Argylle. Tajny szpieg - recenzja. Oto komedia szpiegowska, która zamęczy Cię zwrotami akcji

Nie udał się ten Argylle. Tajny szpieg, oj, nie udał. Matthew Vaughn za kamerą ma stępione pazury, a film przytłacza zaskakującymi zwrotami akcji wprowadzonymi na siłę. Być może miał to być pastisz często eksploatowanych motywów – trudno stwierdzić.

nasze opinie
Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski 9 lutego 2024
4
Źrodło fot. Argylle. Tajny szpieg, reż. Matthew Vaughn, Apple Studios 2024
i

Historia stojąca za filmem Argylle. Tajny szpieg jest dosyć skomplikowana. Wraz z filmem dostępna jest książka o tym samym tytule, ale ich powiązanie nie jest oczywiste i nie powstało na zasadzie „powieść i jej ekranizacja”. A może gdyby było inaczej, dostalibyśmy lepszą produkcję? Ta bowiem tak głęboko idzie w kierunku coraz bardziej męczących twistów, że aż staje się nędzną karykaturą komedii szpiegowskiej. Obejrzeć można, ale doświadczenie to marne.

Mistyfikacja, taka sytuacja

Gdyby recenzowana produkcja była ekranizacją powieści, Henry Cavill byłby jej główną gwiazdą. Mogłoby się to okazać strzałem w dziesiątkę, bo każda scena, w której występuje odtwórca Geralta z Rivii, jawi się wprost przepysznie jako pastisz kina szpiegowskiego. Przerysowana akcja, ponętna Dua Lipa w roli złoczyńcy, bromance protagonisty z Johnem Ceną (pijącym sobie w ferworze akcji smaczną kawkę!) – ten film działałby jak sprawnie naoliwiona maszyna. Nawet jeśli tego nie ma w książce (nie czytałem), to podobne fragmenty ogląda się zdecydowanie najlepiej.

Zamiast tego bohaterką jest jednak Elly Conway (Bryce Dallas Howard), która napisała wspomnianą powieść – aczkolwiek w rzeczywistości pod tym pseudonimem skrywa się para Terry Hayes i Tammy Cohen. Niezła mistyfikacja, co nie? Przypomnę – mówimy tutaj o prawdziwym świecie. W filmie z kolei ta sama Elly Conway jest wiodącą postacią i odkrywa, że fabuła jej powieści pokrywa się z wydarzeniami dziejącymi się w szpiegowskich realiach. Tym samym musi uciekać przed ścigającymi ją agentami, za pomoc mając jednego z nich – Aidana (Sam Rockwell).

Dostajemy więc komedię, w której singielka mająca za bliskich tylko rodziców i kota, żyjąca fikcją, którą sama pisze (czuję vibe fanficków), nagle trafia w środek niebezpiecznej akcji. Jest to pewien archetyp – pomijając sławę, wrzucanie szarego człowieka w historię rodem z sensacyjnych filmów. Przy czym nadal zostaje utrzymana niewiarygodność zdarzeń i następujących po sobie zwrotów akcji. W sumie nawet nie chodzi o utrzymanie – jest ona raczej podwyższona w porównaniu do tego, co wymyśliła Elly w swoich powieściach.

Co za dużo, to niezdrowo

Niestety opisana wyżej koncepcja to kolos na glinianych nogach. Po pierwsze, nie możesz wziąć dobrego przepisu i zwiększyć zawartej w nim ilości przypraw, myśląc, że da to lepszy efekt. Granica zostaje przekroczona, następuje przesyt. Film zapowiadający się na pastisz szpiegowskiego kina w stylu Bonda trafia na tory nieśmiesznej, męczącej karykatury. Zamiast wyśmiewać, sam staje się pośmiewiskiem. Fabuła okazuje się polem dla coraz bardziej sztucznych zwrotów akcji, które nie układają się w żadną sensowną całość.

Po drugie, zapomniano o innych istotnych elementach historii. W pogoni za kolejnym twistem nie mamy szansy uwierzyć w postaci albo chociaż je polubić – bo one stają się papierowymi konstruktami, które są naciągane pod następne serwowane widzowi zaskoczenia. Nie tędy droga – osobiście czułem się tak, jakbym oglądał operę mydlaną albo telenowelę, ponieważ podobny kurs to zdecydowanie ich domena.

Całość nabiera kiczowatego charakteru, za którym nie idzie żadna celna autoironia. Po prostu to okropny cukierek (dla mnie lukrecja) opakowany w skrzące się brokatem sreberko. Nie czuć tu nawet ręki Matthew Vaughna, odpowiadającego za reżyserię filmu. Sceny akcji bywają przyjemnie dynamiczne, a jak Aidan spuszcza łomot przeciwnikom, to człowiek w duchu się cieszy. Jednocześnie jednak wygrywanie starć przychodzi Aidanowi bardzo łatwo, i ten oklep – mimo że lubię go oglądać – nie ma wyraźnego, autorskiego stempelka czy kreatywności. Podczas seansu odrywał mnie od nudnej fabuły, ale to tyle. Do zapomnienia, a i w drugiej części niestety walki prezentują się równie szmirowato jak scenariusz.

Argylle. Tajny szpieg to projekt wybitnie nieudany. Skrywa pewien potencjał w książkowych fragmentach z Henrym Cavillem, lecz swoją publiczność odsyła do nudnej pisarki, która musi wziąć udział w wydarzeniach jeszcze bardziej wymyślnych od tych przewidzianych we własnych książkach (i oczywiście przekonać się do pewnego agenta!). Trudno traktować ten film inaczej niż jak prostą, odmóżdżającą rozrywkę do obejrzenia z braku laku, najlepiej na którejś z platform streamingowych albo w telewizji. Jakość nie obliguje jej do spełniania się w innej funkcji.

NASZA OCENA: 4/10

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Krzysztof "Krzyslewy" Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

Tulsa King - czy będzie 3. sezon? Sylvester Stallone finalizuje umowę na kolejne odsłony serialu

Tulsa King - czy będzie 3. sezon? Sylvester Stallone finalizuje umowę na kolejne odsłony serialu

Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym?

Książę w Nowym Jorku 2 - czy jest na Netflixie? Gdzie obejrzeć film z Eddiem Murphym?

„Złamałeś prawo dobrego kina”. Quentina Tarantino wkurza film akcji z Harrisonem Fordem. Reżysera tej produkcji wysłałby do „filmowego więzienia”

„Złamałeś prawo dobrego kina”. Quentina Tarantino wkurza film akcji z Harrisonem Fordem. Reżysera tej produkcji wysłałby do „filmowego więzienia”

„Nie mieści mi się to w głowie”. Aktor portretujący Sheldona nie mógł zapamiętać dziecięcej gry z Teorii wielkiego podrywu

„Nie mieści mi się to w głowie”. Aktor portretujący Sheldona nie mógł zapamiętać dziecięcej gry z Teorii wielkiego podrywu

„Pójdzie prosto na DVD”. Liam Neeson myślał, że pierwsza odsłona tej filmowej serii akcji, która zarobiła niemal 1 mld dolarów, nie będzie kinowym hitem

„Pójdzie prosto na DVD”. Liam Neeson myślał, że pierwsza odsłona tej filmowej serii akcji, która zarobiła niemal 1 mld dolarów, nie będzie kinowym hitem