Biedne istoty - recenzja filmu. Być może jest to najdziwniejsze doświadczenie 2024 roku

Biedne istoty nie są typowym filmem. To idealna pułapka dla widza, który spodziewa się realizacji standardowej, przyzwoitej w obrazie i dialogu konwencji. Trudno o dziwniejsze doznania w kinie niż te, które oferuje pokaz produkcji Yórgosa Lánthimosa.

science fiction
Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski 18 stycznia 2024
6
Źrodło fot. Biedne istoty, reż. Yórgos Lánthimos, Searchlight Pictures, 2023
i

Popieprzone filmy są na wagę złota. Nawet jeśli taki film Ci się nie spodoba, to na pewno zapadnie w pamięć i będzie inspiracją do różnych towarzyskich anegdotek. Biedne istoty spokojnie wpasowują się w tę misję, ale to nie tylko dziwny seans, wystawiający publiczność na próbę – czy zniesie ona oglądaną groteskę i erotykę oraz opowieść podążającą w porąbane rozwinięcia. To wielkie dzieło dotyczące ludzkiego życia – sfer moralności, relacji damsko-męskich czy sensu egzystencji. Bez odpowiedzi (bo nimi nikt nie dysponuje), ale pobudzające do dyskusji.

Śmieszna groteska

Gdybym nie widział reakcji innych oglądających, miałbym pewne wątpliwości, jak przyjęte zostaną przez nich Biedne istoty. Na seans poszedłem z przyjacielem, który na co dzień nie wybiera tak specyficznych filmów, i spoglądałem na niego z boku, zastanawiając się, czy te zaskoczenia i uśmiechy wynikają z przyjemności, czy też z coraz bardziej zadziwiającego absurdu, jaki rozgrywa się na ekranie. A jednak – innym się podobało, mnie też. Niemniej trzeba być otwartym na specyficzne doznania.

Historia jest swego rodzaju nową wersją Frankensteina (przy czym bazuje na powieści Alasdaira Graya). Dr Godwin Baxter (Willem Dafoe) przywraca do życia zmarłą kobietę i nadaje jej nowe imię – Bella (Emma Stone). Ma ona umysł dziecka, jednak szybko się rozwija i krok po kroku poznaje zarówno siebie (choćby swoje ciało), jak również skomplikowany świat, pełen różnych konwenansów i nierówności.

Z jednej strony jest to zupełnie inna rzeczywistość niż ta, którą znamy. Trochę steampunkowa i na pewno barwna, pstrokata, stawiająca na drodze protagonistki nietypowe osobowości. Raz kurtuazyjna, gdy znajdujemy się na przyjęciach, później bezczelnie perwersyjna, kiedy trafiamy do środka domu publicznego oraz poznajemy zróżnicowane potrzeby i pragnienia odwiedzających go mężczyzn. Stojący za kamerą Yórgos Lánthimos celowo bawi się konwencją – w czarno-białym obrazie zabiera nas w nurt klasycznego gotycyzmu, pozbawionego jednak strasznej grozy, ponieważ przełamywanego natężeniem zabawnej niedorzeczności i kompletnego braku obycia naukowców w tematach seksualnych, którzy jawią się niczym niewinne dzieci, choć ich eksperyment z przywracaniem do życia to zaprzeczenie etyki.

Reżyser bawi się ujęciami – wzmacniają one absurdalność, śmieszą swoim skrzywieniem, jakbyśmy trafili do pokoju luster, które pokazują nasze odbicia w nieodpowiednich wymiarach. Ale tu też tak bywa, że w obrazie pokazującym brzydotę, gatunkowe połączenia zwierząt czy drastyczne operacje cały czas zachowany zostaje dystans (jak u Leśmiana!). Najlepszym przykładem jest dr Godwin Baxter, który sprawia wrażenie upiornego, nawiedzonego naukowca, z bliznami nadającymi mu niemal wygląd potwora. Mimo tego Dafoe w tej roli nie budzi lęku – bije od niego ojcowskie ciepło i właśnie wspomniana wyżej niewinność. Bawi się w Boga, lecz w środku pozostaje człowiekiem – samotnym i zasługującym na współczucie.

