Steven Spielberg 10 lat temu przewidział obecną implozję w przemyśle filmowym

Dekadę temu Steven Spielberg i George Lucas opisali, jak widzą przyszłość kina. Użytkownicy Internetu przypomnieli sobie o ich wypowiedziach i porównali je. Doszli do wniosku, że legendarni reżyserzy nie mylili się między innymi w kwestii blockbusterów.

science fiction
Zbigniew Woźnicki 13 lipca 2023
3
Źrodło fot. Thor: Miłość i grom; reż. Taika Waititi; Walt Disney Studios Motion Pictures; 2022
i

W 2013 roku widzowie mogli obserwować prawdziwy rozkwit blockbusterów, zwłaszcza tych pochodzących ze stajni Marvela. Rok wcześniej triumfy w kinach święciła pierwsza część Avengersów, a w czasie „przepowiedni” Stevena Spielberga i George’a Lucasa na srebrnym ekranie wyświetlano Iron Mana 3 oraz Thora: Mroczny świat. Kinowa hossa trwała w najlepsze, ale słynni reżyserzy uważali, że koniec będzie katastrofalny i przemysł kinowy czeka zapaść.

Przyszłość kina według Spielberga i Lucasa

George Lucas i Steven Spielberg przemawiali na Uniwersytecie Południowej Kalifornii i przedstawili swoją wizję kina. Twórca Gwiezdnych wojen powiedział, że filmowcy idą w kierunku, który daje im gwarancję zarobków, ale to nie może działać bez końca. To tylko ogranicza różnorodność kinowych produkcji, a widzowie w końcu zmęczą się jednym rodzajem widowisk. Reżyserzy zaś nie będą umieli stworzyć niczego innego.

Głos w sprawie zabrał także Steven Spielberg. Jego słowa po latach faktycznie można traktować w kategoriach przepowiedni. Ciężko nie odnieść wrażenia, że część jego prognoz już się sprawdziła (via Variety):

Ewentualnie będzie miała miejsce katastrofa. Dojdzie do implozji, w której trzy, cztery, a może i sześć wielkobudżetowych filmów okaże się kompletnym fiaskiem. To ponownie zmieni paradygmat.

Reżyserzy dodali również, że ceny biletów do kin wzrosną do takiego stopnia, że mało kogo będzie na nie stać. Wtedy wyprawa na seans stanie się naprawdę wyjątkowym wydarzeniem, niczym uczestnictwo w spektaklu na Broadwayu, gdzie ten sam występ jest często grany przez cały rok. Samych sal będzie zdecydowanie mniej, podobnie jak wyświetlanych filmów, których budżety staną się jeszcze większe. Wszystkie pomniejsze produkcje trafią na małe ekrany: do telewizji i streamingu.

Steven Spielberg 10 lat temu przewidział obecną implozję w przemyśle filmowym - ilustracja #1
Iron Man 3; reż. Shane Black; Walt Disney Studios Motion Pictures; 2013

Teraźniejszość filmowa po dekadzie

Na Reddicie szczególnie przypomniano słowa Spielberga. Teraz po dekadzie można ocenić, czy wypowiedź reżysera pokryła się z rzeczywistością. Komentujący są jednogłośni, że faktycznie tak się stało. Dowodem na to mogą być ostatnie porażki głośnych blockbusterów. Naczelny przykład stanowi oczywiście Marvel, który od premiery Thora: Miłości i gromu ma coraz większe problemy, żeby przyciągnąć widzów do kina.

To oczywiście nie jest odosobniony przypadek. Podobne kłopoty są w stajni DC, w której Black Adam, Shazam!: Gniew bogów i Flash także nie przyciągnęły takiej ilości widzów, jakiej oczekiwała wytwórnia. Z tego powodu wszystkie blockbustery dosyć szybko trafiają do usług streamingowych. Widać to głównie dzięki wypożyczalni Prime Video, do której filmy trafiają, zanim pojawią się na Disney+ czy HBO Max. Na początku sierpnia na Prime Video zobaczymy również widowisko Transformers: Przebudzenie bestii.

