Hit Man to pozytywna jazda bez trzymanki. Dawno nie było tak zabawnego filmu o płatnym zabójcy

To komedia kryminalna/romantyczna, o której na pewno jeszcze usłyszycie. Dlatego dziś recenzujemy jeden z najlepszych filmów tegorocznego festiwalu w Wenecji.

nasze opinie
Jan Tracz 31 października 2023
6
Źrodło fot. Hit Man, reż. Richard Linklater, Netflix 2023
i

Richard Linklater to całkiem rozpoznawalne nazwisko w świecie filmu, choć – nie oszukujmy się – na co dzień mało kto kojarzy, kim jest ten amerykański fachowiec. Niemniej dla kinomanów to postać praktycznie święta i kultowa: w końcu mówimy o twórcy ponadczasowej trylogii Before (Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca i Przed północą), opowiadającej o zauroczeniu, później o wracającym po latach uczuciu, a na koniec o ratowaniu miłości nastawionej na próbę codzienności i wypalenia. To wyjątkowa rzecz, więc jeśli w ogóle o niej nie słyszeliście, to po tej lekturze czym prędzej siądźcie przed telewizorami!

Wróćmy jednak do głównej atrakcji naszego programu: tegoroczna Wenecja rządziła się swoimi prawami, oferując nam przekrój wielogatunkowych i zróżnicowanych tytułów. Nie zmienia to faktu, że niektóre filmy łączył jeden motyw przewodni – aż trzy tytuły opowiadały o płatnych zabójcach, a jednym z nich będzie właśnie recenzowany na naszych łamach Hit Man. To znaczy nie do końca, bowiem główny bohater amerykańskim killerem jest tylko… czasami.

Dorabiając po godzinach

Hit Man to pozytywna jazda bez trzymanki. Dawno nie było tak zabawnego filmu o płatnym zabójcy - ilustracja #1
Hit Man, 2023, reż. Richard Linklater, Netflix

Koncepcja zdaje się całkiem prosta, co nie znaczy, że brak jakiejkolwiek kompleksowości z automatu: czasem siła opiera się na wymyślnej prostocie. Gary Johnson to wykładowca akademicki filozofii – wiadomo, da się z tego wyżyć, ale chyba każdy z nas chciałby żyć godnie. Dlatego dorabia, pomagając miejscowej policji w aresztowaniu ludzi, którzy za wszelką cenę próbują wynająć płatnych zabójców. Udaje tego typu mordercę i przedstawia się właśnie jako taki. Gary jest policyjnym kretem, który czeka, aż niczego nieświadomi ludzie przyznają się do swoich zamiarów. Potem historia jest już wszystkim znana – tuż za rogiem czyha policja, gotowa, aby aresztować oczekiwanego przez nich delikwenta.

Problem pojawia się wtedy, kiedy zakochuje się w jednej z podejrzanych przez policję osób. Maddy Masters (Adria Arjona) myśli o zabiciu swojego męża. Kiedy Gary odwiedza ją (udając płatnego zabójcę), zaczyna robić wszystko, aby ta nie „wpadła” – miłość od pierwszego wejrzenia rządzi się swoimi prawami; Gary traci dla niej głowę i sam zaczyna działać nie do końca zgodnie z prawem. Chemia między nimi jest tak zmysłowa i pobudzająca, że stają się jednym z głównych elementów, dla których w ogóle chcemy nie tylko oglądać, ale i OGLĄDAĆ komedię Linklatera. To prowadzi do storytellingowej jazdy bez trzymanki – Johnson rozpoczyna efekt domina, po którym nic już nie będzie takie samo.

Scenariusz inspirowany jest pewnym osobliwym artykułem amerykańskiego dziennikarza, Skipa Hollandswortha, który opisał podobny przypadek. Johnson istniał naprawdę i w swoich środowiskach uznawany był za swoistą legendę. Mówiło się nawet, że był on Laurencem Olivierem swojego fachu! Linklater i Powell uatrakcyjnili jego historię, tym samym oddając mu coś w rodzaju hołdu, lub też uratowali jego jestestwo od zapomnienia. Wydarzenia, które dzieją się na ekranie, są poprowadzone bardzo filmowo (protagonista przechodzący powolną przemianę, przeszkoda w postaci jego zawodowego rywala, itp.), dlatego Hit Mana można określić mianem pełnokrwistej fikcji bazowanej na prawdzie. Czy to coś złego? Broń Boże, najnowszą komedię Linklatera ogląda się jak krystalicznie czysty powiew świeżości w amerykańskim kinie rozrywkowym.

Powell znaczy bystrzacha

Hit Man to pozytywna jazda bez trzymanki. Dawno nie było tak zabawnego filmu o płatnym zabójcy - ilustracja #2
Hit Man, 2023, reż. Richard Linklater, Netflix

Główny aktor filmu (a zarazem jego scenarzysta), Glen Powell, idealnie sprawdza się jako chwilami nieporadny, aczkolwiek bystry i radzący sobie w stresowych sytuacjach facet. Nie ma u niego choć jednej nuty fałszu, więc sceptycy z automatu powiedzą, że Powell w pełni świadomie rozpisał swoją rolę kompletnie pod siebie, znając przy okazji własne ograniczenia. I nawet jeśli faktycznie tak było, to w gruncie rzeczy nie ma w tym nic złego. Efekt bowiem jest tak powalający, że tak naprawdę we współczesnym kinie przydałoby się więcej tego typu kalkulacji!

