16 razy tańszy od Johna Wicka 4. Ten film pokazuje Hollywood, jak wydawać pieniądze

Musiałoby powstać 16 filmów z serii Sisu, aby kosztowały tyle, co John Wick 4. A za budżet Szybkich i wściekłych 10 udałoby się nakręcić 56 takich produkcji. Ten fiński akcyjniak to niskobudżetowe kino wysokooktanowe, które wizualnie nie odstaje.

nasze opinie
Karol Laska 2 maja 2023
7
Źrodło fot. Sisu, reż. Jalmari Helander, 2023
i

Kapitalizm trochę już się nam znudził i zobojętnił. Zdążyliśmy się przyzwyczaić, że Kylian Mbappe jest wyceniany przez piłkarskich analityków na 200 milionów euro, że na nieprzeprowadzone wybory kopertowe idzie z budżetu państwa 70 milionów złotych, a do stworzenia hollywoodzkiego filmu akcji ze stojącymi na wysokim poziomie efektami specjalnymi potrzeba co najmniej 100 milionów dolarów. Czy na kimś te abstrakcyjne kwoty robią jeszcze wrażenie?

Cóż, jeśli nie to może powinny zacząć, bo okazuje się, że da się inaczej. Sport i politykę odstawmy tymczasowo na bok, gdyż chciałbym skupić się na niepozornym filmie akcji prosto z Finlandii, który – miejmy nadzieję – obudzi twórców z fabryki snów i powie „sprawdzam” paru wytwórniom szastającym pieniędzmi na prawo i lewo, a potem wypuszczającym potworki z CGI śmierdzącym green screenem. Sisu w reżyserii Jalmari Helandera został sfilmowany – według wielu źródeł – za nieco ponad 6 milionów dolarów, nakręcono go w plenerze, stroniąc od warunków studyjnych, a w konsekwencji wygląda i brzmi wyśmienicie. Przy okazji racząc widza flakami, wybuchami i płomieniami.

16 razy tańszy od Johna Wicka 4. Ten film pokazuje Hollywood, jak wydawać pieniądze - ilustracja #1
Tyle to Keanu Reeves płaci za pączki w tłusty czwartek. Źródło: IMDB

Żyła złota

Małomówny protagonista (głównie stękający bądź krzyczący z bólu), pies u boku oraz życiowe wypalenie, złość i zemsta wymalowane na pokrytej błotem i siwą brodą twarzy – dokładnie w tej kolejności. Skądś te niektóre elementy układanki kojarzymy, prawda? Sisu nie ukrywa swoich inspiracji Johnem Wickiem, bardzo wyraźnie nawiązuje też do najnowszego Mad Maxa, bo całą fabułę filmu można sprowadzić do tego, że pojazdy najpierw jadą w jedną stronę, a potem w drugą, przy okazji wdając się w niemałe batalie. A i fani gier wideo znajdą tu coś dla siebie, bo w widowiskowy, wręcz groteskowy sposób przetrzepywana i rozcinana jest skóra nazistów, a więc William Blazkowicz wysyła pozdrowienia wprost z zamku Wolfensteina. Całość z kolei podzielona zostaje na wyraźnie sygnalizowane wizualnie akty, co nadaje całości bardzo komiksowy charakter, a także strukturalny sens, pozwalający z przyjemnością przeżyć skromne 90 minut seansu.

Sisu nie jest być może tak kolorystycznie rozbuchany jak John Wick, nie pędzi tak jak Mad Max (a wręcz przeciwnie, posuwa akcję cierpliwie i powolnie), nie ma się co tu spodziewać nazistów w robotach rodem z The New Order. Ale! Ani przez chwilę nie czułem, jakbym obcował z tanim filmem. Ujęcia są odpowiednio skomponowane i upiększone zachodami słońca, mgłą oraz innymi cudami natury, z kolei kostiumy, sprzęt wojenny, jak i cała scenografia, choć jest tego niewiele, od razu wrzucają nas w ciężkie wojenne klimaty, a muzyka dociska pedał gazu swoją agresywnością i prawie metalowym zacięciem. Z kolei sceny akcji nie boją się pokazywać sztyletów wbijanych w głowę, łamanych kości czy wybuchających na setki kawałków szeregowych. Brutalność i szeroko pojęte gore potrafią tu wykrzywić twarz, a nawet obrzydzić, ale ani przez chwilę nie sprawiają wrażenia nieprzystających do konwencji bądź przerysowanych. Nazwać Sisu kinem klasy B to raczej obraza.

Liczne inspiracje i popkulturowe tropy nie przykrywają jednak unikatowego charakteru Sisu, bo ten da się wyczuć od samego początku za sprawą malowniczych, choć jednocześnie opustoszonych i nastroszonych minami lądowymi lapońskich wzgórz. Raz na jakiś czas popatrzymy także na spalone miasteczko czy zbombardowaną metropolię, ale to głównie dzikie skandynawskie pobojowiska służą za tło akcji. Zresztą klimat odpowiada specyficznym czasom, bo mówimy o krańcu II wojny światowej, kiedy to niemieccy żołnierze zdają sobie sprawę z nadchodzącej porażki w wymiarze globalnym, więc kierują się nie tyle pobudkami terytorialnymi, co egocentrycznymi, siejąc krwawy chaos i próbując przygotować się na czasy powojenne. Dlatego też zadzierają ze starym, samozwańczo emerytowanym wojskowym, który stracił w swoim życiu już prawie wszystko, a dopiero co zyskał wykopane własnoręcznie złoto. Zgadnijcie, kto ten cenny kruszec chce głównemu bohaterowi bezczelnie odebrać.

