postaci, znaków towarowych straci swoją ważność i wpadnie w ręce wszystkich chętnych – zarówno prawdziwych artystów, jak i pragmatycznych kapitalistów.

Kubuś Puchatek to dopiero początek. Przygotujmy się na paździerze z Batmanem i Myszką Miki - ilustracja #1

O co w tym chodzi, zapytacie? Jakim cudem sympatyk miodku nagle zaczął gustować w ludzkiej krwi, i to nie pod batutą Disneya, tylko twórców horrorów klasy Z? Prawo mówi jasnoutwór kultury trafia do ogólnodostępnej bazy danych 70 lat po śmierci autora danego dzieła lub 95 lat od publikacji dzieła (bądź 120 lat od jego stworzenia), jeśli nie ma przypisanego konkretnego autora. Takie dzieła można publikować, przetwarzać, sprzedawać. I choć właściciele znaków towarowych, próbują stosować różne wygibasy i triki sądownicze w celach ubezpieczeniowych, to po wspomnianym czasie prawo własności intelektualnej przestaje funkcjonować, a okres ochrony nie może zostać przedłużony. Przykład Kubusia Puchatka – tworu z 1926 roku – pokazał, co można uczynić z marką, jeśli pieczę nad nią autor stracił w 2022 roku.

To, co uczynił z Puchatkiem Disney na przestrzeni wielu dekad, to już trochę inna sprawa. Wprowadzenie każdej nowej postaci wiąże się z tym, że nakładane są na nią osobne prawa autorskie. Jeżeli więc w Stumilowym Lesie pojawiłby się, choćby w 1960 roku, morświn o imieniu Andrzej, to przed jego legalnym wykorzystaniem w domenie publicznej należy odczekać równo 95 lat. Morświn o imieniu Andrzej nie istnieje. Ale mógłby.

Złote czasy domeny publicznej

Horrorowy Kubuś Puchatek to przykład osobliwy, ale należy pamiętać, że wiele uznanych książek czy filmów trafia dzięki temu regularnie do bazy danych, przez co można je legalnie i bezpłatnie czytać oraz oglądać (między innymi na tej stronie). Na początku 2023 roku do domeny publicznej trafił chociażby Sherlock Holmes Arthura Conana Doyle’a czy Metropolis Fritza Langa. Nie należy jednak mylić dzieł kultury przynależących do franczyzy wyrosłej na spuściźnie oryginału. Częścią tej domeny nie jest na ten moment ani Sherlock Holmes BBC w wydaniu Benedicta Cumberbatcha, ani czerpiący z dorobku niemieckiego SF Blade Runner. Niby rzecz oczywista, ale warto ten fakt utrwalić dla własnego dobra.

Kubuś Puchatek to dopiero początek. Przygotujmy się na paździerze z Batmanem i Myszką Miki - ilustracja #2

2023 rok jest też przełomowy pod tym względem, że po raz pierwszy do powszechnego użytku trafił film dźwiękowy – mowa o przełomowym technologicznie (choć brzydko rasistowskim) Śpiewaku jazzbandu. Nadeszły więc w końcu czasy, w których jeszcze bardziej rozwinięte dzieła kinematografii trafią w ręce licznych twórców, czekających na możliwość reinterpretacji, remiksu czy remake’u filmu, nie musząc martwić się o wykupienie praw autorskich do marki.

Nie zabraknie jednak w następnych latach kolejnych „Puchatków” czy disneyowskich maskotek. 2024 rok pozwoli położyć łapska na Myszce Miki, ale tylko tej uproszczonej, z krótkometrażowej animacji Steamboat Willie, z kolei na ulubieńca wielu Polaków, czyli Kaczora Donalda (wszyscy kochamy komiksy Gigant) poczekamy do 2029 roku.

Lata 30. XXI wieku zrewolucjonizują również postrzeganie praw do postaci superbohaterskich, a Marvel i DC będą musieli spoglądać na domenę publiczną z wyraźnym zgrzytem, gdyż kolejno Superman (2033), Batman (2034) czy Kapitan Ameryka (2036) uciekną z multiwersum na rzecz internetowej bazy danych. A w międzyczasie, bo w roku 2034, wejście smoka zaliczy James Bond. I można tak wymieniać i wymieniać, reimaginacji tychże bohaterów oraz historii pojawi się bez liku (część z nich zresztą widzicie w tekście, Midjourney ma już parę pomysłów, jak to może wyglądać).

Czy to dobrze? Na ten moment trudno powiedzieć, nowy Puchatek trochę zakrzywia optykę na sytuację, gdyż tak naprawdę morze możliwości jest nieskończone, a kreatywni ludzie będą mogli w końcu tworzyć bez obaw o to, że jeden z ich fanartów nagle zostanie zdjęty przez korporacyjnych okrutników. Kombinatorzy czy trolle zawsze się znajdą, ale tacy przynajmniej będą przedłużać życie marki, która być może bez nich zostałaby porzucona.

Dominującym argumentem pozytywnym w tej kwestii jest jednak w mojej opinii udostępnienie wielu kulturowych dóbr całkowicie za darmo, a co za tym idzie – niezaprzeczalna wartość edukacyjna. A jak ktoś edukować się nie chce, to przynajmniej obejrzy sobie film na pełnym legalu, nie musząc uciekać się do piractwa. Co prawda nowego Puchatka ściągać legalnie nie możecie, na to musicie poczekać 95 lat, więc najpewniej nie dożyjecie. Kubuś nie będzie miał jednak nic przeciwko, jeśli go przeczytacie. A warto. Bo za darmo to i miodek słodszy.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

„To była gigantyczna porażka”. Clint Eastwood nienawidzi klasycznego horroru, który Steven Spielberg uwielbia i widział już 25 razy

„To była gigantyczna porażka”. Clint Eastwood nienawidzi klasycznego horroru, który Steven Spielberg uwielbia i widział już 25 razy

Terrifier 3 - kiedy horror trafi do streamingu?

Terrifier 3 - kiedy horror trafi do streamingu?

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

Najlepsze horrory i czarne komedie na Halloween na Netflixie w 2024 roku

„Komuś nie spodobał się scenariusz”. Twórcę Krzyku, Wesa Cravena, tak „zdenerwowała” jedna sytuacja, że w napisach końcowych umieścił złośliwe podziękowania

„Komuś nie spodobał się scenariusz”. Twórcę Krzyku, Wesa Cravena, tak „zdenerwowała” jedna sytuacja, że w napisach końcowych umieścił złośliwe podziękowania

Terrifier 4 - czy powstanie kolejny horror o morderczym klaunie? Damien Leone zapowiada „epickie zamknięcie” sagi

Terrifier 4 - czy powstanie kolejny horror o morderczym klaunie? Damien Leone zapowiada „epickie zamknięcie” sagi