Po części udało się reżyserowi trafić z cenami biletów. Faktycznie stały się one droższe, ale nie na tyle, żeby zmieniać wyprawę do kina w wyjątkowe święto. Oczywiście trend wzrostu cen może się utrzymywać i za jakiś czas 100 zł za bilet stanie się normą. Natomiast Spielberg błędnie obstawił, że filmy będą w kinach długo wyświetlane. Na razie to nie nastąpiło. Czasami jest wręcz przeciwnie i niektóre tytuły szybko znikają z repertuaru lub liczba seansów jest mocno ograniczona.

Ciekawa jest sama końcówka wypowiedzi Spielberga, który zakłada „ponowną zmianę paradygmatu”. Komentujący na Reddicie pochylili się nad tymi słowami i stwierdzili, że reżyser wie, o czym mówi, ponieważ był świadkiem, gdy w historii kina paradygmat zmieniał się ostatnim razem. Na przełomie lat 60. i 70. monumentalne historyczne filmy i musicale zaczęły dysponować ogromnymi budżetami, ale ledwo na siebie zarabiały. Koronnym przykładem jest Kleopatra z 1963 roku. W ciągu trzech lat od swojej premiery dzieło wciąż nie było w stanie wyjść nawet na zero.

Steven Spielberg 10 lat temu przewidział obecną implozję w przemyśle filmowym - ilustracja #2
Kleopatra; reż. Joseph L. Mankiewicz; 20th Century Fox; 1963

Co z tym kinem?

Superbohaterskie fantastyczne blockbustery zaliczają kolejne porażki, ale epickie i przełomowe wizualnie produkcje jak Avatar: Istota wody oraz dynamiczne, wypełnione akcją widowiska pokroju Mission Impossible 7 zdają się radzić sobie bardzo dobrze. Widocznie jeden typ materiału się wyczerpał, ale to nie oznacza jeszcze końca kina, jakie znamy.

Poza tym, czy to w pełni wina twórców? Pandemia w pewien sposób pokazała, że w domach także można obejrzeć dobre filmy. Nie trzeba w tym celu iść do kina. Zmieniły się przyzwyczajenia wielu osób, które wcześniej kupowały bilety. Jednocześnie nie można jednak zapominać o tym, co się działo dotychczas. Masa produkcji bardzo podobnych do siebie trafiała do kin w ilościach większych, niż widzowie byli w stanie strawić. Nie jest również tak, że na wielkich ekranach zobaczymy wyłącznie superprodukcje. Te mniejsze tytuły wciąż mają tam swoje miejsce.

George Lucas i Steven Spielberg częściowo przewidzieli przyszłość kina, potwierdzając tym samym swoje doświadczenie w branży i zdolności obserwacyjne. Zmiany, o których mówili, mogą jednak dopiero nadejść. Część ich prognoz się sprawdziła, ale na ziszczenie reszty słów musimy jeszcze zaczekać. Kto wie, może nowy paradygmat dopiero się formuje.

Zbigniew Woźnicki

Zbigniew Woźnicki

Przygodę z publicystyką i pisaniem zaczął w serwisie Allegro, gdzie publikował newsy związane z grami, technologią oraz mediami społecznościowymi. Wkrótce zawitał na GRYOnline.pl i Filmomaniaka, pisząc o nowościach związanych z branżą filmową. Mimo związku z serialami, jego serce należy do gier wszelakiego typu. Żaden gatunek mu nie straszny, a przygoda z Tibią nauczyła go, że niebo i muzyka w grach są całkowicie zbędne. Przed laty dzielił się swoimi doświadczeniami, moderując forum mmorpg.org.pl. Uwielbia ponarzekać, ale oczywiście konstruktywnie i z umiarem. Na forum pisze pod ksywką Canaton.

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

„To straszne”. Will Smith zdradził, że nienawidzi oglądać pierwszych odcinków Bajer z Bel-Air

„To straszne”. Will Smith zdradził, że nienawidzi oglądać pierwszych odcinków Bajer z Bel-Air

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć

„Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando

„Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando

„Nie polubimy jej”. Historia Moniki w pierwszym odcinku Przyjaciół była dla stacji tak kontrowersyjna, że w ankiecie postać nazwano „ladacznicą”

„Nie polubimy jej”. Historia Moniki w pierwszym odcinku Przyjaciół była dla stacji tak kontrowersyjna, że w ankiecie postać nazwano „ladacznicą”