Keanu Reeves - najlepsze filmy. Nasz ranking TOP 10

Keanu Reeves to jednoosobowa subkultura. Postać legenda, zapierająca dech w piersiach i uwielbiana na całym świecie. W końcu musiało paść i na niego. Przeglądając dorobek Reevesa, poczyniłem dwie istotne obserwacje: jest to artysta niezwykle pracowity, ale i wszechstronny. Nie zgodzę się nigdy ze stwierdzeniem, że Keanu potrafi zagrać wyłącznie Keanu – i mam na to dowody w postaci kilku tytułów, o których zaraz przeczytacie. Będzie Keanu czuły i zagubiony, ale również w najpopularniejszej wersji – na ostro. Sprawdźcie więc, jak wygląda top 10 najlepszych filmów z Keanu Reevesem według Filmomaniaka!

10. Bill i Ted ratują wszechświat (Bill & Ted Face the Music)

Listę najlepszych produkcji z idolem wszystkich otwieramy tytułem stosunkowo nowym, bo z 2020 roku. Bill i Ted ratują wszechświat to trzecia część kultowej już serii filmów, która doczekała się także własnych seriali. Keanu Reeves i Alex Winter nadal tworzą bardzo zgrany i sympatyczny ekranowy duet. Co prawda absurdalne przygody granych przez nich bohaterów są popularne głównie w Stanach Zjednoczonych, ale też i z tego powodu zdecydowałem się na wspomnienie o nich tutaj. Jeżeli nie mieliście okazji bawić się razem z nimi – nie nazywajcie się fanami Johnny’ego Silverhanda!

9. Speed: Niebezpieczna prędkość (Speed)

Na dziewiątej pozycji klasyka i perełka kina akcji. Ale jest to film o tyle wyjątkowy, że pierwszych skrzypiec nie grają w nim napakowani twardziele czy emerytowani gliniarze, tylko ludzie z krwi i kości. Fabuła Speeda jest prosta i chyba każdy ją zna: w autobusie znajduje się bomba i jeśli prędkość pojazdu spadnie poniżej 50 km/h, nastąpi tragedia. Produkcji tej nie niesie więc porywający scenariusz, tylko duet Keanu Reeves i Sandra Bullock. Chemię między tą dwójką potęguje kameralność (o ile o takowej można mówić w przypadku tego rodzaju dzieła) scen rozgrywających się na niewielkiej przestrzeni busa. Po Speeda warto sięgnąć, bo to sensacyjniak, który w pełnym mięśniaków kinie lat 90. XX wieku łamał pewne schematy.

8. Johnny Mnemonic

Z lat 90. przechodzimy do przyszłości – a przynajmniej na ekranie, bo według metryczki Johnny Mnemonic jest tylko dwa lata młodszy od Speeda. Film ten to ekranizacja jednego z opowiadań mistrza cyberpunku, Williama Gibsona, który dodatkowo sam napisał scenariusz do tej produkcji. Obrazem tym nadal warto się zainteresować, mimo upływu lat, bo twórcy nie szaleli w nim z efektami specjalnymi, dzięki czemu nie zestarzał się najgorzej. Cyberpunk 2077 nie przypadł Wam do gustu? Spróbujcie z Mnemonikiem i Keanu Reevesem w pierwszoplanowej (tym razem) roli.

7. Na fali (Point Break)

Kolejny i nie ostatni film akcji w naszej topce. Z racji swoich – ekhem – kwalifikacji kaskaderskich Keanu wybornie czuje się w takich klimatach. Nie inaczej jest i tutaj, gdzie występuje u boku Patricka Swayzego. I mogę tylko zgadywać, ale wydaje mi się, że panowie przed nakręceniem Na fali założyli się, który z nich będzie bardziej przykuwał do ekranu. Widać doskonale, że nadawali na tych samych falach (he, he) i mieli wiele radości z udziału w produkcji Kathryn Bigelow.