Biedne istoty, reż. Yórgos Lánthimos, Searchlight Pictures, 2023

Feministyczna baśń o ludzkim życiu

Gdy na ekranie pojawia się kolor, Biedne istoty wskakują na poletko ekscentrycznej baśni, która ma odsłonić prawdę o skomplikowanej ludzkiej naturze. Tak dziwnej w seksualnych doznaniach, tak oszukującej swoje sumienie i łatwo wpadającej w przyziemne przyjemności, by nie skupiać się na złu ani biedocie, czających się dosłownie kawałek dalej, czy śmierci, przypadającej nam w udziale już z chwilą urodzenia. Lata mijają nam na pogoni za pieniądzem, miłością, intelektualną pożywką dla umysłu czy sensem egzystencji.

Życie Belli szybko nabiera feministycznego wymiaru. Kobieta, spętana męskimi wpływami, chce się od nich uwolnić – z każdym nowym doświadczeniem, każdą nową przeczytaną książką staje się niezależną, silną postacią, która sama o sobie decyduje. Jest w tym prztyczek w nos dla patriarchatu, który widziałby potomkinię Ewy usidloną w domowym środowisku, nie zaś wyzwoloną seksualnie, podróżującą i stawiającą na rozwój osobisty. Właściwie na mężczyzn w Biednych istotach trudno nie patrzeć z pewnym politowaniem, wydają się kompletnie bezradni wobec żeńskiej energii.

Może kogoś ten stan kłuć, boleć, ale odpowiedzią na feministyczny ruch naprawdę nie jest bycie „typowym samcem alfa”, fantastycznie sparodiowanym przez Marka Ruffalo, który w przeuroczej mimice oddaje skutki zabawy z kobiecym ogniem. Czy prawidłowym wizerunkiem mężczyzny powinien zostać ciapowaty Max McCandless (Ramy Yousseff)? Też bym polemizował. Widzę w relacjach damsko-męskich odbicie aktualnej rzeczywistości, ale Biedne istoty nigdy nie pokazują oczekiwanego wzorca, nie mówią, jak powinno być. Parodiują za to nieprawidłowe schematy.

Kompozycję tworzy również zapowiadanie kolejnych rozdziałów opowieści – scenami i tytułami jak z antycznego dramatu. Tylko że zasady decorum się tutaj nie trzymamy, dialogi bywają wulgarne i błyskotliwe, a świat w pierwszych scenach filtrujemy przez pryzmat nadal dziecinnej Belli, dopiero uczącej się języka, więc znajdującej infantylne, niewinne określenia na swoje odkrycia. Czapki z głów przy tym dla Emmy Stone, która prawdopodobnie zdobędzie za swoją rolę Oscara. Fantastycznie weszła w umysł bohaterki – oddaje jej lalkowy, nieporęczny sposób chodzenia (zwłaszcza na początku), ukazuje przemianę od naiwnej kobiety do oczytanej intelektualistki, zaś odważne, erotyczne sceny odgrywa z dużą wiarygodnością.

Biedne istoty to w moich oczach dziwne arcydzieło. W morzu perełek zaskakujący okaz, który przykuwa uwagę, bo wyróżnia się w prawie każdym elemencie – i wydawałoby się, że nie ma w nim nic pięknego. Taki cudak, mogący wywołać dyskomfort czy niesmak. A jednak przy bliższym poznaniu ten cudak czaruje, wyciąga okropne króliki z kapelusza, na pierwszy rzut oka brzydkie, niekształtne, zmutowane, a przy bliższym poznaniu, jak się okazuje, fascynujące. Pozostaje tylko mi wrócić do myśli z początku – to niezwykłe doświadczenie może odrzucić, ale jest tak charakterystyczne, że warto je przeżyć, no i paradoksalnie można się w nim zakochać.

NASZA OCENA: 10/10

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

At Attin - czym jest planeta ze Star Wars: Skeleton Crew?

At Attin - czym jest planeta ze Star Wars: Skeleton Crew?

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„To nie był mój wybór”. Alan Rickman był zmuszony do zagrania tej roli w filmie z 2014 roku

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

„Myślę, że właśnie powiedziałem tak”. Dzięki 3 słowom Julii Roberts do Richarda Gere'a Pretty Woman odniosło tak olbrzymi sukces

Kiedy rozgrywa się akcja Star Wars: Skeleton Crew? Umiejscowienie serialu na osi czasu Gwiezdnych wojen

Kiedy rozgrywa się akcja Star Wars: Skeleton Crew? Umiejscowienie serialu na osi czasu Gwiezdnych wojen

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta

„Byli wściekli”. Ikoniczna scena z Top Gun niemal doprowadziła do zwolnienia reżysera Tony’ego Scotta