16 razy tańszy od Johna Wicka 4. Ten film pokazuje Hollywood, jak wydawać pieniądze - ilustracja #2
Urokliwie się to prezentuje, nieprawdaż? Źródło: Sisu, reż. Jalmari Helander, 2023

Nieśmiertelny

Pomimo prostolinijnego głównego wątku fabularnego i przykuwających oko, efekciarskich „atrakcjonów” Sisu nie raz, nie dwa pokazuje nieco głębsze oblicze. Bo choć nie zabrzmi to na początku poważnie, to jest to kino historyczne, utrzymane w twardym, patriotycznym duchu (z paroma feministycznymi akcentami). Jasne, posoki i mordu przyprawiających o poznawczy szok przemieszany z maniakalnym śmiechem tu nie brakuje, ale pomiędzy nimi przekaz jest dość wyraźny, bo zakomunikowany w dwóch krótkich monologach – jedynych na przestrzeni całego filmu.

Protagonista, zwany Nieśmiertelnym, funkcjonuje jako miejscowa legenda. Jest nie tyle nie do unicestwienia, co „odmawia bycia zabitym”. Jego tajemnicza postać zostaje postrzelona, wysadzona i pociachana tyle razy (choć, standardowo dla filmów akcji, 90% pocisków wlatuje wprost w powietrze bądź pochłania je plot armor), że trudno nie odbierać jej jako istoty o nadludzkich, superbohaterskich siłach – pewnej symbolicznej figury. Potrafi użyć misy do płukania złota niczym Kapitan Ameryka tarczy, a dzierżony kilof to atrybut godny Mjollnira. Podczas seansu należy w tę nieśmiertelność protagonisty uwierzyć, inaczej ciężko będzie w pełni cieszyć się tą gatunkową rozpierduchą.

Po co komu jednak te wspomniane monologi? By uświadomić widzom, że główny bohater zabił w przeszłości 300 rosyjskich okupantów w pojedynkę (jednoosobowy odpowiednik Spartan w Termopilach) i zawsze wraca silniejszy. Nawet jeśli wszyscy myślą, że już od dawna wącha kwiatki od spodu. Tych parę sygnałów w dialogach ustanawia więc niby dążącego do zarobku spokoju i zarobku poszukiwacza złota jako wybrańca narodu, a nawet jako uosobienie Finlandii w czasach wojennych, muszącej użerać się zarówno z siłami radzieckimi, jak i nazistowskimi. Jako Polacy takie historyczne położenie doskonale rozumiemy.

Lapońska wojna w wersji pop

Mamy więc do czynienia z ważnym dla tożsamości Finlandii okresem przedstawionym na ekranie w sposób komiksowy i zmitologizowany. Tak, aby lokalny widz mógł siedzieć w kinie jak na szpilkach, a po wyjściu z sali poczuć się dumny z tego, jaki kraj na co dzień zamieszkuje. Z kolei zagraniczny odbiorca może nacieszyć oczy północną florą, ubrudzić oczy przy scenach gore, a potem przecierać je ze zdumienia przy samym finale. Jednym zdaniem: docenić kino europejskie w wydaniu iście hollywoodzkim.

Za „hollywoodzki” uważam oczywiście sam rozmach, ale rozmach przede wszystkim realizacyjny, nie ten finansowy. To, jak dobrze prezentuje się Sisu za tak śmiesznie mało (w porównaniu do reszty branży) kasy, sprawia, że muszę pogratulować wszystkim członkom ekipy produkcyjnej – od operatorów aż po dźwiękowców – bo to coś więcej niż zwykła rzemieślnicza robota. To spryt i umiejętność wyciśnięcia maksimum potencjału ze sprzętu i środków, którymi się dysponuje. Może więc i Sisu wbił się w kalendarz premier akurat pomiędzy gigantów pokroju Johna Wicka 4 oraz Szybkich i wściekłych 10, przez co trudniej mu będzie porządnie zarobić, ale w sumie co z tego, skoro przy takim niewielkim budżecie już prawie wyszedł na zero. Hollywood co prawda ten mały fenomen z pewnością zignoruje, ale ja, jako widz, będę bardziej krytyczny wobec każdej wątpliwej jakości eksplozji z Vinem Dieselem na pierwszym planie.

NASZA OCENA: 7/10

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Reniferek to nowy hit Netflixa. Thriller psychologiczny o stalkerce ma 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i opowiada wstrząsającą historię

Najlepsze komedie 2024, nasze top 10

Najlepsze komedie 2024, nasze top 10

Sand Land - recenzja filmu. Anime twórcy Dragon Balla przypomniało mi o dzieciństwie

Sand Land - recenzja filmu. Anime twórcy Dragon Balla przypomniało mi o dzieciństwie

Biedne istoty trafiły na Disney Plus. Od dziś obejrzysz w streamingu nagrodzone 4 Oscarami dzieło sci-fi z Emmą Stone i Markiem Ruffalo

Biedne istoty trafiły na Disney Plus. Od dziś obejrzysz w streamingu nagrodzone 4 Oscarami dzieło sci-fi z Emmą Stone i Markiem Ruffalo

Gwiazda Johna Wicka 4 krytykuje akcję w Road House - i ma rację!

Gwiazda Johna Wicka 4 krytykuje akcję w Road House - i ma rację!