6. Dracula

Dracula Francisa Forda Coppoli to film wizualnie olśniewający, w którym każdy szczegół ma znaczenie. W mojej opinii najlepsza postmodernistyczna interpretacja mitu wampira. I choć dziś tytuł, w którym Reeves wciela się w młodego prawnika Jonathana Harkera, nikogo nie przestraszy, ciarki na plecach można poczuć z innych powodów. Dracula, zagrany w sposób bardziej przystający do teatru niż kina, to obraz, jakich już się nie robi. Nawet jeśli Keanu nie jest non stop widoczny, polecam z całego serca.

5. Moje własne Idaho (My Own Private Idaho)

Moje własne Idaho to jeden z najbardziej intymnych filmów drogi, jakie miałem okazję obejrzeć. Poetycki, natchniony, symboliczny, istotny zwłaszcza dla ówczesnej kultury queerowej. Gus Van Sant, jeden z tych twórców, którzy całe życie opierają się trafieniu do mainstreamu, wziął się za tematykę przełomową i dał przykład innym reżyserom, jak kręcić szczere, pełnokrwiste dramaty psychologiczne. Warto wspomnieć, że film spotkał się ze świetnym przyjęciem branży, choć nie otrzymał ani jednej nominacji do Oscara, co spowodowało liczne protesty przed samą galą.

4. John Wick

Jest i on. Oczywiście Johna Wicka w podobnym rankingu zabraknąć nie mogło. Niektórych może dziwić tak niska pozycja wyreżyserowanego przez duet David Leitch i Chad Stahelski thrillera akcji, ale moim zdaniem są w dorobku Reevesa filmy lepsze i o wiele bardziej znaczące. Doceniam jednak uczciwość tej produkcji: John Wick od początku wiedział, czym jest. To kino klasy B, które awansowało ligę wyżej. Jest jak piłkarski beniaminek, który ku zaskoczeniu wszystkich postronnych trafia w debiutanckim sezonie do europejskich pucharów.

3. Constantine

Constantine to ekranizacja komiksu Hellblazer, który (jak mniemam) większość miłośników popkultury dobrze kojarzy. W 2005 roku, gdy tytuł debiutującego Francisa Lawrence’a trafił do kin, większość producentów była zdania, że czas na komiksowe adaptacje już minął. Tymczasem Constantine okazał się całkiem solidnym oraz nastrojowym filmem i na pewno sprawie nie zaszkodził. Był mrok, ciekawie pokazany konflikt sił piekielnych i niebiańskich, pomiędzy które wszedł egzorcysta – mały, śmiertelny, ale sprytny żuczek. I Keanu chciałby zagrać w kontynuacji.

2. Adwokat diabła (The Devil’s Advocate)

Przez pewien czas – za młodu, rzecz jasna – nie doceniałem Adwokata diabła. Głównie z takiego powodu, że często emitowany był w polskiej telewizji przez stację z pociesznym słoneczkiem w logo, a serwowane przez nią pozycje kojarzyły mi się z kinem prostym, lekkim i banalnym. Oczywiście byłem w poważnym błędzie. Dojrzałem do tego wybitnego dzieła z Alem Pacino i Keanu Reevesem bardzo późno, za to teraz ze stuprocentową pewnością umieszczam je na drugim miejscu w całej filmografii drugiego z panów.

1. Trylogia Matrix (The Matrix, The Matrix Reloaded, The Matrix Revolutions)

Ale król może być tylko jeden. Czy raczej w tym wypadku: trzech króli. Na pierwszym miejscu naszej topki – wyjątkowo – aż trzy produkcje, których nie potrafię nie uhonorować jako całości. Do pewnego momentu myślałem zresztą, że zamkniętej i kompletnej. Nie robiłem badań i być może seria Matrix nie może równać się liczbą „odchowanych” szkrabów z Władcą Pierścieni, Gwiezdnymi wojnami czy Harrym Potterem, ale siostry Wachowskie stworzyły dzieło wiekopomne, które na zawsze zapisało się złotymi głoskami w historii kinematografii. Pozostaje jedynie trzymać kciuki, by wielki powrót nie okazał się wielką klapą.

Czytaj więcej:Te role zapewniły aktorom majątek, zobacz listę najlepiej płatnych z nich