Aktorzy wiedzieli, że ten film sci-fi będzie klapą, zanim weszli na plan

Śmiało można powiedzieć, że filmy dzielą się na dwie kategorie - warte zapamiętanie oraz takie, o których chciałoby się zapomnieć. Do tej drugiej należy zaliczyć jedną z produkcji sióstr Wachowskich.

science fiction
Marcin "Nicek" Nic 28 listopada 2022
4
Źrodło fot. Jupiter: Intronizacja; Lilly i Lana Wachowski; Warner Bros.; 2015
i

Po premierze trylogii Matriksa można było powiedzieć, że twórcy owego filmu nie mogli ponieść porażki. Trzeba przyznać, że druga i trzecia część opowieści o Neo nie dorastały do pięt kultowemu początkowi serii, jednak obydwa filmy wybroniły się w box office i osiągnęły umiarkowany sukces.

Tego samego nie można powiedzieć o filmie Jupiter: Intronizacja, który miał być pięknym początkiem kolejnego cyklu twórców Matriksa. Tak się jednak nie stało, a produkcja ta okazała się wielkim zawodem, zarówno zdaniem widzów, jak i krytyków.

O czym opowiada Jupiter: Intronizacja? Na papierze historia przedstawiana w filmie wyglądała całkiem ciekawie. Widowisko z 2015 roku prezentuje bowiem historię Jupiter Jones, pechowej sprzątaczki mieszkającej na Ziemi. Urodziła się pod osłoną nocnego nieba, a jej narodzinom towarzyszyły znaki świadczące o tym, że jest stworzona do wielkich rzeczy. Jednak jej dorosłe życie to pasmo ciągłych porażek, które w pewnym momencie się kończą.

Wszystko za sprawą przybycia Caine’a, genetycznie zaprogramowanego zwiadowcy wojskowego, którego celem było odnalezienie dziewczyny. W trakcie filmu Jupiter dowiaduje się, że w jej kodzie genetycznym zapisane jest dziedzictwo Ziemi, a ona sama wplątana zostanie w pełen zawirowań ciąg akcji.

Channing Tatum, Mila Kunis, Eddie Redmayne oraz Sean Bean – to nazwiska, które miały pomóc wypełnić sale kinowe. Tak się jednak nie stało, a film posiadający budżet na poziomie 179 milionów dolarów okazał się wielkim niewypałem. Widowisko zarobiło niespełna 184 mln dolarów, co przy dość sporych wydatkach na promocję i marketing sprawiło, że studio Warner Bros. musiało pogodzić się z dość sporą stratą.

Co ciekawe w chwili premiery Jupiter: Intronizacja nie miał zbyt wymagającej konkurencji. W kinach bowiem emitowane były takie hity jak Spongebob: Na suchym lądzie czy też Siódmy syn, który jednak kończył już swoją przygodę na wielkim ekranie.

Jupiter: Intronizacja nie został doceniony nie tylko przez widzów, którzy nie zjawili się tłumnie przy kasach biletowych. Niskie oceny na Metacritic oraz Rotten Tomatoes, którymi film może się „pochwalić”, mówią same za siebie. Na pierwszym z wymienionych portali produkcja Wachowskich osiągnęła jedynie 40 punktów od krytyków, natomiast widzowie ocenili go na poziomie 4,4. Zauważalnie gorzej wygląda to na „Zgniłym Pomidorze”, gdzie Jupiter: Intronizacja zdobył 28% u krytyków, a także 38% pozytywnych opinii widzów.

Negatywnie o samym filmie wypowiadali się również aktorzy, dla których jego kręcenie nie było zbyt udaną przygodą.

Jupiter: Intronizacja był koszmarem od samego początku. To nie był udany film. Wszyscy byliśmy na planie przez siedem miesięcy, to była istna harówka - Channing Tatum (via Variety).

Wygrałem dzięki temu filmowi nagrodę – za najgorszy występ w roku. Więc tak, to był jeden z najgorszych moich występów – Eddie Redmayne (via GQ).

Negatywów na temat produkcji nie szczędziła również Mila Kunis, odtwórczyni jednej z głównych ról.

Wszyscy od początku wiedzieliśmy, że to będzie klapa. Kiedy się dowiedzieliśmy? Zanim zaczęliśmy zdjęcia, ponieważ nasz budżet został zmniejszony o połowę. Pierwotnie można było zrobić dużo więcej, a sam film był zupełnie inny – Mila Kunis (via Screen Rant)

Czy jednak film mógłby odnieść sukces, gdyby studio nie postanowiło zmniejszyć drastycznie budżetu? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba przyznać, że przy większych możliwościach finansowych niektóre aspekty Jupiter: Intronizacji, takie jak efekty specjalne, mogłyby zostać poprawione. Należy jednak pamiętać, że do osiągnięcia sukcesu potrzebny jest również dobry scenariusz, a ten niestety nie był zbyt mocną stroną produkcji Wachowskich.

Powstało wiele niezależnych filmów science-fiction o relatywnie niskich budżetach, które wciąż potrafiły zadowolić widzów efektami oraz zjednać sobie krytyków i fanów jakością scenariusza. Dlatego wątpliwe jest, żeby większy budżet przy okazji filmu Jupiter: Intronizacja mógł zamaskować błędy napisanej historii. Tym samym produkcja ta zostanie jedną z największych porażek w box office ostatnich lat.

Marcin "Nicek" Nic

Marcin "Nicek" Nic

Przygodę z pisaniem zaczął na nieistniejącym już Mobilnym Świecie. Następnie tułał się po różnych serwisach technologicznych. Chociaż nie jest typowym graczem, a na jego komputerze znajduje się tylko Football Manager, w końcu wylądował w GRYOnline.pl. Nie ma dnia, w którym nie oglądałby recenzji nowych smartfonów, dlatego początkowo pisał o wszelkiego rodzaju technologii. Z czasem jednak przeniósł swoje zainteresowania bardziej w kierunku kinematografii. Miłośnik NBA, który uważa, że Michael Jordan jest lepszy od LeBrona Jamesa, a koszykówka z lat 90-tych była przyjemniejsza dla oka.

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

„Mówiąc tak, stanąłbym mu na drodze”. Russell Crowe nie czuł się mile widziany, gdy zaproponowano mu rolę we Władcy Pierścieni

„To straszne”. Will Smith zdradził, że nienawidzi oglądać pierwszych odcinków Bajer z Bel-Air

„To straszne”. Will Smith zdradził, że nienawidzi oglądać pierwszych odcinków Bajer z Bel-Air

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć

„Miałem szczęście, że udało mi się wrócić tej nocy”. Aktor z The Wire żałuje sposobu, w jaki przygotowywał się do roli. Sugeruje, że mógł przez to zginąć

„Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando

„Ja z kolei byłem jego klaunem”. James Caan był przerażony na planie Ojca chrzestnego, gdy myślał, że wkurzył Marlona Brando

„Nie polubimy jej”. Historia Moniki w pierwszym odcinku Przyjaciół była dla stacji tak kontrowersyjna, że w ankiecie postać nazwano „ladacznicą”

„Nie polubimy jej”. Historia Moniki w pierwszym odcinku Przyjaciół była dla stacji tak kontrowersyjna, że w ankiecie postać nazwano „ladacznicą”