Możecie kojarzyć go jako jednego z głównych bohaterów najnowszego Top Guna – aktor powolutku wyrabia sobie pozycję w Hollywood. I zresztą nic dziwnego: to cholernie uzdolniony gość, który udowadnia to właśnie w Hit Manie. Powell świadomie żongluje groteską i wysublimowaną pozą akademickiego profesora, dzięki czemu odcina się od wszelkich filmowych stereotypów. Wychodzi mu tutaj ktoś, kogo trudno zaszufladkować. Kiedy Gary’ego pochłania udawany przez niego zawód (czego nie robi się dla miłości, prawda?), zastanawiamy się, na co tak naprawdę stać tego niepozornego człowieka. Czy wykładanie o Nietzschem i Sartrze namieszało mu na tyle w głowie, że wszedł w stan jakiejś emocjonalnej znieczulicy?

Powell balansuje na granicy dualności i pewnej niejasności związanej z Johnsonem. Co więcej, nie do końca odkrywa wszystkie karty we wprowadzeniu filmu. I ma to sens: kiedy zdajemy sobie sprawę, że przecież nie każdy jest zdolny do udawania płatnego zabójcy, to na naszego jowialnego Gary’ego zaczynamy patrzeć pod zupełnie innym kątem. Znakomita krytyczka Esther Zuckerman napisała, że dla Powella jest to kluczowy moment dla jego wschodzącej kariery. „[To ten film] zrobi z niego gwiazdę”, pisała na łamach tygodnika Time. Trudno się z tym nie zgodzić – Powell jako Gary Johnson nie tylko bawi, ale i magnetyzuje.

Stare dobre kino z 2023 roku

Kiedy oglądamy Linklaterowskiego Hit Mana, to nieustannie mamy wrażenie, jakbyśmy zanurzali się w kultowym, klasycznym kinie lat dziewięćdziesiątych. Mamy tu wszechobecny luz, ale i stawkę – w sumie to większą niż życie, bo dla głównego bohatera nie liczy się nic innego, niż uratować przed więzieniem swoją ukochaną Maddy. Trochę Zabójcza broń, trochę Gliniarz z Beverly Hills, a także domieszka Linklaterowskiego dotyku – finalnie mieszanka ujmująca, ale i wybuchowa. Reżyser bawi się dynamiką relacji między swoimi bohaterami i tak naprawdę do samego końca nie wiemy, kto z kim, jak, dlaczego i w jakim kierunku. Innymi słowy: stare dobre kino z 2023 roku trzymające w napięciu – choć siedzimy na sali kinowej, to czujemy się jak u siebie w domu.

Trudno do czegokolwiek się tutaj przyczepić – tempo okazuje się przewrotowe, praktycznie każda kwestia wybrzmiewa komediowo, a interakcje między bohaterami iskrzą i zachwycają; widać, że rozumienie natury ludzkiej Linklater ma w jednym palcu. Dziwi jedynie fakt, że postać naszej femme fatale (w końcu zmusza Gary’ego do zredefiniowana swojej życiowej filozofii i idących za nią wartości, stąd też moje nazewnictwo) nie do końca jawi się jako kompleksowa i sprawnie rozpisana (anty)bohaterka.

Stymuluje i motywuje Johnsona, ale bliżej jej do tzw. plot device (Maddy jest postacią-pretekstem, aby fabuła mogła pędzić do przodu) niż kobiety fatalnej ze sprawczą i odczuwalną siłą. Tak jak wspominałem, chemia jest jak najbardziej odczuwalna, choć brakowało, abyśmy dowiedzieli się o bohaterce czegoś więcej. Jej niektóre decyzje w filmie są co najmniej szokujące i budzące wątpliwość, nierzadko trudno nam zrozumieć jej proces myślowy. Ale życie potrafi być przewrotne, a scenarzyści doskonale zdają sobie z tego sprawę. Próbują udowodnić, że w podbramkowych (i uczuciowych) sytuacjach każdy z nas uaktywnia swojego głęboko ukrytego zabójcę. Choć i tak wiemy, że to tajemnica poliszynela; że dla drugiej połówki potrafimy zrobić dosłownie wszystko.

Richard Linklater i Glen Powell stworzyli zarówno coś z pasją, jak i po prostu w bardzo mądry sposób. Czy to najlepsza komedia tego roku? Za wcześnie, aby szafować tak górnolotnymi hasłami, lecz trudno nie oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej jedna z najinteligentniejszych. I to właśnie dlatego warto poczekać na polską premierę tego niepodrabialnego filmu.

NASZA OCENA: 8/10

Jan Tracz

Jan Tracz

Absolwent Film Studies (BA i MA) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, WhyNow, The Upcoming, Ayo News, Interii Film, Przeglądu, Film.org.pl i GRYOnline.pl. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, British Thoughts Magazine, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Alejandro Gonzálezem Ińárritu, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Davidem Thomsonem. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

Raz Mariska Hargitay wstrzymała prace na planie Law & Order: SVU, aby pomóc dziewczynce, która pomyliła ją z prawdziwą policjantką

Raz Mariska Hargitay wstrzymała prace na planie Law & Order: SVU, aby pomóc dziewczynce, która pomyliła ją z prawdziwą policjantką

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu

Ocet jabłkowy Netflixa na pierwszym zwiastunie. Serial o imperium wellness zbudowanym na kłamstwie może być nowym hitem giganta streamingu

„Nie chcesz zmuszać kogoś do pracy”. Showrunner NCIS pomógł ulubienicy fanów opuścić serial, gdyż przerósł ją wyczerpujący harmonogram prac

„Nie chcesz zmuszać kogoś do pracy”. Showrunner NCIS pomógł ulubienicy fanów opuścić serial, gdyż przerósł ją wyczerpujący harmonogram prac

Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym?

Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym?

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć